ALK.4,2%. Czy Ognie Szczęścia faktycznie dają szczęście
(przynajmniej podczas degustacji)? Mam nadzieję, że tak. Jest to ostatnia jak
do tej pory, tegoroczna nowość od chłopaków z Pinty, ale na pewno nie ostatnia
w ogóle. Styl irish red ale, nie wiele mi mówi o cechach organoleptycznych
takiego napitku. Czeka mnie więc podróż w nieznane, wycieczka w pełną tajemnic
piwną krainę nowych doznań smakowo-zapachowych.
Piwo ma rzadko spotykaną, czerwono-miedzianą barwę i bardzo
niskie nasycenie dwutlenkiem węgla. Jak dla mnie na pewno za niskie. Piana jest
również bardzo niska, drobnoziarnista o odcieniu ecru. Jak to przeważnie bywa w
przypadku Pinty, długo nie gości na powierzchni piwa.
Średnio intensywny i aksamitny zapach jest mieszanką palonych
słodów, lekkiego karmelu i czerwonych owoców, gdzieś w tle majaczy postać
delikatnego, aromatycznego chmielu. Przeciętność rzuca się w oczy niczym Wieża
Eiffla w Paryżu.
Smak początkowo wydaje się być wodnisty, jednak z czasem
treściwość wzrasta do przyzwoitego poziomu. Duża słodowość i prażone muśnięcie
płynnie przechodzą w lekką kwaskowatość, niuanse kawowe i lekko zalegającą,
chmielową goryczkę, która nie jest zbyt ostra.
Piwo dobrze wchodzi, jest łagodne i lekkie w smaku,
treściwość na odpowiednim poziomie, końcówka zdecydowanie wytrawna i pełna.
Ognie Szczęścia na pewno nie są szczytem możliwości Browaru
Pinta, aczkolwiek niewiele można temu trunkowi zarzucić. Wszystko jest tu na
miejscu (no, może oprócz trwałej piany), we właściwy sposób poukładane i
dopracowane. Chciało, by się rzec: Pinto chcemy więcej takich piw!
OCENA: 8/10
CENA: 5,70ZŁ (Skład Piwa)
BROWAR PINTA//BROWAR NA JURZE
Komentarze
Prześlij komentarz