Lecimy w belgijskie klimaty. Doświadczeni birgicy wiedzą, że to dosyć trudna
sztuka. To znaczy doświadczeni piwowarzy wiedzą, że trudno jest dorównać
flamandzkim koleżkom, a piwosze wiedzą, że rzadko kiedy nasze krajowe wypusty dotrzymują
kroku belgijskim oryginałom. Tak już po prostu jest. Na szczęście Browar
Maryensztadt znam już dosyć nieźle. Ten producent niejednokrotnie już
udowadniał, że potrafi stanąć na wysokości zadania. Zobaczmy zatem jak poradził
sobie z zadaniem pt. belgijski Tripel.
Mocno zastanawia mnie nazwa tego piwa. Belgijka Na
Trzecim. Ale co „trzecim”? Na trzecim piętrze? Na trzecim planie? Na trzecim
miejscu podium? Na trzecim odwyku? Na trzecim okrążeniu? No kuźwa gdzie jest ta
Belgijka?! ;p
W szkle przywitało mnie ciemno złote, wręcz jasno
bursztynowe piwo. Lekko mętne, żeby było ciekawiej. Piana dosyć skąpa i żywotna niczym nadciśnieniowiec po trzecim zawale ;)
Po parametrach (10,5% alko i 22º Blg) sądziłem, że
piwo będzie w miarę wytrawne (zresztą taki opis widnieje nawet na etykiecie),
ale szybko się przekonałem, że jest inaczej. Goryczka jest tu w zasadzie
minimalna, a jej miejsce zajmuje całkiem wyraźna słodową słodycz, co daje
wrażenie dosyć treściwego piwa. Żadnej kwaskowatości również nie odnotowałem,
więc takie z tego wytrawne piwo, jak z Leśnego Dzbana hiszpańskie Sherry. Piwo oczywiście nie zamula, ale
po Triplu spodziewałem się dużo
niższej słodyczy. Przyprawowy charakter na szczęście został tutaj nieźle
zaznaczony – fenole hulają po moim podniebieniu, acz ciężko jest wskazać jakiś
konkretny smaczek. Dominuje słodowo-herbatnikowa podstawa. Tuż za nią biegnie
lekka chmielowa nuta, uzupełniona subtelnymi akcentami żółtych owoców,
niekoniecznie cytrusów. Bardziej stawiałbym na brzoskwinie, morele i tego typu
klimaty. Nagazowanie jest niskie, mało przypominające belgijskie piwa. Alkohol jest
bardzo dobrze ułożony i szlachetny. Delikatnie rozgrzewa, ale nie ma mowy o
jakimś pieczeniu, czy drapaniu w gardło. Mało skomplikowane piwo. Teoretycznie
pozbawione wad, ale do prawdziwego Tripla
mu daleko.
Trochę mam dzisiaj zatkany nochal, ale może coś tam
uda mi się wywąchać. Jest tutaj taka lekka i bardzo przyjemna nutka chmielu, co
na pewno może się podobać. Słodowa strona jednak wciąż jest nader silna – jej opiekany,
zbożowo-biszkoptowy charakter jest nie do pomylenia. W tle walczą ze sobą
niuanse przyprawowe i owocowych estrów. Te pierwsze wywołują trochę skojarzeń z
pszenicznym Weizenem (goździk), te
drugie natomiast z dojrzałym melonem, bananem i brzoskwinią. Na samym końcu
zaś, cichutko jak mysz pod miotłą, siedzą sobie echa karmelu oraz kwiatów. Szalenie
dobrze ułożony alkohol ponownie zasługuje na laury. W życiu bym nie
powiedziałem, że to ma ponad dyszkę alko! W miarę nieźle to wszystko pachnie,
acz do wszelakich orgazmów bardzo daleka droga…
Belgijka Na Trzecim to sumarycznie nie najgorsze
piwo. Bardzo pełne w smaku, treściwe i nad wyraz dobrze pijalne, jak na tak
mocnego potworka. Balans trochę kuleje, ale jak widać nie przeszkadza to w energicznym
opróżnianiu zawartości pokala. Pije się to naprawdę dobrze, bo szlachetność
alkoholu jest tu najwyższych lotów. Na pochwałę zasługuję także nieźle
zachowany przyprawowo-owocowy charakter. Niestety na tym kończą się plusy
Belgijki. Wysycenie woła o pomstę do nieba, goryczka jest wręcz zerowa, a
słodowość nadmiernie wyeksponowana, przez co piwo jest zbyt słodkie i treściwe.
Trochę wad, trochę zalet, więc trunek nie może wypaść dobrze. Spokojnie można wypić,
ale żeby się zachwycać to niekoniecznie.
OCENA: 6/10
CENA: ok 7.50ZŁ
ALK. 10,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: brak
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz