O złośliwości aury panującej tego lata
pisałem już w poprzednim poście. Nie zamierzam się tu wkurzać i ponownie
przytaczać moich argumentów. Na cholerę ciśnienie ma mi skakać. Skoro pogoda ma
mnie w dupie, to ja ją też. Dzisiaj wytaczam więc ciężką artylerię. Prawdziwe
działo armatnie wśród piw – RISa.
Mam ich kilka na stanie, ale wybór padł na ruskiego Stouta z Browaru Spółdzielczego. Babskie
się zwie. Nie mam jednak pojęcia dlaczego. Przecież baby… pardon, kobiety zazwyczaj nie gustują w mocarnych i wyrazistych
trunkach. Może dlatego, że to wiśniowy RIS? Naprawdę nie wiem. A właśnie – „wild cherry RIS” brzmi dopisek. Piwo to
bowiem przez pół roku leżakowało sobie z wiśniami. W tym czasie przypadkowo
również zdziczało. Był to efekt niezamierzony o czym browar informuje z tyłu
etykiety (wielkie propsy). Chwalę sobie takie postępowanie i rozumiem je. Jeśli
piwo nadawało się do picia, to czemu mieliby je wylewać? A to, że akurat
skwaśniało, to tylko zwiększa jego oryginalność i wyjątkowość. Fajnie, że
stawiają sprawę jasno, a nie mydlą oczy, jak niektóre browary.
Babskie nalewa się z umiarkowanie wysoką pianą.
Beżową, ale też dziurawą. W efekcie pierzynka opada nader szybko i redukuje się
do postaci cienkiej obwódki i kilku wysepek pośrodku. Piwo jest tylko pozornie
czarne, bo pod światło przebija się ciemno brunatna barwa.
Nie jest to jednak aż tak ważne, bo tutaj tak
naprawdę liczą się tylko wrażenia
organoleptyczne. A jest o czym pisać. Już pierwszy łyk dał mi obraz sytuacji - kwach
pełną gębą. Może nie jakiś ekstremalnie kwaśny, ale aż nadto wyraźny. Zupełnie
jakby ktoś dorzucił tutaj Lactobacillusy. Wiśnia też jest obecna i wyraźna.
Wiśniowy kwasior to dobre określenie. Subtelna czekolada, palony słód i bardzo
delikatna kawa są tylko tłem. Finisz jest lekko cierpki i płynnie przechodzi w
pestkową goryczkę, która jest bardzo łagodna. Wręcz ledwie zauważalna. Wysycenie
niskie, poprawne. Mimo dużego ekstraktu (22) piwo nie jest jakieś gęste, czy
wyklejające. Wchodzi gładko i bez oporów. Zapewne to przez tą kwaśność.
Pozwoliłem się piwu ogrzać, by wydobyć z niego całą
zawartość aromatu, jednak okazuje się, że nie musiałem tego robić. Zapach
bowiem nie jest jakoś mocno rozbudowany (coś jak układ pokoi w moim domu). Oczywiście
dominuje przyjemny kwasek i wiśnia. Sok z wiśni, ale nie taki świeży, lecz
bardziej zleżały już. Spod płaszcza kwaśnej wiśni próbuje się wydostać
stonowana nuta mlecznej czekolady oraz palonych słodów. Z tą palonością to bym
jednak nie przesadzał, bo niewiele jej tutaj. Kwasior skutecznie podciął jej
skrzydła, przez co zapach stał się poniekąd jednowymiarowy.
Wiśniowy RIS z Browaru Spółdzielczego do dość
smaczne, choć dziwne piwo. Dziwne jak na RISa oczywiście. Kwas wyraźnie je
zdominował i przez to ciężko „wyciągnąć” z tego piwa coś więcej niż przejrzałą
wiśnię i umiarkowanej mocy kwasek. Typowo ciemnych klimatów jest tu bardzo
niewiele. Piwo ma średnią pełnię oraz wyraźnie wytrawny charakter. Balans jest
nie za specjalny, bo mocno przesunięty ku kwaśności. Słodyczy bardzo niewiele.
Pijalność jest OK. Piwo pije się dość szybko, zwłaszcza że nie czuć w ogóle
jego mocy oraz ciała. Brawo za doskonale ukryty alkohol.
Nie jest to złe piwo, choć bardzo chciałbym
spróbować je takie, jakie założył sobie piwowar.
Ciekawy eksperyment,
ale ja chyba wolę klasycznie wydanie imperialnego Stoutu.
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK.8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 01.01.2017
TERMIN WAŻNOŚCI: 01.01.2017
BROWAR SPÓŁDZIELCZY
Komentarze
Prześlij komentarz