Przejdź do głównej zawartości

LÓDOLF - niesamowita wymrażanka, nieziemskie wrażenia!


Właściwie to chyba powinienem zostawić to piwo na jakąś specjalną okazję, ale kurde nic nie przychodzi mi do głowy. W najbliższym czasie nie szykuje się żaden blogowy jubileusz. Trudno zatem – wypiję Lódolfa bez okazji. A co tam! W końcu „jestę blogerę”, więc mogę ;>
Czemu tak się jaram? Jeśli ktoś w miarę śledzi polski rynek kraftowy, to pewnie już dawno słyszał o piątej wymrażance z Browaru Spółdzielczego. Ponownie bardzo limitowana ilość, horrendalna cena oraz etykieta z materiału haftowana srebrną nicią. Już samo to sprawia, że  czuję dreszczyk emocji na swoich owłosionych plecach.
Lódolf (gra słów) to wymrażany Dark Strong Ale o niewyobrażalnym wotlażu na poziomie 16%!!! Tym samym jest to najmocniejsze piwo, jakie kiedykolwiek wlewałem do swojego gardziołka. Druga rzecz, że z polskich piw tylko wymrażany Hades przewyższa go zawartością alkoholu. Tak więc mam tu przed sobą piwo strasznie nietuzinkowe, rzadkie i wielce pożądane przez krajowych geeków.
Trunek powstał we współpracy z Browarem Harpagan, co też jest nowością w tym zakresie. Kolejna ciekawostka – powstały różne wersje tego piwa, leżakowane w beczkach po różnych alkoholach. Łącznie było chyba z pięć tych wersji, choć mogę się mylić. Mój egzemplarz na przykład dojrzewał sobie w beczułce po hiszpańskim czerwonym winie Rioja. Nic mi to oczywiście nie mówi, bo nie gustuję w winach, ale piłem już kilka piw Red Wine Barrel Aged. Wrażenia jak najbardziej pozytywne. 


Lódolf Rioja BA jest piwem ciemno brunatnym, pozbawionym zupełnie piany. Przy leżakowaniu w drewnie to zupełnie naturalne zjawisko.
W ustach za to dzieje się co niemiara. Ależ to jest gęste! Ludziska! Syrop, olej, ekstrakt, nektar, miód pitny, ale na pewno nie piwo. Szalenie gęste i szalenie gładkie, wręcz jedwabiste. Ciecz powoli sunie w dół przełyku, wyraźnie klejąc się do ścianek. Naprawdę niesamowite zjawisko. Bardzo przypomina mi to Jopejskie, choć to zupełnie inna technika produkcji (cena też inna). Wyczuwam tu sporo słodowej słodyczy, mnóstwo karmelu, nut opiekanych, tostów oraz skórki chleba. To wszystko polane jest rozsądną ilością mlecznej gorącej czekolady, okraszonej pewną dozą miodu, melasy i cukru kandyzowanego. Gdzieś tam w oddali majaczą echa toffi, sosu sojowego, daktyli, śliwek węgierek, ciemnych winogron i – bądź, co bądź – wyraźnego alkoholu, kojarzącego się bez wątpienia z likierem karmelowo-czekoladowym. Jest bardzo słodko, ale nie muląco. Piwo w żadnym razie nie zamula. Alkohol obecny, ale nieźle ułożony, nie piekący, o dosyć szlachetnym rodowodzie. Piękna sprawa. Super się to pije. Wrażenia wprost nie z tej Ziemi! :D

