Pandemia koronawirusa zatacza coraz szersze kręgi i
realnie wpływa na nasze codzienne funkcjonowanie. Sami dobrze wiecie jak żyje
się w otaczającym nas obecnie świecie. Z punktu widzenia beergeeka najbardziej mi jednak szkoda tych wszystkich multitapów,
które od wielu dni pozostają zamknięte. Zapasy piw beczkowych w zasadzie nadają
się albo do rozdania np. sklepom lejącym piwa w plastik, albo do wylania. W
każdym razie zysku z nich nie będzie. Z butelkami jest trochę lepiej, ale
wszystko zależy ile to jeszcze potrwa. Stałe wydatki (czynsz, pensje, ZUS, raty
kredytów) wciąż trzeba płacić, a przychodów nie ma. Po części tyczy się to
również hurtowników, a także samych producentów piw rzemieślniczych, którym
odpadł jeden z kanałów zbytu. To taki łańcuszek zdarzeń, z którego nie ma
wyjścia. Co prawda rząd przygotował tarczę antykryzysową dla przedsiębiorców,
ale dopiero praktyka pokaże jak to faktycznie zadziała.
No, ale nie o pandemii miało być, a o nowym piwie z
serii Książęce. Irish Red Ale to
wyspiarski styl, który – nie ma co ukrywać – jest dosyć nudny i w żaden sposób
nie porywający. Kraft też czasem bierze się za takie piwa – słynne Ognie
Szczęścia od Pinty, czy Ares z Olimpu, ale w wydaniu koncernowym raczej ciężko
będzie się spodziewać cudów.
Zaczynamy. Piwo dosyć słabo się pieni, jak na
koncernowe standardy. Pierzynka nie jest zbyt wysoka, do tego niezbyt długo
cieszy oko. Kolor raczej mało stylowy. Żadnej czerwieni, czy miedzi to ja tu
nie widzę, a wzrok mam dobry. Typowy bursztyn bym powiedział.
Piję. Nieco wodniste jest to w smaku, ale jak na
dwunastkę to mogę przymknąć oko. Mamy tu typowo słodowe klimaty z wyraźną nutą
opiekanego zboża oraz przypieczonej skórki chleba (nie mylić z palonością). W
tle niewielkie ilości chmielu, subtelne cienie karmelu oraz orzechów. Nie mniej
piwo słodkie nie jest. Deklarowane 26 IBU może być prawdą, bo chmielowa
goryczka jest odczuwalna. Może nie wydziera z obuwia, ale typowy tyskacz, czy harnold jest dużo słodszy. Wysycenie jest nieprzesadzone, takie
średnie rzekłbym. Mało się tu dzieje, ale w sumie to taki styl. Przyczepić
jednak nie mam się do czego, bo naprawdę da się to pić.
Zapach jest równie mało odkrywczy, co smak, jednakże
wciąż bez wad. Opiekana słodowość wciska się tu drzwiami i oknami. Te wszystkie
ciastka, herbatniki, skórka chleba, zboża. Asystuje im tylko ulotna chmielowość
oraz wspomniany wyżej karmel z orzechami. Wszystko jednak jest ledwo co
namacalne, takie przytłumione, wyciszone. Zupełnie jak rozmowa przez ścianę,
czy seks
Książęce Irish Red Ale to średnio pełne w smaku piwo
o typowo słodowym charakterze, niezłym balansie i przeciętnej pijalności. Podwyższona
goryczka faktycznie może się podobać i sprawia, że nie jest to kolejny słodki
ulep. Niestety wg mnie to jedyny atut tego napitku, który tak naprawdę jest
nudny jak para znoszonych skarpetek z dziurą na dużym palcu. Owszem, KP i tak
mogła to porządnie spierdzielić, ale wydaje mi się, że w miarę się postarali.
Mimo to, raczej nie planuję powrotów do tego piwa. Wypić można, ale potem
szybko zapomnieć.
OCENA: 5/10
CENA: ok 4.50ZŁ
ALK. 4,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 10.08.2020
KOMPANIA PIWOWARSKA
Komentarze
Prześlij komentarz