Moje zainteresowanie koncernowym piwem jest na tyle
małe, że o dwóch nowych wypustach od GŻ dowiedziałem się dopiero półtora
miesiąca po czasie…
Nie mniej jednak szybko się zreflektowałem i oto na
bloga trafia dziś pierwsza nowość – Żywiec Pszeniczne IPA. Tak, dobrze
kombinujecie – przecież Żywiec ma już swoje Sesyjne IPA w ofercie. BTW, o
bardzo podobnych parametrach i również ze słodem pszenicznym w składzie! Ot,
taka ciekawostka. Nie mam bladego pojęcia dlaczego zatem na rynek trafia (w
teorii) bardzo podobne piwo od tego samego producenta? Przecież piwnych stylów
jest bez liku. Czyżby macherzy z GŻ spoczęli na laurach?
Pszeniczne IPA od Żywca każdy beergeek nazwałby Session
Wheat IPA. Dlatego, że zarówno woltaż, jak i ekstrakt wskazują na typowo
sesyjne piwo. W składzie widnieją trzy nowofalowe lupuliny from USA: Falconer’s Flight, Amarillo oraz Chinook. Sprawdźmy w
końcu tą nowość.
Jak to zwykle od koncernu, nie wymagam cudów.
Wiadomym jest, że do kraftowego wyrobu żaden Żywiec nie ma szans. Tak też jest
i tym razem, mimo to nie mogę powiedzieć, że piwo wyszło źle. Jest faktycznie
sesyjne, takie lekkie i rześkie w odbiorze. Cieszy też oko swoim żółto-złotym
kolorem oraz delikatnym zmętnieniem (nie jest to jednak typowe Hazy). Piana początkowo obfita szybko
się dziurawi, choć cały czas jest niebywale puszysta i śnieżnobiała z barwy.
Tworzy też spore firany na szkle. Sporo tu żółtych oraz białych owoców – jest
melon, brzoskwinia, papaja, białe winogrono, a nawet subtelna mirabelka.
Cytrusów natomiast wyraźnie brakuje, dzięki czemu piwo wypada dosyć słodkawo.
Słodkawo, bo i samej goryczki praktycznie tu nie ma. Serio. Słodowa strona jest
delikatna, trochę ciasteczkowa, trochę chlebowa, no i wyraźnie pszeniczna. W
tle pobrzmiewają cichutko kwiaty i na tym koniec. Wysycenie średnie, co jak na
koncernowe standardy jest raczej rzadkie.
W aromacie także jest całkiem w porządku. Powiem
więcej – piwo pachnie naprawdę ładnie. Może nie ma tu bogactwa bizantyjskiego,
ale zapaszek na serio kojarzy się z upalnym latem i owocowym gajem w ciepłych
krajach. Tak, jest fest owocowe, lekkie i cholernie świeże. Intensywność jest
raczej przeciętna, ale cały czas trzeba mieć na uwadze, że to wyrób koncernowy,
do tego o dość niskim ekstrakcie. Żółte owoce wyraźnie dominują, podobnie jak
to było w smaku. Natomiast w zapachu w końcu pojawia się delikatna nutka
limonki i cytryny, co mnie bardzo cieszy. Podoba mi się ten zapaszek.
Nowy Żywiec jest przyjemnie gładki oraz puszysty w
odbiorze i to pomimo stosunkowo niedużej mętności. W każdym razie czuć, że jest
to piwo z dużym udziałem słodu pszenicznego. Pełni nie ma tu zbyt wiele, ale
przecież to logiczne. Na spory plus zasługuje
jeszcze wspaniała pijalność oraz rześkość tego napitku. Poprawiłbym
natomiast balans i dał jakąś kontrującą goryczkę, bo w obecnej formie jest ona
praktycznie nieobecna. No i jeszcze uwypuklił cytrusy, bo też kiepsko z nimi.
Poza tym piwo bez zarzutu. Smaczne, dobrze pijalne, świeże, niebagatelnie
owocowe. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, chociaż dużo będzie zależeć, kto
czego będzie oczekiwał od tego piwa.
OCENA: 7/10
CENA: ok 4.50ZŁ
ALK. 4,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 20.02.2021
GRUPA ŻYWIEC
Nie próbowałam nawet tego piwa. U mnie króluje Perła :)
OdpowiedzUsuń