Książęce Pierwsze Zbiory to wy znacie?
Może ktoś pomyśleć, że to jakaś nowość od KP, ale
nic bardziej mylnego. Piwo to pojawiło się już dosyć dawno temu – dokładnie w
2014 roku! Szok, co nie? Tyle, że wtedy nazywało się Książęce Świeży Chmiel i
było dostępne tylko sezonowo, tylko w wybranych pubach i restauracjach i tylko
z beczki. Taki był po prostu zamysł macherów z KP. Tuż po zbiorach chmielu uwarzyć
piwo z całych, świeżych szyszek chmielowych, rozlać je do beczek i puścić w
obieg do lokali mających umowę z Kompanią. Ów zamysł zmienił się jak widać w
zeszłym roku, kiedy to piwo rozlano także do butelek i wysłano do największej
sieci handlowej w Polsce. Ja naprawdę szanuję KP za coroczne warzenie piwa ze
świeżym, nieprzetworzonym chmielem. Tylko czemu dopiero teraz dajecie możliwość
skosztowania go szerszemu gronu społeczeństwa?
W składzie mamy Marynkę i Lubelski. Żadne
zaskoczenie. Goryczka ma wynosić 24 IBU, więc zapowiada się dobrze zbalansowany
lagerek. Sprawdźmy to.
Piwo jest oczywiście idealnie klarowne,
złocisto-żółte w barwie. Ładnie się prezentuje z tą bujną czapą białej, gęstej
i drobnej piany, która skądinąd jest naprawdę trwała. Do tego pięknie lepie się
do szkła.
Niestety czar pryska przy pierwszym łyku. Pustka w
smaku spoliczkowała mnie niczym Godlewska Ewelonę podczas warzenia do Fame MMA.
Do tego piwo jest tak dziwnie kremowe w odczuciu. Można powiedzieć, że gładkie,
ale zarazem nieco mdłe. Ma się wrażenie dodania do piwa czegoś obcego, czegoś
sztucznego, co pozostawia na ściankach jamy ustnej pewną niewidzialną błonkę,
„filtr”. Rozumiecie? A tak w ogóle to mamy tu typowo słodowe klimaty. Na
szczęście niezbyt ordynarne, czy nachalne. Słód oczywiście w formie zbóż i
herbatników. Chmielu niewiele, no ale coś tam pobrzmiewa w oddali. Choć
bardziej jest to trawa i liście tytoniu, aniżeli czyste chmielowe nuty.
Goryczka może i faktycznie posiada deklarowane IBU. Jest zauważalna, smukła
i szlachetna. Z pewnością jest to bardziej goryczkowe piwo niż typowy
koncernowy sikac. Ogólnie jednak smak nie porywa, ani na sekundę.
W zapachu jest już znacznie lepiej. Pojawia się
pewna doza rześkości, której tak brakowało na języku. Tu faktycznie czuć
chmiel, świeżo skoszoną trawę, świeże liście tytoniu, a nawet nieśmiałe owoce w
oddali. Coś jakby skórki cytrusowe i czerwone owoce. Tuż obok czai się lekka i
w miarę przyjemna słodowość typu chlebowo-zbożowego. Aromat jest dosyć
wyrazisty i naprawdę całkiem wporzo. Aż jestem zaskoczony. Miło się to wącha.
Niestety walory smakowe są naprawdę kiepskie. Piwo
jest puste w smaku, nie ma tu żadnego buchnięcia chmielem, nie ma świeżości i
lekkości. Dominująca słodowość z czasem robi się coraz bardziej przytłaczająca
i mdła. No i jeszcze ten kremowy posmak pozostający na języku. Pijalność także
dużo poniżej oczekiwań. Plusem jest natomiast dobry balans oraz trafnie
wycyrklowana goryczka. Nie za duża, nie za mała, taka w sam raz.
Sumarycznie jednak nie mogę tego piwa polecić.
Książęce Pierwsze Zbiory to zwykła propagandowa nagonka, na którą złapią co
najwyżej mniej świadomi spijacze napoju z pianką. Nie wiem jak wersja beczkowa,
ale butelkę można sobie darować.
OCENA: 4/10
CENA: 2.99ZŁ (Biedronka)
ALK. 5,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.04.2020
KOMPANIA PIWOWARSKA
Komentarze
Prześlij komentarz