Srogo nam się zrobiło za oknami, zimno i szorstko.
Spadł pierwszy śnieg, a mrozy stały się codziennością. Wydawałoby się, że nie
ma lepszej pory na jakieś tęgie napitki. Ja tymczasem zabieram się za ultra
lekkiego kwasika, idealnego na letni skwar. Świr? Mam co prawda w zanadrzu
kilka mocarzy, ale głos ludu przemówił na fejsbuku i w ankiecie
zdecydowaliście, żebym zdegustował akurat to piwo. Przewaga była bardzo
wyraźna, więc nie ma to tamto. Biorę się do roboty. Jak mawiał klasyk: u mnie
słowo droższe od piniendzy ;)
Sour Passion to jedno z piw Browaru BeerLab, który
powstał już jakiś czas temu, bo w 2016 roku. Powiem szczerze, że żyłem w
błędzie, bo myślałem, że to jakiś kontrakt. Tymczasem to browar fizyczny
położony w miejscowości Łoziska pod Piasecznem. Dzisiaj zajmę się leciutkim
kwasem (9º Blg), do którego dodano rzecz jasna bakterii kwasu mlekowego oraz puree
z marakui. Wspomnę jeszcze, że BeerLab tym piwem debiutuje u mnie na blogu.
Ciecz ląduje w szkle i z miejsca okrywa się pokaźną
czapą białej, drobnej i puszystej piany, która jest bardzo żywotna i tworzy
wyraźny lacing. Samo piwo jest jasno
złote, mętnawe.
Biorę pierwszy łyk i od razu szok! Gdzie podziała
spodziewana kwaśność tego piwa? Przecież marakuja to wybitnie kwaśny owoc,
porównywalny z limonką, a nawet cytryną. Poza tym jest Lacto. Piłem niedawno
Light Sour Delicious od Moczybrody i tam był kwach jak cholera. Aż oczy bolały,
a tutaj kwasek jest bardzo znikomy, mizerny, 2/10. No cóż, pora zapomnieć o
wykrzywianiu mordeczki. Piwo jest bardzo lekkie, wręcz wodniste, ale przy takim
ekstrakcie to zrozumiałe. Jest delikatna słodowa podbudowa, jakiś chlebek i
odrobina marakui, ale też niewiele. Oczywiście skojarzenia z cytrusami są jak
najbardziej słuszne. W oddali majaczy jeszcze subtelny chmiel i bardzo
delikatne muśnięcie ziołami. Wysycenie jest całkiem wyraźne, czyli jak na kwasa
przystało. W ciemno jednak nie zgadłbym, że to jest piwo z marakują.
Ufff… pora na aromat i w tym elemencie też nie jest
różowo, ale chyba jednak ciut lepiej niż w smaku. Przynajmniej wyraźnie czuć
rzeczony owoc, a to już pewien plusik. Piwo pachnie świeżo i zachęcająco. Czuć
kwaśność, marakuję oraz ogólnie pojętą cytrusowość. Tu już nie mam wątpliwości
z czym mam do czynienia. W tle cichutko siedzą subtelne tony chlebowej
słodowości, podbitej echem chmielu. Co jakiś czas mam też skojarzenia z
kefirem, tudzież maślanką. To oczywiście zrozumiałe i w sumie żaden to mankament.
Jest rześkość i kwaśność, której wyraźnie brakowało w smaku. Aromat jest prosty
w wymowie i nieskomplikowany, ale w miarę przyjemny.
Sour Passion od BeerLab to piwo na wskroś lekkie,
bardzo subtelne, chwilami nawet wodniste. Zapach nie powala, ale w sumie może
się podobać, czego nie można powiedzieć o smaku. Kwasku i samej marakui jest
tam jak na lekarstwo. Wszystkiego trzeba się domyślać, a to nie jest fajne.
Gdyby tylko używać nosa, byłoby okej, ale smak wszystko wypacza, stąd ocena na
pół gwizdka.
OCENA: 5/10
CENA: 5.99ZŁ (Biedronka)
ALK. 3,9%
TERMIN WAŻNOŚCI: 25.04.2020
BROWAR BEERLAB
Komentarze
Prześlij komentarz