Przejdź do głównej zawartości

SZYBKI WYPAD DO ŁODZI


W minioną sobotę ruszyłem swój szanowny tyłek i za pomocą środka lokomocji zwanego carpoolingiem znalazłem się w Łodzi. Aż dziw bierze, że pomimo stosunkowo niedużej odległości (140 km) dzielącej moje domostwo od tego zabytkowego miasta, byłem w nim dopiero po raz drugi (nie licząc przesiadek na dworcu kolejowym).
Powodem tego wypadu były w sumie dwa wydarzenia związane z piwem rzecz jasna. Pierwsze to Targi Piw Regionalnych PIWOWARY, a drugie to Gala Bractwa Piwnego.

 

Targi Piw Regionalnych PIWOWARY


Druga edycja łódzkich Targów piwa pokazuje, że nawet w dobie piwnej rewolucji są jeszcze imprezy, gdzie prawdziwy beer geek, piwny fetyszysta, czy hop head nie ma czego szukać. Ale po kolei.
Na Targi (Hala Expo w centrum Łodzi) dotarłem równiutko o 16, po ponad półgodzinnym sprincie (szybkim marszu) przez niemal pół miasta. A że pogoda była zdecydowanie bardziej czerwcowa, niźli kwietniowa, to pić mi się chciało niemiłosiernie. Zdyszany i nieco spocony zakupiłem szybko wejściówkę za kwotę 13 PeeLeNów. W cenie biletu dawali trzy żetony, które można było wymienić na każdym stoisku na trzy dowolne próbki piwa (tylko z nalewaka) o pojemności 125ml. Pomyślałem sobie, że jak na „piwny festiwal” przystało, nie wypada mi pić piwa z plastiku, toteż przy wejściu dokupiłem sobie „szkło festiwalowe” za 7 zeta – mini kufelek o ww. pojemności, identyczny jak na Birofilii 2011 w Żywcu, który mogłem przecież wziąć z domu (siódemkę bym był do przodu ;p). 


Jeśli miałbym opisać w kilku słowach moje odczucia po wejściu na Piwowary, to byłyby to słowa: bieda, zażenowanie, rozczarowanie, konsternacja, niezadowolenie, zmieszanie. Oczywiście wiedziałem już wcześniej jakie tu będę browary i poniekąd znałem też program, ale czytane literki na komputerze chyba do mnie nie dotarły w wystarczającym stopniu. Żebyście dokładnie znali skalę tej imprezy wymienię teraz piwne przybytki według nieprzypadkowej kolejności: Bednary, Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy, Kormoran, Fortuna, Cornelius, Bierhalle Manufaktura Łódź, Perła, Witnica, Browar Koreb, Velkopopovicky Kozel (KP), JAKO, Browar Czarny Kot (Dionizos) oraz słynny już EDI.
Targi były na tyle małe, że można było obejść wszystkie „stoiska” dosłownie w pięć minut. Nie wiem, czy jest to efekt nieudolności organizatorów, braku zainteresowania ze strony browarów, czy też może zbyt małej powierzchni wynajętego pomieszczenia, bo sama hala z zewnątrz wyglądała na bardzo duży obiekt. Moim zdaniem jednak nawet na tym metrażu, który był wygrodzony spokojnie zmieściłoby się jeszcze kilku wystawienników. 


Każdy wie, że również w sobotę odbywała się we Wrocławiu druga edycja Beer Geek Madness, toteż siłą rzeczy niektóre browary nie mogły się rozdwoić (chociaż chyba i tak by nie chciały). Na BGM swoje wyroby prezentowało 12 polskich karftowców, a przecież liczba ta stanowi mniej niż połowę wszystkich godnych uwagi browarów rzemieślniczych i kontraktowych w Polsce. Więc teoretycznie pozostali mogli przyjechać do Łodzi, ale jakoś nie przyjechali. Może nie chcieli, a może nie dostali zaproszenia, a może jedno i drugie – ciężko powiedzieć. Tak, czy siak odczuwałem bardzo duży niedosyt w tym aspekcie.

Wiem, że zgodnie z nazwą są to Targi Piw Regionalnych (nie rzemieślniczych), ale skoro zaproszenie dostali tacy rzemieślnicy jak Browar Bednary i Jan Olbracht z Piotrkowa Trybunalskiego, to znaczy że organizator (firma Interservis) sam do końca nie wie, na czym się skupić. Wróćmy jednak do faktów.
Po obejściu wszystkich stoisk i zakumaniu całej tej nieciekawej dla mnie sytuacji, moje nogi jak na automatycznym pilocie skierowały mnie do Browaru Bednary, gdzie uraczyłem się premierowym Black IPA o nazwie Hop Artifact. Musiałem szybko uzupełnić elektrolity, więc nawet za bardzo się na nim nie skupiłem, ale wiem, że było dobre. Za kolejne żetony kosztowałem próbki specjalności z Jana Olbrachta – bardzo duże wrażenie zrobił na mnie np. Weizenbock. Całkiem przez przypadek udało też mi się skosztować premierowego Double Weizenbocka z restauracyjnego Bierhalle z Łodzi (też dobry, ale nieco gorszy niż ten z Olbrachta). Z ciekawości i nudów podszedłem też do Corneliusa (nie mieli nic, co bym nie pił), Fortuny (tutaj podobnie) i Kormorana, bo liczyłem na Rosanke niestety nie ma go jeszcze w sprzedaży. Jednorazowo udałem się też w stronę Koreba, żeby zakupić do domu (na bloga) ichnią ajpę, co też uczyniłem.
Tak więc w sumie moje kursowanie ograniczało się tylko do trasy Bednary-Jan Olbracht. Niestety - ku mojej dezaprobacie - właśnie do tych dwóch przybytków kolejki były największe (i jeszcze do Kormorana). Co ciekawe, również sporo ludzi ustawiało się do EDIego i Czarnego Kota z Radomia! Biedni ludzie, chyba nie wiedzieli co ich czeka. Najbardziej szkoda mi było jednak Perły, która świeciła pustkami, zarówno jeśli chodzi o klientelę jak i asortyment (a w sumie to dobrze im tak ;p).

Poza piwną ofertą w sobotę na Targach były prowadzone dwie piwne prelekcje. Niestety w języku angielskim, bo prowadzący je byli członkami EBCU, którzy przyjechali na Galę Bractwa Piwnego, ale o tym poniżej. Jeden wykład charakteryzował piwa belgijskich Trapistów, a drugi nowofalowe piwa irlandzkie. Był też Kurs Kiperski prowadzony przez Maćka Chołdrycha, ale tu były już zapisy (przez internet), gdzie decydował refleks oraz zapewne łut szczęścia. Tylko osiemnastu szczęśliwców mogło w ramach wejściówki skorzystać z tego kursu. Ja jakoś specjalnie nie żałowałem mojej absencji w tym wydarzeniu, bowiem już dwa razy uczestniczyłem w podobnym evencie. Aha, był jeszcze warsztat otwarty odnośnie warzenia piwa w domu oraz gotowanie piwnych potraw przez Roberta Makłowicza.


Niewątpliwym plusem tej trwającej trzy dni imprezy były bardzo konkurencyjne ceny, których bym sobie życzył na innych polskich festiwalach. Tak jak wspominałem wejście było niby biletowane, ale w cenie 13 zł dostawałeś trzy żetony, każdy o wartości 2 zł, bo tyle właśnie kosztowała próbka 125ml. Z tego co zauważyłem wszędzie można było kupić mniejszą pojemność niż tradycyjne pół litra, co oczywiście powinno cieszyć każdego piwnego degustatora. Cena za pół litra piwa z nalewaka nie przekraczała 8 polskich dukatów, a np. za 0,25 L płaciło się odpowiednio mniej, czyli cztery złocisze. U niektórych browarników była także pojemność 0,33 i wszędzie oczywiście obowiązkowo 0,125 litra, tak więc dla każdego coś odpowiedniego. Ceny butelkowe były właściwie bardzo podobne, np. wszystkie butelki z Bednar i z Olbrachta za ‘siódemkę’, to w zasadzie ceny promocyjne, niekiedy tańsze niż w sklepie! AIPA z Koreba była droższa, bo kosztowała mnie równe 8 PLN! No i Bierhalle również nie należało do najtańszych, ceny jak to w browarze restauracyjnym trochę ponad dyszkę. Jednak ogólnie rzecz ujmując można było się sowicie napić, nie rujnując przy tym zbytnio domowego budżetu.
Drugim plusem i chyba już ostatnim były względnie małe kolejki – maks dziesięć osób, które były obsługiwane mniej więcej w 5-10 minut. Oczywiście tyczy się to tych najbardziej obleganych browarów, bo przy większości stoisk nie stało się dłużej niż minutę. Kolejek w WC nie odnotowałem, podobnie przy myjkach. Dacie wiarę? Były myjki do szkła!






































Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że była to impreza dla piwnych Januszy, by nie rzec ciemnoty, która nie do końca wie, co to jest piwna rewolucja i która to, dopiero co zaczyna przygodę z tym ciekawszym piwem, uwalniając się stopniowo z koncernowego matrixa. Dla każdego piwnego świra, wyjadacza (co to z niejednej warzelni piwo pił) i fanatyka piwowarstwa nowofalowego wiało tu nudą jak cholera.

Na szczęście moja obecność tam nie trwała dłużej niż dwie godziny, bowiem punktualnie o 18 przeniosłem się na drugie piwne wydarzenie, które ściągnęło mnie tego dnia do Łodzi.

Gala Bractwa Piwnego


Wielki Mistrz Bractwa Piwnego Sara Nabrdalik
Gala Bractwa Piwnego odbywała się w Sali Widowiskowej Politechniki Łódzkiej, jakieś dwa rzuty martwym kotem od wspomnianych Targów. Ideą tej gali było wręczenie po raz pierwszy w historii w jednym miejscu i w jednym czasie wszystkich nagród i wyróżnień, które Bractwo Piwne przyznało za 2014 rok: Piwo Roku, Restauracyjne Piwo Roku, Złoty Chmiel, Domowy Piwowar Roku, Mikrobrowar Roku oraz Gospoda Roku. Generalnie gala ta była zwieńczeniem kilkudniowych wydarzeń, na które składał się także 51 Mityng EBCU (Europejskiej Unii Konsumentów Piwa, która zrzesza 13 krajowych organizacji konsumentów piwa z Unii Europejskiej, w tym Bractwo Piwne) oraz debata akademicka pt. „Różnorodność piwa. Rola technologii, browarów i konsumentów”.
Oczywiście wszystko to nie działo się bez konkretnego powodu, a raczej kilku powodów. W tym roku bowiem przypada okrągła 20-ta rocznica Bractwa Piwnego, 25-ta rocznica Europejskiej Unii Konsumentów Piwa (EBCU), 15 rocznica Bractwa w EBCU oraz 70-ta rocznica istnienia Politechniki Łódzkiej.

Do Łodzi przyjechało całkiem sporo tzw. delegatów EBCU z 11 krajowych stowarzyszeń. Poza sprawami służbowymi mieli oni możliwość zwiedzenia Bierhalle, browaru Księży Młyn oraz oczywiście Targów Piw Regionalnych Piwowary, gdzie uczestniczyli w zamkniętej dla osób trzecich degustacji polskich porterów bałtyckich. Co jeszcze robili nie wiem, ale można się tylko domyślać...
Sama gala, jak to gala – krawaty, garnitury, gratulacje, uśmiechy, sporo pompatycznych przemówień, odbieranie dyplomów i statuetek i takie tam dyrdymały. Dla tych, co ostatnie miesiące przespali pod kamieniem przypomnę kogo i za co wyróżniło Bractwo:

Od lewej: Danut Gut (dyrektor Biura Zarządu ZPPP Browary Polskie), Andrzej Olkowski (prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich, Browar Kormoran), Krzysztof  Lechowski (prezes PSPD)


Radosław Leda i Krzysztof Ozdarski z Browaru Jedlinka

Piotr Fałat (Kufle i Kapsle)

Z prawej Tomasz Kruz
Po części oficjalnej nadeszła w końcu pora na to, co tygrysy lubią najbardziej – porządny i nader urozmaicony poczęstunek, a wraz z nim dwa rotujące krany, z których lały się całkiem niezłe napitki, np. AIPA z Kormorana, Pszeniczny Pan z Jedlinki, czy rauchbier (Darth Lager) z Redenu. Można było przy tym zażarcie podyskutować z innymi pasjonatami piwa, wymienić poglądy, a jednocześnie zrelaksować się, no i w końcu odpocząć. Z racji tak wielu rocznic nie zabrakło też ogromnego tortu oraz specjalnie na tę okazję przywiezionego tripla z Belgii w ogromnej, 3-litrowej butelce!!
Takie galę to ja rozumiem, a nie jakieś tam targi piwne... 









Komentarze

  1. szczerze mówiąc, to poniekąd żałuję że nie miałem jeszcze okazji spróbować nic z edi'ego. to jest taki ed wood polskiego browarnictwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałem kilka okazji, ale nigdy nie skorzystałem i jestem z tego dumny! ;p

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki