Przejdź do głównej zawartości

AKADEMIA PILSNER URQUELL W WARSZAWIE


Zainspirowany ostatnimi wydarzeniami i rozmowami z innymi blogerami postanowiłem otworzyć nowy dział na moim blogu – Publicystyka. W tym dziale będą pojawiać się wpisy z moich wycieczek, wydarzeń ze świata piwa i moich własnych przemyśleń dotyczących piwa i całej otoczki. Na pewno nie będzie tego dużo, gdyż w dalszym ciągu główny nacisk będę kładł na piwne recenzje. Chciałbym, aby ta stronka przede wszystkim była swego rodzaju bazą danych o polskich piwach. Publicystyka będzie tylko dodatkiem.
Proszę mi wybaczyć mój brak profesjonalizmu oraz różne błędy i niedociągnięcia, gdyż jest to mój debiut dziennikarski. 

Mówiąc ostatnie wydarzenia miałem na myśli Akademię Pilsnera Urquella, która odbyła się w Warszawie w dniach 1-2 grudnia. Miejscem akcji był Pub Kompanii Piwowarskiej wraz z biurami na 18-tym piętrze wieżowca Warsaw Financial Center. Trzeba przyznać, że ludzie pracują tu na wysokim poziomie ;> 

W praktyce były to warsztaty, czyli szkolenia mające przygotować blogerów do piwnego, międzynarodowego egzaminu Cicerone Certified Beer Server.
Na zaproszenie wysłane przez Marlenę Żukowską w stolicy pojawiło się dziewięciu blogerów, czyli stosunkowo niewielu. Szkolenie prowadził znawca piwa Maciek Chołdrych (Piwoznawcy.pl). Trzeba przyznać, że chłop wie co robi i jest w tym dobry. Wiedzy na pewno mu nie brakuje. Za barem czas umilał nam Patryk z Kompanii Piwowarskiej – ambasador marki Pilsner Urquell oraz Łukasz, który razem z Marleną reprezentował Agencję RC2.
Na początku Maciek poruszył temat surowców do produkcji piwa i samego procesu warzenia, następnie było o łączeniu piwa z jedzeniem i tu akurat zdałem sobie sprawę jak znikoma jest moja wiedza na ten temat. Była też mowa o tym jak powinno się oceniać piwo, jak degustować i wąchać, czyli sensoryka piwna w pigułce (o pigułkach będzie też mowa dalej).
W między czasie oczywiście delektowaliśmy się Pilsnerem Urquellem. Później omówiliśmy sobie poszczególne style piw, a na zakończenie pierwszego dnia warsztatów coś, co bardzo mi się spodobało – blind tasting, w którym było 6 piw do odgadnięcia. Ze stylami nikt raczej nie miał problemu, gorzej już było z poszczególnymi markami. Ale i tak wspólnymi siłami udało się nam odgadnąć większość z nich.

Zdjęcie za zgodą Małe Piwko
 Po tych wszystkich „męczarniach” przenieśliśmy się do pubu Gorączka Złota, w którym miała miejsce premiera nowego i bardzo wyjątkowego piwa od Pinty – Koniec Świata. O samym piwie napiszę jak tylko będę miał wersję butelkową, gdyż w barze, gdzie jest z milion zapachów, tłok i hałas ciężko jest ogarnąć temat. Jako, że Gorączka Złota nie jest największym lokalem w Wawie (więcej metrów kwadratowych ma chyba mój pokój!), po godzinie stania w niesamowitym ścisku, udaliśmy się do PDSL(Po Drugiej Stronie Lustra). Tu już było znacznie więcej miejsca i znacznie więcej piw do wyboru. Sześć kranów i z kilkadziesiąt marek piw w wielkiej lodówce robiło wrażenie. Potem hotel, kilka godzin snu i pobudka. 

Następny dzień szkoleń zaczęliśmy od...... piwa oczywiście. Fajnie jest mieć do dyspozycji nalewak z zimnym Pilsnerem Urqullem i to za darmo oczywiście!
Drugi dzień Maciek zaczął od zasad serwowania piwa z butelki i z beczki, następnie było o piwnych rytuałach jakie panują w różnych krajach. 

Na zakończenie sławetne pigułki – do dziewięciu kufli piwa Tyskie w celach szkoleniowych dodano po jednej kapsułce „magicznego proszku”, mającego wywołać określone cechy niepożądane w tym piwie, czyli wady. Najbardziej zapamiętałem kwas izowalerianowy, objawiający się zapachem potu i śmierdzących skarpetek oraz kwas masłowy, który pachnie jak wymiociny niemowlaka. Były też w miarę przyjemne aromaty, jak fenole pachnące goździkiem, diacetyl (maślaność, karmelkowość), a także słynny DMS (gotowane warzywa), czy kapranian etylu o zapachu anyżu i pieczonych jabłek.

Finisz uprzyjemnił nam Bartek Nowak (Małe Piwko), który dał nam do spróbowania piwo własnego wyrobu – altbiera z dodatkiem jaśminu, który pachniał przepięknie i równie dobrze smakował.
Jak więc widać było ciekawie i pouczająco. Do egzaminu, który każdy z nas może zrobić on-line musimy się jeszcze indywidualnie pouczyć, nie mniej jednak warsztaty z pewnością nie poszły na marne. Trochę wiedzy udało mi się wchłonąć, chociaż gąbką nie jestem.
W tym miejscu wypada mi tylko podziękować Marlenie, Maćkowi, Patrykowi i Łukaszowi za mile spędzony czas. Ktoś podsunął temat, że następne spotkanie za rok mogłoby być w Pilznie.....
Ja jestem na TAK.


Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

Chimney - Sztos Alert!

  Czas na kolejny debiut na łamach Piwa Naszego Powszedniego – przed wami Browar Moon Lark (a raczej tylko jego piwo). Jest mi niezmiernie miło zapoznać się z nowym przybytkiem. Moon Lark (po naszemu: księżycowy skowronek) wystartował w 2022 roku i jest to browar stacjonarny, mieszczący się w miasteczku Poręba, rzut krowim plackiem od Zawiercia. Głównym piwowarem, a zarazem jednym z dwóch właścicieli jest znany w środowisku Paweł Masłowski. Tak, ten sam, który przez wiele lat warzył piwa dla Browaru Pinta. Między innymi jeszcze w Zawierciu, a później w Wieprzu. Jego wspólnikiem jest Michał Bartosik. Co ciekawe, Moon Lark to nie tylko browar, ale również miodosytnia i seltzerownia. Ich kolejnym wyróżnikiem jest to, że leją tylko w puchy. Piwem, które u mnie debiutuje jest Chimney – Smoked Baltic Porter wędzony dymem z drewna bukowego. Trunek ten został uwarzony specjalnie na tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego. No i super. Polska porterem bałtyckim stoi i już! Piwo w szkle wyg

Bojanowo Porter Pomarańczowy

  Przedstawiam wam pierwszy w Polsce porter bałtycki z pomarańczą! Piwo ukazało się tuż przed tegorocznym Baltic Porter Day, więc wciąż możemy uważać je na nowość. Być może gdzieś już o nim słyszeliście, ale poznajcie też moje zdanie. Przyznam się, że strach jest. Może nie bardzo duży, ale jednak. Wszak to Bojanowo, ale z drugiej strony klimaty pomarańczowe uwielbiam. Poza tym myślę, że z ciemnymi, porterowymi klimatami może to nieźle zagrać. Gwoli ścisłości - w składzie nowinki od Bojanowa znalazł się sok pomarańczowy, jak również skórki z pomarańczy. Bazą tego napitku jest oczywiście regularny Bojanowo Porter , który sam w sobie jest całkiem niezłym piwem. Zobaczmy co wyszło z tego eksperymentu. Piwo wygląda zwyczajnie – jest praktycznie czarne i nieprzejrzyste. Na wierzchu mieni się niewysoka, acz drobna i puszysta pianka koloru beżowego. Smak jest… na pewno niespotykany. Wyraźnie czuć skórkę pomarańczy (nieco mniej sam sok), ale są też nuty porterowe, tj. ciemne słody, pie

Miłosław & Makłowicz - ArcyLager

  Jak „płodny” jest Browar Fortuna każdy widzi. Co rusz jakieś nowe wymrażanki, a to współpraca z Makłowiczem, a to nowe wcielenie porteru bałtyckiego. Czasem jakaś nowa Fortuna też się pojawi. Naprawdę jest tego sporo. W tym tygodniu jednak „Ostajewski i spółka” przeszli samych siebie, serwując nam, aż trzy nowości. Praktycznie na raz! Jedną z nich jest kolejna kucharska kooperacja. Miłosław & Makłowicz – ArcyLager. Jak głosi dopisek „warzony z ryżem”. Cóż, zbytnio odkrywcze to to nie jest. Od razu ciśnie mi się na usta: nie lepiej było uwarzyć ArcyStouta, ArcyBocka lub ArcyWeizena? Jednakże po przeczytaniu składu wiemy o wiele więcej. Do piwa tak naprawdę dodano płatki ryżowe, a także zieloną herbatę Genmaicha z prażonym ryżem, sok z imbiru oraz sok z cytryny. Tak, skojarzenia z Dalekim Wschodem są jak najbardziej na miejscu.  ArcyLager pieni się jak oszalały. Bielutka pierzynka jest nader puszysta, średnio pęcherzykowa i dosyć trwała. Zostawia wyraźne zacieki na ściankach.