Jak łatwo zauważyć w ostatnich tygodniach Browar Maryensztadt zdominował mojego bloga. Ale spokojnie – nie obrabowałem żadnego busa z dostawą, nie włamałem się na magazyn, nie wygrałem żadnego kuponu w konkursie, nie dostałem „darów losu”, ani też nie wszedłem we współpracę. Tak po prostu się złożyło.
Dziś na ten przykład konsumuję Chocolate Hazelnut Oat Stout. Zakładam, że poziom angielskiego moich czytelników jest na tyle wysoki, aby to bezproblemowo rozszyfrować, lecz nie byłbym sobą, gdybym wszystkiego rzetelnie nie wyjaśnił. Otóż jest to Stout owsiany (o nieco podwyższonych parametrach) z dodatkiem… aromatów czekolady i orzechów laskowych. Zapewne wielu z Was teraz się przeżegna i naciśnie krzyżyk w prawym górnym rogu ekranu. Wiem, że ten temat wciąż wywołuje sporo kontrowersji i zdania są tu wyraźnie podzielone. Nie jest to jednak wpis, który ma tą kwestię roztrząsać. Ja jedynie chcę tu zrecenzować piwo. Proste.
New Black faktycznie jest black. Zresztą, czego można było się spodziewać po Stoucie? Piany jest tu niewiele, bo i wysycenie lichutkie. Gazu praktycznie nie ma.
Piwo jest bardzo gładkie i dosyć pełne w smaku, choć na ”szesnastkę” mi to nie wygląda. Kremowo-aksamitna konsystencja dobrze się sprawdza podczas picia (płatki owsiane zrobiły swoje). Ciecz niemal klei się do podniebienia. Z buta wjeżdżają tu nuty orzecha laskowego i mlecznej czekolady. Tuż za nimi podążają prażone słody oraz rozpuszczalne kakao. W rzeczy samej trochę przypomina to Nesquika. Z tła natomiast możemy wyłuskać subtelne ilości melasy, cukru brązowego i pralinek belgijskich. Samej paloności ledwo co uświadczymy. Całość jest zdecydowanie bardziej prażona, aniżeli palona. Wbrew obietnicy na etykiecie, piwo nie jest do końca wytrawne. Słodycz też się tu znajdzie. Nie mniej pije się to całkiem dobrze. Smaczna rzecz.
W zapachu aromaty są jeszcze bardziej wyraziste, co jest rzeczą zupełnie zrozumiałą. Piwo pachnie jak typowa orzechowo-czekoladowa mieszanka. Gdybym miał do czegoś to porównać, to ponownie użyłbym nazwy najpopularniejszego na świecie kakałka do picia. Ale nie brakuje tu również opiekanych słodów, akcentów melasy i pralinek. W zasadzie wszystko to już znamy ze smaku. Jako ciekawostkę mogę dodać, że po ogrzaniu zauważyłem pewne konotację z kawą zbożową.
Nie jestem zawiedziony tym napitkiem. Smakuje on naprawdę dobrze. Pełnia doskonale się tu odnajduje, balans także jest wysokich lotów. No i ta niesamowita gładkość, krągłość i aksamitna tekstura robią chyba najlepszą robotę. Dzięki temu pijalność sięga tu sporych rozmiarów, choć oczywiście do ipki nie ma porównania. To są po prostu zupełnie inne klimaty. Jest mi jednak trochę szkoda, że główną rolę grają tu aromaty, bo jestem zdania, że można by się pokusić o podobny efekt samymi słodami. Pójście na skróty nie do końca jest po mojej myśli, choć muszę przyznać, że efekt finalny wypadł całkiem dobrze.
OCENA: 7/10
CENA: ok 8ZŁ
ALK. 6,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 10.01.2021
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz