Wiecie co? Nie lubię zimy. Ten mróz, śnieg, czy może
częściej chlapa i błoto, to po prostu nie dla mnie. Wiecznie coś ciapie z
nieba. Jest szaro, buro i ponuro. Uszy marzną, nos i ręce również. Auto
wiecznie upaprane, obuwie to samo. Syf do domu się wnosi, ehhh… Witamy w Polsce
;)
Dobrze jednak, że dziś towarzyszy mi Ragnar od
Trzech Kumpli. Najarałem się na to piwo, jak student prawa na staż w sądzie. Nie
jest to żadna nowość, ale po prostu nigdzie się z tym trunkiem wcześniej nie
spotkałem. I byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie jeden w wiernych czytelników
bloga, który po prostu sam mi go dostarczył z własnej i nieprzymuszonej woli
(pozdro Marek). Tak więc jest to pierwsze w historii bloga piwo, zdobyte dzięki
uprzejmości jednego z fanów. Bardzo mi miło z tego powodu :)
Ragnar to oczywiście dosyć rozpoznawalny już
imperialny porter bałtycki. Bez żadnych udziwnień, dodatków, czy leżakowania w
drewnie. Parametry robią wrażenie, ale generalnie piwo słynie z bardzo ostrego
i bezkompromisowego smaku, który w zasadzie przypomina RISa. No cóż, nie
pozostaje mi nic innego jak weryfikacja tych doniesień.
Otwieram i ładuję zawartość butelki do szkła. Czarny
to skubaniec jak murzyn po całej dniówce w kopalni węgla kamiennego. Ciecz
pieni się dość obficie. Brązowa, drobna i zbita piana rośnie okazale, lecz
dosyć szybko się dziurawi i opada do symbolicznego pierścienia.
W smaku naprawdę nie ma żartów. Prawdą jest, że
Ragnar bardziej przypomina RISa niż portera bałtyckiego. Piwo jest bardzo
palone, iście kawowe, takie charakterne i zadziorne. Mocna kawa bez cukru i
śmietanki świetnie dogaduje się z sowitą ilością palonych słodów i nie mniejszą
ilością gorzkiej czekolady (80%). Drugi akord to przyjemna popiołowa nuta,
kojarząca się z zanadto przypieczonym spodem od ciasta. Tło wypełniają akcenty
pumperniklu, palonego zboża, ciastek Oreo (bez nadzienia) oraz nieśmiałej
lukrecji. Jest fest czarno. Goryczka też nieźle daje w palnik. Jest wyraźna,
bardzo palona, ostra, chropowata i trochę zalegająca, ale o dziwo pasuje do
całości. Z czasem przechodzi ona w długi kawowy finisz. W całym tym szaleństwie
zapomniałem o woltażu, który jest przecież bardzo duży. Znaczy to, że piwo jest
bardzo dobrze ułożone. Owszem, grzeje w kiszki, ale nie ma mowy o pieczeniu,
czy drapaniu w gardziołku. Bardzo smaczne piwo. Może poniekąd jednotorowe, ale
jakie wyraziste.
W zapachu jest nieco inaczej, ale równie
sympatycznie. Piwo pachnie mocno i zdecydowanie. Zupełnie jakby chciało do nas
krzyczeć „napij się mnie”. Pełno tu różnej maści czekolady. Jest zarówno gorzka
w tabliczkach, jak i ta gorąca do picia. Dodatkowo pojawiają się skojarzenia z
belgijskimi pralinkami, nadziewanymi wiśnią i/lub suszoną śliwką (suszone owoce
zawsze na propsie). Dalej mamy wyraźnie palone słody, otoczone mocną kawą,
palonym jęczmieniem oraz ciemnym razowym pieczywem. W tle natomiast pałętają się
niuanse orzechów, melasy, Oreo i lukrecji. Całość została podszyta eleganckim i
bardzo szlachetnym alkoholem, przywołującym na myśl likier czekoladowo-kawowy. No
świetnie to pachnie. Bogato, wykwintnie i szalenie zadziornie. Jestem na tak :)
Z pewnością lepiej się to wącha niż pije, ale w
zasadzie do samego smaku również nie mam zastrzeżeń. Piwo jest bardzo gładkie,
aksamitne, ale też przyjemnie gęste i oleiste. Po prostu czuć te 26º Plato. Pełnia
rozwala nam kubki smakowe na strzępy. Goryczka natomiast wtrąca wyraźną
wytrawność, sprawiając że balans trochę kuleje o co oczywiście nie mam
pretensji. To piwo ma takie być – mocno palone, mocno gorzkie, zadziorne,
efektywne. Bez kija lepiej nie podchodź ;) Pije się je długo, ale przyjemność z
tego jest ogromna. Ciecz długo pozostaje na języku, jest bardzo esencjonalna,
okrutnie wyrazista i szalenie degustacyjna.
Porteru bałtyckiego próżno tu szukać, ale wrażenia
są niezapomniane! Ragnar nie bierze jeńców.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK. 10,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 16.08.2019
TRZECH KUMPLI BROWAR LOTNY//BROWAR ZAPANBRAT
Komentarze
Prześlij komentarz