W pewny grudniowy weekend Częstochowski Krąg Lokalny
Bractwa Piwnego udał się na kolejną piwną wycieczkę. Tym razem obszarem naszej
eksploracji było województwo Śląskie. Jakbym napisał, że Śląsk to z miejsca zżarli
by mnie językowi puryści, więc wolę być ostrożny w tej materii, ale wciąż
precyzyjny.
„Wesoły autobus” wyruszył punktualnie o godzinie
8.40 rano, by po około dwóch godzinach dotrzeć do naszego pierwszego
przystanku.
Browar
Wirtuozeria
Na obrzeżach Bielsko-Białej u podnóża Koziej Góry
mieści się dość duży kompleks gastronomiczno-noclegowy, w skład którego wchodzi
Restauracja Wirtuozeria oraz Hotel Na Błoniach. W części restauracyjnej jest
niewielki browar urządzony z lekka po góralsku. Wystrój podobał się chyba
każdemu. Ja osobiście byłem zachwycony tymi wszystkimi browarnianymi detalami.
Od sufitu po ściany, kończąc na gustownie urządzonej toalecie z umywalką i
pisuarami zrobionymi z kegów na piwo. Wybaczcie, zazwyczaj nie zamieszczam
fotek z WC, ale to trzeba po prostu pokazać ;) Uwagę mocno przykuwały również
bardzo drobiazgowe, wielopoziomowe makiety przedstawiające wyposażenie oraz
działanie typowego browaru przed kilkoma wiekami.
Jak na browar restauracyjny to oferta piwna jest tam
bardzo bogata. Do wyboru mamy osiem kranów, a piw butelkowych było chyba
jeszcze więcej. Fajnie, bo można było się zaopatrzyć na wynos. Na miejscu
spróbowałem Jasne Męty, czyli klasycznego Hefe-weizena,
który był bardzo smaczny i stylowy. Czasu mieliśmy niewiele, więc na jednym
piwie się skończyło. Do domu natomiast zakupiłem ajpiej, którą kiedyś tam zdegustuję na bloga. Zakres cen był dość
znaczny, ale większość piw oscylowała w graniach 10-12 cebulionów, więc do przełknięcia.
Browar
Pinta
Tak, to był główny punkt naszej wycieczki. Browar
Pinta w miejscowości Wieprz zaczął warzyć piwo w sierpniu 2019 roku, tym samym
rezygnując z produkcji w Zarzeczu. W dalszym ciągu jednak piwa warzone są w
Browarze Na Jurze oraz Browarze Łańcut, gdzie powstaje Pinta Miesiąca.
Browar można powiedzieć, że znajduje się „w polu”,
ale z zewnątrz robi spore wrażenie. Oczywiście nijak się ma do słynnej
wizualizacji z kontenerami w roli głównej, nie mniej jednak jest bardzo ładny.
W środku przeważa surowy beton i na posadzkach i na ścianach, co nie każdemu
będzie się podobać. Oczywiście tam gdzie jest to wymagane jest glazura, czy tam
inna terakota :)
Naszą ekipę częściowo oprowadzał Marek Semla, ale całe opowiadanie spoczęło na
barkach Grzegorza Zwierzyny. Browar to nowoczesne miejsce do szybkiego i
bezproblemowego warzenia piwa. W głównych częściach browaru (warzelnia,
leżakowania, rozlewnia) są specjalne antresole dla wycieczkowiczów jak sądzę.
Po to, by nie plątać się między tankami i nie przeszkadzać w pracy piwowarom i
innym pracownikom. Oczywiście w sobotę kręcił się tam tylko Paweł Masłoński,
ale i tak nie wpuszczono nas na dół. Całe wyposażenie browaru podziwialiśmy z
góry, skąd widok rzecz jasna jest przedni. Grzesiek skrupulatnie odpowiadał na
każde nasze pytanie, ale nie ma sensu tego wszystkiego tu opisywać, bo byście
umarli z nudów. W każdym razie browar ma zdolności produkcyjne na poziomie 16
tys. hl rocznie, kosztował ok 23 mln złotych i wygląda naprawdę efektownie.
Sprzęt lśni nowością, a miejsca jest tam naprawdę dużo np. na dołożenie
dodatkowych tanków leżakowych. Opowieści Grześka słuchaliśmy przy szklaneczce
świeżutkiej Pierwszej Pomocy, która była okrutnie pijalna, rześka, fajnie
nachmielona, mega sesyjna, ale nie wodnista. Piwo klasowe. Machnąłem dwie
szklanki :D
Muzeum
Browaru Żywiec
Dosłownie rzut krowim plackiem od nowego browaru Pinty mieści się Arcyksiążęcy Browar w Żywcu. Samego browaru nie zwiedzaliśmy, ale muzeum już tak. Byłem w tej placówce podajże w 2011 roku, więc mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać. Jednak ku mojemu zdziwieniu część ekspozycji uległa zmianie. O ile sam początek jest identyczny (poza efektami w kapsule czasu), to druga połowa wygląda zupełnie inaczej. Na szczęście tor do kręgli wciąż istnieje!
Ogólnie bardzo polecam to muzeum. Jest bardzo nowoczesne, multimedialne i naprawdę robi duże wrażenie. Jest sporo historycznych eksponatów używanych kiedyś przy produkcji piwa oraz dużo dotykowych paneli z informacjami odnośnie tego zabytkowego przecież browaru. Zresztą jest też przewodnik, który skrupulatnie wszystko opowiada i słychać go bardzo dobrze, bo w kieszeni ma przenośny port podłączony do nagłośnienia muzealnego. Trochę czasu trzeba poświęcić, by przyswoić sobie tą całą wiedzę, ale naprawdę warto. Na koniec wycieczki po muzeum czeka jeszcze zimny Żywiec serwowany w stylowej knajpie w podziemiach browaru. Niestety, mimo że piwo świeże, wprost z leżaka, to i tak było słabe i nader wodniście smakowało. Wypić i zapomnieć.
Browar
Alternatywa
Browar mieści w budynku starej piekarni, co jest już
znanym obrazkiem w polskim krafcie. Zaczęto tu od samego browaru, ale obecnie
jest też i przybrowarniana knajpa, gdzie można napić się piwa i dobrze zjeść. Na
zewnątrz jest jakiś ogródek piwny i całkiem sporo miejsca na letnie plenerowe
imprezy, ale o tej porze roku musieliśmy zadowolić się rzecz jasna tylko
wnętrzem. Wystrój bardzo przypadł mi do gustu, zwłaszcza ta druga, większa
sala, gdzie na jednej ze ścian można podziwiać prawdziwy piec chlebowy, który
za czasów PRL chyba w każdej piekarni wyglądał tak samo. Miejsca jest tam
sporo, a wokół liczne drobne detale, nadające charakteru temu miejscu.
Ja
zamówiłem na początek koźlaka. Piwo całkiem nieźle uwarzone, smaczne, fajnie
opiekane, dobrze zbalansowane i wysoce pijalne. Następnie raczyłem się
Piernikowym, które chyba jest tegoroczną nowością. Jeśli ktoś lubi przyprawy
korzenne, to może być zadowolony. Ja w miarę byłem. Co do samego zwiedzania
browaru to był z tym pewien problem, bo miejsca tam malutko, a nas było
trzydzieści osób. W zasadzie to bardziej przypominało browar restauracyjny.
Koniec końców udało nam się uprosić jedną panią z obsługi i kto chciał to
wszedł pomiędzy tanki. Faktycznie miejscami trzeba było iść gęsiego wyznaczoną
ścieżką, poza tym było tam dość ciemno i drogę oświetlały tylko kolorowe ledy,
co chwila zmieniające kolor. Po prostu nie zapalono nam światła. Trudno, ale
wpaść było warto bo i posiłek mieliśmy bardzo smaczny. Ja zamówiłem ‘ser
smażony na styl czeski’ z frytkami i sosem tatarskim. Pychotka! Co niektórzy
raczyli się ‘diabelsko czornymi żeberkami’ i też sobie chwalili. Naprawdę
świetne miejsce do popijania dobrego piwa przy dobrym jedzeniu. Ceny piw
niewygórowane (większość do 10zł), a szama też w rozsądnych cenach.
Pub
Piekarnia Piwa
Ostatnim punktem naszej eskapady był firmowy pub
Browaru Piekarnia Piwa. Sam browar znajduje się w miejscowości Niezdara, a pub
natomiast w Tarnowskich Górach. Lokal jest dość spory z trzema salami różnej
wielkości. Mamy tu dziesięć kranów i sporo piw butelkowych, co ciekawe także z
innych browarów! Ceny bardzo zachęcające – w zasadzie butelki z Piekarni Piwa
maksymalnie do 10 PLN. Zamówiłem Czyli Czorne (wędzony chili Stout) i
oświadczam, że to najbardziej pikantne piwo jakie w życiu piłem. Naprawdę pali
w rurę, a przecież wiecie, że papryczki chili to moja zajawka i nie są mi
straszne (zazwyczaj). Wieczór zakończyłem szklanką Mocnej Góry. Tu również się
nie zawiodłem – AIPA jak się patrzy. Rześka, wyrazista, goryczkowa, ale
zbalansowana. Wchodzi gładko i jest dobrze pijalna. Do domu zakupiłem natomiast
Zołzę, więc wypatrujcie na blogasku. Wasze zdrowie!
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w
przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły –
już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub
polub mój profil na fejsie ;>
Czy Pinta w Wieprzu ma jakiś wyszynk?
OdpowiedzUsuńNie, ale jak powstanie ten drugi mikrobrowar (Pinta Barrel Brewing) to już będzie :)
Usuń