"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.
Dziś już po raz kolejny obchodzimy Dzień Porteru Bałtyckiego. Święto zapoczątkowane przez Marcina Chmielarza vel. Masona zatacza coraz szersze kręgi. Również już poza granicami naszego (cebulą pachnącego) kraju. Oczywiście ze względu na kowit nie możemy tego dnia celebrować w pubach, czyli tam, gdzie zawsze najwięcej się działo. Dlatego też pozostaje nam nawalić się w domach (przynajmniej nikt nie widzi).
Oczywiście żarty na bok, bo ja tu dzisiaj z okazji Baltic Porter Day przygotowałem prawdziwą perełkę. Nie. Nie będzie to jednak Perła Porter Bałtycki, a jego odpowiednik z Browaru Na Jurze. Browar ten jest mi szczególnie bliski ze względu na bliskość geograficzną.
Jurajskiego porterka pijałem bardzo sporadycznie, ale na blogu wisi (o tutaj) niezwykle pochlebna recenzja. Było to ponoć piwo z pierwszej warki, które zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Na uwagę zasługuje tutaj stosunkowo niska zawartość alkoholu – 7,5%, jak na tak wysoki ekstrakt - 22º Blg. Zobaczmy zatem, jak zmienił się ten porter w przeciągu sześciu lat pobytu w chłodnej i ciemnej piwnicy.
Producent |
Browar Na Jurze |
Termin ważności |
07.2015 |
Wiek (miesiące) |
72 |
Zawartość alkoholu (%) |
7,5 |
Ekstrakt (°Blg) |
22 |
Bardzo apetycznie to wygląda. Jurajskie to jeden z najciemniejszych ‘bałtyków’ i w rzeczy samej jest niemal idealnie czarny. Wieńczy go sporych rozmiarów piana o pięknej, beżowej barwie. Jest ona niezwykle drobniutka, taka sztywna i zwarta oraz dosyć trwała. Do tego porządnie krążkuje!
Siup do pyska. Ojej, jakież to gęste, oleiste i mega gładkie. Już mi się podoba :) Prym wiedzie nuta czekoladowa, chyba najbardziej kojarząca się mleczną czekoladą z wyższej półki. Dalej mamy przyjemne akcenty prażonego słodu, tostów i przypieczonej skórki chleba – klasyka. Alkohol jakby wyparował. Goryczka wchodzi powoli, jest niewysoka, lekko kawowa, bardzo miła dla podniebienia. W posmaku pojawia się delikatna kawa zbożowa, która razem z cukrem trzcinowym i melasą tworzy całkiem zgrany tercet. Tło natomiast wyścielane jest lekką dozą suszonych owoców i sosu sojowego. W sumie to jedyna oznaka upływu czasu w tym piwie. Jest pysznie! Właśnie na takie coś liczyłem.
W aromacie także wielkie propsy. Trunek pachnie bogato i mocno. Tutaj jednak ilości sosu sojowego są już dosyć znaczące. Jedynie akcenty ciemnych słodów i czekolady nad nim górują. Tuż za nimi podąża suszona śliwka, figa i morela. Wow! Bardzo utleniło się to piwo, jednak dopiero w zapachu oddaje ono całe swoje piękno. Alkoholu zero. Stawkę zamykają subtelne tony słodkiej melasy, cukru kandyzowanego, kakao i pralinek. Słodko, ale jakże przyjemnie, bogato. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. Jedynie ten sos sojowy trochę psuje paradę, ale w starych porterach bałtyckich to częsta rzecz.
Niebywale zaskakuje tutaj gęstość oraz pełnia smaku. Można odnieść wrażenie, że to imperialny porter bałtycki. Balans rzecz jasna jest przesunięty w kierunku słodyczy, ale mi akurat to zupełnie nie przeszkadza. Ja lubię właśnie te słodsze portery. Czyni go to wybitnie degustacyjnym i esencjonalnym napitkiem.
Jurajskie Porter Bałtycki utlenił się znakomicie, choć już na początku był słodkawy i wyraźnie zalatywał suszonymi owocami. Jednakże nie ocenię go wyżej, aniżeli wersję świeżą, ze względu na wspomniany sosik. Nie to, żeby mi on jakoś bardzo przeszkadzał, ale sensu stricto jest to pewien minus. Tak, czy siak uważam, że godnie uczciłem Święto Porteru Bałtyckiego. Wypiłem sześcioletnie piwo, które było niebywale smaczne i złożone.
OCENA: 8/10
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>
Komentarze
Prześlij komentarz