Przejdź do głównej zawartości

WRĘŻEL DIPA

Na obecną chwilę przedostatnim piwem z Browaru Wrężel jest DIPA (Double India Pale Ale). Wbrew powszechnie panującym trendom nie jest to jednak podwójna American IPA, lecz podwójna New Zealand IPA, gdzie role pierwszoplanowe  powinien grać chmiel Rakau i Waimea oraz niemiecki Magnum. Nie są one może taką petardą cytrusów i tropików jak ich amerykańscy kuzyni, lecz kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nowa fala to tylko Stany Zjednoczone Ameryki.
Browar Wrężel jak do tej pory to bardzo mocny zawodnik na polskiej scenie rzemieślniczej. Każde ich piwo to górna półka polskiego craftu, na której nigdy się nie zawiodłem.
Stali czytelniczy wiedzą, jak bardzo lubię wszelakie objawy APA, AIPA, BIPA, czy IIPA/DIPA. Ludzi kochani przecie każdy przedszkolak od dawna już wie, że nowofalowe odmiany chmielu robią robotę!
Bez ogródek więc powiem, że DIPA od Wrężela, mająca goryczkę na poziomie 92 IBU to nielichy zawodnik, mogący powykręcać gębę niejednemu fanatykowi sowitej goryczki. Czy ze mną tak właśnie się stanie?


Niemal wszystkie trunki od Wrężela mają iście królewską pianę i nie inaczej jest z DIPA. Kremowej barwy czapa rośnie do bardzo okazałych rozmiarów i skubana w ogóle nie chce opadać. Sporo trzeba było czekać na możliwość dolewki. Jej struktura jest średnio ziarnista, a konsystencja puszysta i trwała. Do tego w przepiękny sposób zdobi ścianki – naprawdę rewelacja.
Piwo jest lekko mętne, a jego kolor to połączenie miedzi i bursztynu. Wysycenie optymalne, czyli na średnim poziomie intensywności.
Na, a jak tam zapaszek? No z przykrością muszę stwierdzić, że tym razem szału nie ma. Dominantą jest tutaj potężna dawka słodu, wspierana po bokach przez biszkopty i dość solidny karmel. Co gorsza przypałętał się tu ten nieszczęsny diacetyl (masełko jest nader wyraźne). Spodziewanej Nowej Zelandii natomiast jest raczej niewiele, gdzie niegdzie tylko spośród morza słodu, karmelu i masła wynurza się jakiś cytrus, czy tropik w postaci mango i liczi. O jakiejkolwiek żywicy, czy iglakach można tylko pomarzyć. Nie mrzonką, lecz rzeczywistością jest za to alkohol, który na swój sposób drażni moje górne drogi oddechowe. Nie jest to jakaś wielka tragedia, ale trzeba otwarcie przyznać, że jest słabo.

W smaku na szczęście jest już odrobinę lepiej. Nie mniej jednak nadal nie sposób popaść w jakąkolwiek euforię. Diacetyl, który dawał się we znaki w aromacie tutaj jest dużo lepiej ukryty, niemal nie przeszkadzający. Prym nadal wiodą potężne klimaty słodowe, oblane dookoła słodkawym karmelem, wpadającym nawet w rejony toffi. Nieco dalej rządy sprawuje spora doza alkoholowych niuansów, które skutecznie uprzykrzają całą degustacje, łącząc się pod koniec z niezbyt przyjemną, tępą i bardzo mocną goryczką. Chmielowa goryczka, jak na 92 IBU przystało jest solidna i trochę zalega. Może nie byłoby tak źle, gdyby nie była tak bardzo alkoholowa. Nowofalowe lupuliny pod postacią subtelnych cytrusów i ulotnych tropików pełnią w tym dramacie tylko i wyłącznie rolę statystów, a tak nie powinno być w Imperial IPA.
Piwo jest dosyć ciężkie w odbiorze i to nawet pomimo odpowiedniej pełni i co najwyżej średniej treściwości. Pijalność także nie jest zbyt wysoka - chyba po raz pierwszy mam problemy z dopiciem jakiejś ipy, bo styl ten przecież uwielbiam. Oczywiście jest to zasługa przede wszystkim ordynarnej goryczki, ogólnego braku harmonii oraz nazbyt wysokiego poziomu etanolu. Nie mniej jednak sam aromat (mało owoców, diacetyl) również nie pozostaje bez winy.
Po całej serii bardzo dobrych trunków w końcu trafiła kosa na kamień. Browar Wrężel w końcu wypuścił słabiznę. Nie wiem, co może być tego przyczyną – nieodpowiedni dobór chmieli, jakaś wpadka na warzelni, czy może problemy podczas fermentacji? A może wszystkiego po trochu?
OCENA: 4/10
CENA: nieznana
ALK.8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 16.09.2015
BROWAR WRĘŻEL//BROWAR ZARZECZE

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki