Znacie Browar Amber i jego serię piw „Po Godzinach”?
Na pewno. Osobiście bardzo sobie cenię ten zamysł, choć z samymi piwami bywało
różnie. Po prostu nie wszystkie zachwycały, nie wszystkie były bardzo ciekawe,
czy warte uwagi. To akurat żadne odkrycie, bo każdy browar można w ten sposób
podsumować.
Swego czasu byłem na bieżąco z tą serią, ale
ostatnio ominęło mnie kilka piw, głównie tegorocznych. Mówi się „trudno”. Na
szczęście inaczej jest w przypadku najnowszego dziecka Browaru Amber: Po
Godzinach – Śliwka na Bocku. Fajnie tutaj pokombinowali. Gra słów bardzo mi się
podoba, a chodzi tutaj o to, że do swojego znanego wszystkim Koźlaka dodali
suszoną śliwkę z Szydłowa oraz cenioną i pożądaną Suskę Sechlońską, co to
konkurenci już nieraz wykorzystywali w swoich piwach. Całość leżakowała
odpowiednio długo, by wyszło z tego zupełnie inne piwo. Proste, a zarazem
sprytne.
Osobiście jestem wielkim sympatykiem amberowskiego
Koźlaka, bo wiecie – w czasach, gdy nic nie było, był już Koźlak z Ambera :)
Wędzone klimaty oraz ciemne owoce też uwielbiam, więc zapowiada się
arcyciekawie. Do dzieła!
Piwo wędruje do szkła. Wygląda ślicznie – miedź,
ciemny bursztyn, a pod światło rubinowe refleksy. Piana betonowa, niezwykle
drobna, zwarta i trwała niczym syberyjskie zimy.
Przyznam, że po pierwszym łyku padło słowo na „k”.
Zachwyt ogromny. Wędzonka jest przepyszna i bardzo dobrze zaznaczona. Jakbym
jadł świeżą szyneczkę z wędzarni, tak to smakuje! Oczywiście przewodzi opiekana
słodowość, czekolada deserowa oraz ciemny chleb polany z lekka karmelem. Ale
bardzo słodko nie jest, oj nie. W drugim rzucie na talerz wędruje rzeczona
śliweczka, wyraźnie dymiona, ale wciąż soczysta. Mniam! W tle na chwilę pojawia
się jeszcze subtelna melasa oraz nieśmiałe echa cykorii i dymu. Finisz jest
długi, gładki, delikatnie opiekany, wędzony. Goryczka nie odgrywa tu większej
roli, ale jest odpowiednio zaznaczona, dzięki czemu wbrew pozorom nie jest to
słodki ulep. Świetnie mi smakuje to piwo. Jest genialne :D
W aromacie Śliwka na Bocku trzyma ten sam
piorunująco wysoki poziom. Dym i wędzona szynka huczy, aż miło. Efekt
identyczny, jak przy wędzonym słodzie. Sama śliwka węgierka jest tutaj nieco
bardziej wycofana, choć nie sposób jej nie zauważyć. Mamy tu również spore
pokłady prażonego słodu, ciemnego pieczywa i przypalonego karmelu, który w
fajny sposób łączy się z kawą zbożową, mleczną czekoladą i lekkimi nutami
prażonej cykorii. Z tła wyłapałem jeszcze ociupinkę rodzynek i suszonych fig.
Na bogato to zrobili! Oczywiście nie muszę dodawać, że alkoholu żadnego nie
czuć, choć z drugiej strony nie jest to jakieś bardzo mocne piwo.
Piwo jest naprawdę genialnie wykonane, wybitnie
degustacyjne i esencjonalne. Pełnia smaku oraz gładkość bez zarzutu. Balans
idealny, podobnie jak sama goryczka i całkiem spora pijalność. Zawartość pokala
szybko znika w czeluściach mojego układu pokarmowego. Wędzonka i dymione
klimaty są wprost namacalne. Tym piwem można się najeść, mimo „zaledwie” 15º
Blg.
Nie żałowali tych suszonych i wędzonych śliwek. Proszę
Państwa mamy tu Plum Rauchbock jak
się patrzy! Nie mam absolutnie się do czego doczepić. Piwo rozłożyło mnie na
łopatki i nie daje mi wstać. Pomocy! ;)
OCENA: 9/10
CENA: nieznana
ALK. 6,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.06.2020
BROWAR AMBER
ooo, muszę spróbować. Ciemne piwa im wychodzą, ich cherry milk stout był rewelacyjny...
OdpowiedzUsuń