Przejdź do głównej zawartości

Route 33 AIPA z Browaru Biały

 

Dziś kolejny debiut na moim blogu. Rok 2024 zdecydowanie jest rokiem debiutów, a jakże! Od stycznia, do teraz, na blogasku po raz pierwszy zagościli: Browar Lobster, Moon Lark, Browar Skrzat, Browar Opolski, Browar Bałtów, Browar Gwarek, Magic Road, Browar Wiatr, Browar Mentzen, no i teraz Browar Biały.

Wydaje mi się, że słowo „biały” to skrót od Białystok, aczkolwiek browar tak naprawdę mieści się pod Białymstokiem, w miejscowości Łyski. Właścicielem browaru i głównym piwowarem jest Sławomir Ignatiuk, który rzucił wykłady na uczelni na rzecz własnego biznesu. Pierwsze piwa wjechały do sklepów już dosyć dawno, bo w 2018 roku.

Browar Biały debiutuje u mnie piwem Route 33 AIPA. Nie ma pełnego składu (co zawsze szkaluję), więc nie wiadomo, jakie chmiele tutaj użyto. Wydaje się to być klasyczna amerykańska ipka, choć zaznaczono, że „bez nut karmelowych”. Zatem mówię: sprawdzam.

Piwo długo stało, więc udało się nalać praktycznie idealny klar. Złocista ciecz pieni się dość dobrze. Piana jest drobna, w miarę zbita i długo się utrzymuje przy życiu. Na szkle możemy podziwiać porządny lacing.

Smak jest bardzo rześki i faktycznie bez nut karmelowych. W zamian dużo tu klimatów owocowych – wyczułem soczyste cytrusy (limonka, cytryna, zielony grejpfrut), skórki cytrusów oraz sporo nut zielonych. Na serio wyraźnie trąca mi tu chmielem, świeżo skoszoną trawą oraz liśćmi tytoniu. Dalej pojawiają się nieśmiałe owoce tropikalne typu papaja, marakuja, czy liczi. Daleko w tle natomiast majaczy kapka iglaków, pigwy oraz nut kwiatowych. Goryczka jest dosyć wyraźna, ale szalenie szlachetna, bardzo krótka, miękka i mega gładziutka. Jej profil zahacza o rejony cytrusowo-chmielowe. Słód pełni tu rolę wypełniacza, jest przyjemny, taki rześki, „chrupki”, delikatnie bagietkowy, ale w głównej mierze herbatnikowy. Bardzo fajnie to smakuje. Mniam!
W zapachu jest bardzo świeżo, rześko i owocowo. Cytrusy może już tak nie dominują, lecz bardziej zrównują się z tropikami. Pojawia się wyraźne mango, kaki, papaja i melon. Tuż za nimi podążają przyjemne akcenty chmielu, trawy cytrynowej i świeżych liści tytoniu. Tło zaś zostało obstawione delikatnymi kwiatami, pigwą i agrestem. Słodowość wykonuje tutaj tę samą rolę, co w smaku. Stoi z boku, nie wtrąca się i idealnie wypełnia wolne przestrzenie. Naprawdę pięknie to pachnie.

Route 33 AIPA to gładkie i pełne w smaku piwko o genialnym balansie i świetnej pijalności. Jego wybitnie owocowy profil wnosi mnóstwo świeżości i rześkości. Napitek jest po prostu bardzo smaczny i świetnie wyważony. Jego półwytrawny charakter doskonale tu pasuje.

W rzeczy samej słowo AIPA idealnie opisuje to piwo. Bowiem nie jest to typowy East Coast, ani tym bardziej West Coast. Nie jest to także żadna hejzi, czy vermont ipka. To jest coś pomiędzy. Złoty środek.

OCENA: 8/10

CENA: 8.99ZŁ (Aldi)

ALK. 6,4%

TERMIN WAŻNOŚCI: 10.06.2025

BROWAR BIAŁY

Komentarze

  1. Nie wybuchło to piwo? Mi american stout z tego browaru wystrzelił i zapewnił dobrą godzinę sprzątania

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

Komes Porter Bałtycki Amburana

  Na przełomie stycznia i lutego tego roku w piwnym półświatku mocno zawrzało. Browar Fortuna wydał na świat kolejnego portera bałtyckiego – tym razem z dodatkiem drewna z amburany. Sporo ‘birgiczków’ zaczęło sikać po nogach, nie mogąc doczekać się tej nowości. Wszak południowoamerykańskie drzewo amburana pachnie bardzo intensywnie i charakterystycznie. Co ciekawe, piwo było dostępne dość szeroko (np. w biedrze), ale tylko w zestawach. Kto chciał, to kupił. Ja nie uległem społecznej presji i olałem temat. Do chwili, gdy pewnego dnia rzeczony trunek pojawił się w Auchan solo. Myślę sobie: „biere”. Obecnie Komes Porter Bałtycki Amburana z pewnością nie jest już żadnym nośnikiem sensacji. Dlatego ze spokojem mnicha z Shaolin zdegustuje go sobie i opiszę wrażenia.  Ciemnobrunatne piwo praktycznie jest pozbawione piany. Podczas nalewania syczało, jak jakaś Pepsi, a po paru sekundach niewysoka kołderka piany zupełnie zniknęła. Już od dłuższego czasu jest to problem porterów z Fortuny.