Nie jestem wielkim zwolennikiem piw wybitnie
słodkich. Ulepy mnie po prostu zaklejają, bo długo się je pije i często są
jednowymiarowe. No chyba, że w parze ze słodyczą idzie odpowiednia gęstość oraz
ciało lub goryczkowa kontra, jak w przypadku niektórych porterów bałtyckich. Wówczas
jedno takie piwko mogę ze smakiem pociumkać, ale raczej nie więcej.
W ostatnich miesiącach zaczęły się u nas pojawiać
piwa określane jako Pastry Stouty –
słodkie, najczęściej mocno czekoladowe piwa, często z dodatkiem aromatów,
mające kojarzyć się z domowymi ciastami. Co ciekawe, nie zawsze stylem bazowym
jest w nich Stout. Ja póki co jeszcze
nie miałem okazji pić takowego delikwenta, ale pozytywnymi komentarzami dałem
się skusić na Bojana Ciacho. Co prawda nigdzie nie napisano, że to Pastry Stout, ale już sama nazwa
wskazuje z czym będziemy mieć do czynienia. W składzie są też aromaty – temat
wciąż wywołujący silne emocje w polskim krafcie, jednakże z biegiem czasu jest chyba
coraz bardziej akceptowalny. Browary powoli zaczynają się przyznawać do ich
stosowania, choć wciąż jest to ledwo co zauważalny margines.
Z takimi piwami jest tak, że w głównej mierze ich
odbiór zależeć będzie od tego, na co się człowiek nastawi. Jeśli przed
zakupem/otwarciem przeczytamy sobie skład piwa, opis producenta (często
znajdujący się na kontretykiecie), jego parametry, a może nawet ze dwie, trzy
opinie, to od razu będziemy wiedzieć, czy piwo celuje w nasze gusta. Może nie
będzie to wiedza w stu procentach pewna, ale zawsze da nam to pewien obraz
sytuacji.
Na ten przykład ja już przed zsunięciem kapsla
wiedziałem, że czeka mnie tu przygoda z cyklu #teamsłodyczka. I owszem, Bojan
Ciacho to wybitnie słodki napitek, smakujący trochę jak płatki czekoladowe z
mlekiem (naprawdę czuję tu laktozę) lub kawa zbożowa. Oczywiście nie brakuje tu
również mlecznej czekolady, rozpuszczalnego kakao, melasy, różnej maści ciastek
i ciasteczek. Nieco w głębi pobrzmiewa nawet delikatna nuta toffi oraz
orzechów. Przypomina to nieco brownie,
a zapewne i inne tego typu ciasta, o których istnieniu nie mam pojęcia. Słodko,
ale smacznie. W posmaku pojawia się pewna doza prażonego słodu, która zdradza
nam, że wciąż jest to piwo, a nie jakiś słodki czekoladowy szejk. Co ważne,
całość wypada dosyć naturalnie. To znaczy na pewno padnie podejrzenie, że nie to efekt samego zasypu, ale nie smakuje to
jakoś chemicznie/sztucznie. Naprawdę spoko się to pije. Myślałem, że będzie
trochę gorzej wchodzić.
W zapachu jest bardzo podobnie. Równie słodko,
równie czekoladowo, no i poziom sztuczności, czy raczej naturalności też jest
na podobnym poziomie. Gdyby tak zamknąć oczy i wąchać to raczej nie
powiedziałbym, że jest to piwo. Bardziej jakaś kawa zbożowa, czy chłodna
czekolada do picia (taka z automatu). No oczywiście Nesquik też przychodzi do
głowy, podobnie jak brownie lub
Pieguski. Te skojarzenia są całkiem przyjemne muszę przyznać. Rzecz jasna
intensywność aromatu jest bardzo duża. Czuć te zapaszki już ze sporej
odległości.
Podsumowując nie zawiodłem się na tym Bojanie, a
wręcz jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jest słodko, ale też wielowątkowo.
Ciała nie brakuje, ciecz z pewnością nie jest wodnista, a nawet przyjemnie
gęsta jak na ten ekstrakt. Piwo jest lepkie i gładkie w odbiorze. O balansie
nie ma co jednak wspominać – wiadomo dlaczego. Moim zdaniem nie przegięto tutaj
z aromatami, choć ich poziom niebezpiecznie zbliża się do akceptowalnej przeze
mnie granicy.
Ja jestem zadowolony, a jeśli ktoś jest fanem tego
typu piw, to będzie wręcz zachwycony.
OCENA: 7/10
CENA: ok 7ZŁ
ALK. 5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.05.2020
BROWAR BOJANOWO
Komentarze
Prześlij komentarz