Drugim premierowym napitkiem z Fabryki Piwa, który
wrzucam na ruszt jest Deep Space w brytyjskim stylu Foreign Extra Stout.
Najogólniej można by powiedzieć, że jest to taki wzmocniony Dry Stout –
bardziej palony, mocniej nachmielony, bardziej gorzki i bardziej ekstraktywny,
ale nadal raczej wytrawny.
Zanim przejdę do meritum niniejszego wpisu, pochylę się nad
opakowaniem, a konkretnie nad samą etykietą. Pewnie już wiecie, że ety z
Fabryki Piwa są spójne stylowo i koncepcyjnie, a poszczególne obrazki
korespondują z nazwą każdego piwa. Powszechnie wiadomo, że obrazkowe etykiety
mają swoich zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników, jakkolwiek myślę, że
akurat tym rysunkom nie brakuje oryginalności. Nie ma tu mowy o nudzie, czy
rutynie – całość niejedną osobę może zaintrygować, bowiem nie wszystkie
składowe do siebie pasują, a skojarzenia z Monty Pythonem są jak najbardziej na
miejscu.
Co prawda wszystkie cztery piwa z pierwszego rozlewu nie
cechują się zbytnią estetyką (trochę krzywo naklejone ety, pęcherze powietrza,
zmarszczenia, itp.), ale wynika to nie tyle z opanowywania nowej etykieciarki w
Browarze Cystersów, co z pewnych
nieprawidłowości ze strony drukarni, która niezbyt fachowo wykonała swoją robotę.
Deep Space to iście diabelsko czarne piwo, które powinno
charakteryzować każdego rasowego stouta - zero jakichkolwiek
przebłysków, zero refleksów! Dobre wrażenie potęguje piękna i stylowa piana o
jasno brązowej barwie, drobnej strukturze i sporej objętości. Czapa opada w
średnim tempie, nieznacznie brudząc przy tym szkło.
Wysycenie tego specjału jest raczej niskie, drobne i
perliste. Doskonale pasuje do tego czarnego w charakterze trunku.
Nie przepadam zbytnio za stoutami, ale ten mi bardzo
zasmakował, może dlatego, że w zasadzie jest on mało wytrawny, a bardziej
słodki. Wychodzi więc na to, iż jest to tzw. wersja tropikalna Foreign Extra
Stouta. Gładkość ciemnych, lekko palonych słodów doskonale koresponduje
tutaj z bardzo wyraźną czekoladą i nienachalnymi śladami średnio mocnej kawy. W
tle pobrzmiewają subtelne echa chmielu, kwaskowych wtrętów i nieznacznej
ziemistości, a całość wieńczy zwiewna nutka palonego jęczmienia oraz łagodnej i
krótkiej goryczki od niego pochodzącej. Bardzo fajnie to smakuje, choć balans
jest wyraźnie przesunięty w stronę słodyczy.
Średnio intensywny w wymowie aromat oferuje swoisty mariaż
łagodnej, niezbyt mocnej kawy i względnie obfitej czekoladowości, podsyconej z
lekka śladami lukrecji i melasy. W tle robotę robią ciemne, opiekane słody,
choć daleko im do spodziewanej jak na stouta paloności. Gdy się mocniej
sztachnę, to jestem w stanie wyczuć lekkie, wręcz marginalne elementy suszonych
owoców i alkoholu, który jednak w żadnym wypadku nie przeszkadza i kojarzy mi
się z niektórymi szlachetnie alkoholowymi porterami bałtyckimi. Całość pachnie
nader słodko i dzięki temu niejednego może ten zapach zaskoczyć, tymczasem wystarczy
zerknąć na opis tego stylu wg BJCP, gdzie owocowe estry, niska paloność i spora
słodycz są jak najbardziej dopuszczalne.
Piwo jest bardzo gładkie w smaku, aksamitne, treściwe i nie
brakuje mu pełni. Fakt – jest słodkawe, ale z pewnością nie ulepkowate, czy
zalepiające. Pije się szybko i z nieskrywaną przyjemnością. Chwilami przypomina
portery bałtyckie, tylko woltaż i pełnia się nie zgadzają.
Fani mocno palonych słodów, solidnej goryczki i mocnej kawy
mogą poczuć się zawiedzeni, ale ja do nich nie należę, bo piwo właśnie dzięki
swojej „inności” bardzo mi smakowało.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK.6,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.10.2015
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.10.2015
FABRYKA PIWA//BROWAR MARYSIA
Komentarze
Prześlij komentarz