Pozwoliłem temu cudownemu trunkowi porządnie się ogrzać. Można zatem przystąpić do oceny zapachu. A tym aspekcie również jest bardzo dobrze, choć nie da się tego porównać z tym, co dzieje się po przełknięciu. W aromacie piwo sprawia wrażenie nieco mniej zdecydowanego, ale to jest naprawdę tylko o pół tonu niżej. Po masakracji kubków smakowych moje nozdrza wychwytują ponownie olbrzymie pokłady słodyczy, karmelu, opiekanego słodu, miodu, melasy, toffi i mlecznej czekolady. Naprawdę nie pachnie to jak żadne znane mi piwo (no może poza Jopejskim). Od razu czuć, że mamy tu do czynienia z olbrzymim ekstraktem, niestety nie podano z jakim. Na drugi plan wkradają się klimaty ciemnych, może nawet nieco suszonych owoców (daktyle, rodzynki, śliwki, figi). W tle natomiast można doszukać się nieśmiałych akcentów czerwonego wina oraz starego drewna, znanego choćby z piw leżakowanych po różnych whisky, czy burbonach. W sumie to pachnie to, jak ciemne piwo zmieszane ze słodkim czerwonym winem i bakaliami. Alkohol ponownie daje o sobie znać. Jak się mocniej sztachnę, to nawet odnoszę wrażenie wiercenia trzeciej dziurki w nosie. Przy takim woltażu to jednak zrozumiałe. Alkohol jest, ale zbytnio nie dokucza. W każdym razie czuć, że to bardzo mocny trunek. Mimo to, zapach jest obłędnie urzekający, wyrazisty, po prostu świetny, genialny!
Aż zaczynam żałować, że nie ma zimy, a ja nie piję sobie tego piwa w wygodnym fotelu przy otwartym oknie. Potrafi skurczybyk rozgrzać! W główce tej robi niezły remanent ;> Piwo jest niebywale mocne, straszliwie gęste, szalenie wyraziste, okrutnie wielowątkowe, bardzo gładkie, wyraźnie słodkie i cholernie treściwe. Balans poszedł sobie chyba na spacer, bo goryczki to tu praktycznie nie ma. Leżakowanie w drewnie przyniosło nader wymierne efekty, z tymże typowo winnych nut jest tu raczej niewiele. Ale są różnej maści owoce, zapewne pochodzące z beczki po winie.
Niebywale ciekawe piwo. Strasznie ekscytujące, wybitnie degustacyjne i absorbujące nasze zmysły. Dosyć podobne do Jopejskiego, ale bardziej mam wrażenie, jakby to była mieszanka ciemnego piwa i miodu pitnego. Słodycz jest naprawdę przytłaczająca, ale idzie się do tego przyzwyczaić. Trzeba pić powoli i dużo cmokać, a będzie okej :) Piwo na pewno warte swojej ceny. Walczcie o nie, jeśli tylko jest jeszcze możliwość.
OCENA: 9/10
CENA: ok 50ZŁ
ALK. 16%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.09.2019
BROWAR SPÓŁDZIELCZY & BROWAR HARPAGAN

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Warka Classic vs Warka Złoty Pils

Zamarłem. Grupa Żywiec wypuściła pilsa! Ponoć prawdziwego pilsa, z goryczką i konkretną słodowością. Okazją jest pięćdziesięciolecie Browaru Warka. To najmłodszy i najnowocześniejszy browar w strukturach GŻ. Warka Złoty Pils się zowie ta nowość. Na razie do kupienia tylko w ‘biedrze’, ale później będzie wszędzie. Piwo ma 12,5° Blg i 5% alko. To bardzo dobre parametry, takie kraftowe wręcz. Nachmielono je Lubelskim, Marynką oraz Magnum. Do tego podano pełny skład! Czaicie to? Bo ja wciąż nie dowierzam. Oczywiście nie ma tu żadnych niesłodowanych dodatków. Można? Można. Żeby było trochę ciekawiej postanowiłem zestawić tą świeżynkę z Warką Classic, aby zobaczyć różnice. Lecimy z tym koksem.  Warka Classic Złociste piwo z obfitą, drobną i zwartą czapą białej piany, która opada w średnim tempie. Smak jest nieco wodnisty, typowo słodowy. Jest jakiś tam chlebek i trochę herbatników. Chmielu jak na lekarstwo. Goryczki dokładnie tyle samo. Nawet kot by więcej napłakał. No szału ni...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...