Końcówka 2019 roku to dla Browaru Wrężel szczególne
chwile. No bo przecież piąte urodziny browaru ma się tylko raz, a poza tym
Adrian i spółka poszli w crowdfunding.
Śladem wielu innych browarów można rzec. Zebrali już grubo ponad bańkę (akcja
wciąż trwa), a celem jest przeszło 4 miliony. Oczywiście po to, by zbudować
swój własny browar. Działka już jest, więc pewnie dopną swego, czego im
oczywiście życzę.
Z okazji 5 urodzin Wrężel wypuścił specjalne, limited edyszyn piwo o pojemności aż 750ml,
co jest rzeczą niemal niespotykaną w polskim krafcie. Tropical Wild to nieźle
pokombinowany skurczybyk. Generalnie jest to IPA z dodatkiem owoców
tropikalnych i dzikich drożdży z rodzaju Brettanomyces.
Żeby było jeszcze ciekawiej całość leżakowała sobie w beczkach po Whisky Slyrs (jest jeszcze wersja po Bowmore). Moja butelka nosi nr 4080. To
tyle gwoli ciekawostek. Pora przejść do konsumpcji.
Przelewam. Jak to zwykle po leżakowaniu w drewnie
piana jest znikoma. Barwa piwa dosyć ciemna, taka bursztynowa lub herbaciana
jak kto woli. Jest też wyraźne zamglenie.
W smaku jest naprawdę dziwnie. Z jednej strony
owocowo, czuć tutaj ten tropikalny wsad – ananas, czerwona pomarańcza, mango,
liczi, granat. Z drugiej dziko – nuty funky
są dosyć wyraźne i niekoniecznie dobrze komponujące się z tym rześkim, owocowym
zacięciem. Wyczuwam stajnię, siano, skórzany pasek i stare drewno. Dodatkowo
piwo jest nieco kwaskowe i to niestety w tym negatywnym znaczeniu. Ma się
wrażenie jakby trochę skisło, tudzież zaczęło się psuć. Być może to wina tych brettów, a może i również niewielkiego
już zakażenia innymi niechcianymi żyjątkami. Tego nie wiem, ale finalnie wypada
to tak sobie. Na drugim planie pojawia się spora doza żywicy, igliwia i
cytrusów (głównie czerwony grejpfrut). Jest też i konkretna, żywiczna goryczka
(w końcu to IPA). Niestety bardzo mdła, tępa, szorstka i zalegająca. Aż zanadto
kontruje nikłą w smaku słodowość. W tle bardzo, ale to bardzo subtelne echa Whisky. Plus natomiast za doskonałe
ułożenie. Zupełnie nie czuć tych 8,5% alko.
Aromat jest dosyć podobny, ale nie identyczny. Cały
czas dominują słodkie owoce tropikalne, ale jakby lekko nadpsute. Ta dziwna
kwaskowość nie daje mi spokoju. Mam wrażenie, że to wczesne etapy fermentacji
tychże owoców, czego efektem będzie winczacho
;) Bretty swoją drogą są obecne, choć
chyba mniej wyraźne niż w smaku. Majaczy mi tu lekka nutka siana, siodła i
końskiej derki. Dalej mamy akcenty cytrusowe (limona, grejpfrut), żywiczne oraz
słodowe. W tle zwiewnie powiewa odrobinka kwiatów i dębiny. Chwilami natomiast
dociera do mnie swoista ziemistość oraz nuty piwniczne i Whisky. Chociaż swoją drogą, chyba bardziej to autosugestia niż
faktyczne odczucie. Znowu spory plusik należy się za zajebiste ułożenie. Etanol
schowany jest perfekcyjnie.
Dziwne piwo to chyba jego najlepsze określenie. O
ile jeszcze dzikie klimaty są tu dobrze wyczuwalne, o tyle wpływ beczki
pozostał ledwie co zauważalny. Bretty
swoją drogą, ale ta nadmierna kwaskowość nie daje mi spokoju i skutecznie
obniża pijalność. Piwo jest bardzo pełne w smaku, dosyć wytrawne i dobrze
zbalansowane (ze względu na konkretną goryczkę, może nawet, aż za konkretną). Największą
superlatywą jest tu zatem bardzo dobre ułożenie. Naprawdę nie czuć z jakim
woltażem mamy do czynienia.
Mimo to, ciężko mi się to pije muszę przyznać. Może
i nie odczuwam tej mocy, ale sumarycznie pijalność nie jest zbyt duża. Cały
czas mam wrażenie, że coś poszło nie tak. Niesmak pozostaje. A może po prostu
nie jestem fanem zakraplania brettów do
jasnego, nowofalowego piwa i starzenia go w beczce po Whisky?
OCENA: 4/10
CENA: nieznana
ALK. 8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 2025 (ha, ha, ha)
BROWAR WRĘŻEL
Komentarze
Prześlij komentarz