No i znowu jestem sto lat za murzynami. Ehhh… nowy
Miłosław jest już w sklepach od dawna, a ja dopiero teraz się za niego biorę. Nawet
nie zauważyłem, kiedy pojawił się na rynku. Pewnie dlatego, że już nie latam za
nowościami z jęzorem na brodzie, jak jeszcze kilka lat temu.
O samym piwie za dużo we wstępie powiedzieć nie
mogę. Prócz tego, że to właściwie jest tak naprawdę American Lager. Trzy jankeskie chmiele wyraźnie zatem zmieniają
postać rzeczy, od razu robi się ciekawiej, prawda? Istotnym też jest fakt, iż
mamy tu zaledwie 10º Blg, więc pod tym względem jest to słynna czeska desitka. Zbierając powyższe do kupy
wychodzi nam amerykańska desitka.
Hybryda jakich mało. Nie tylko w Polsce, ale chyba i na świecie.
No dobrze, nie przedłużając przejdźmy do meritum.
Dosyć ciemne to piwo. To znaczy spodziewałem się
typowego jasnego lagera, tymczasem w szkle siedzi ciemne złoto. Piwo jest
idealnie klarowne, spowite dużą czapą białego i gęstego puchu. Zbita i drobna
piana bardzo długo się utrzymuje. Najs.
Bardzo chciało mi się pić przed tą degustacją i
Miłosław Chmielowy Lager całkiem dobrze wywiązał się z tego zadania. Piwerko
jest bardzo rześkie, leciutkie, świeże, ale nie wodniste. Owszem, ciała ma nie
za wiele, ale w ciemno bym nie powiedział, że to zaledwie desitka. Amerykańskie chmiele dobrze się tu sprawują, ale tylko
jeśli chodzi o stronę cytrusową. Soczysty zielony grejpfrut daje radę, a
towarzyszy mu lekko cierpka limonka. Tuż za nimi biegnie odrobina leśnego
igliwia, nieco świeżo skoszonej trawy i liści tytoniu. Chmiel w czystej postaci
także tu występuje. W rzeczy samej – bardziej tu „zielono”, aniżeli owocowo. Subtelna
słodowość wypełnia tło, finisz zaś jest delikatnie wytrawny, bo do gry włącza
się bardzo przyjemna i dosyć wyraźna goryczka o fajnym chmielowo-ziołowym
profilu. Smaczne to i sakramencko pijalne.
Uuuuu…, ale aromat to dopiero daje kopa! Jakiż on
intensywny. Jakiż soczysty, rześki i przyjemny. Prócz wspomnianych wyżej
cytrusów pojawiły się też nuty mango, liczi i granatu. Chmiel nieco ucichł, a
na jego miejsce wskoczył tytoń oraz leśne igliwie. Daleko w głębi majaczą
natomiast akcenty kwiatowe i subtelne landrynki, których przecież w smaku nie
odnalazłem. Słodu praktycznie tu nie ma, a jeśli już, to co jedynie delikatny
karmelek muska moje receptory węchu. Pięknie to pachnie muszę rzec. Z pewności
lepiej niż smakuje.
Piwo jest świetnie zbalansowane, genialnie pijalne,
lekkie w smaku, ale o wodnistości nie może być mowy. Olbrzymia pijalność to
jego kolejny niewątpliwy atut. Jeśli dołożymy do tego jeszcze sesyjność oraz przyjemny
aromat, to w sumie mamy bardzo dobry napitek. Lekki, ale bardzo smaczny.
Jeden z najlepszych Miłosławów od Fortuny. Naprawdę
nie spodziewałem się, aż takich doznań, zwłaszcza że nie przepadam za tak
lekkimi piwami. Szczerze polecam. Bierzta
całymi kartonami ;>
OCENA: 8/10
CENA: 3.49ZŁ (Żabka)
ALK. 4,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 14.03.2021
BROWAR FORTUNA
W sedno.
OdpowiedzUsuń