Kolejny risik
na blogu (jeszcze kilka mam w zanadrzu). Nuclear Disarmament się zwie. Jego
autorem jest Browar Bednary, czyli Rafał Łopusiński i spółka. Bardzo
sympatyczny gościu muszę przyznać. Człowiek orkiestra. Jakby powiedziała moja
babcia: „do tańca i do różańca”. Ale nie o różańcach miało być, a o piwie.
Mój dzisiejszy specjał zostało sklasyfikowany jako Pacific Imperial Stout z dwóch powodów.
Po pierwsze do piwa został dodany wywar z ostryg pacyficznych (zapewne ten sam,
co w Osteroidzie – klasycznym Stoucie
ostrygowym). Po drugie jako dodatek do tanku powędrowała sól morska. Ale nie
byle jaka sól. Jest to tzw. kwiat soli zbierany ręcznie raz w roku, wiosną na
terenach parku narodowego we Francji. Mówi się na nią kawior wśród soli
morskiej. Taka sytuacja. Postarali się w tych Bednarach, nie ma co… Z tymi
ostrygami też chłopaki nie idą na łatwiznę. Kupują żywe ostrygi i sami robią z
nich wywar! Nie ma chodzenia na skróty. Do pełni rzemiosła brakuje jeszcze
tylko osobistego połowu, ale to może w przyszłości ;)
Czarne jak dupa nosorożca piwo pieni się dosyć
słabo. Pierzynka jest nikła, ale drobna i puszysta. Posiada ładny, jasno
brązowy odcień i szybko opada niestety. Nie nacieszysz się nią dłużej niż dwie
minuty.
Piwo ma naprawdę fajną fakturę. Jest gęste
(22°Plato) i takie kurna śliskie, gładziutkie i jedwabiste jak pupa
niemowlęcia. Paloność jest wyraźna, ale nie jakaś powalająca. Słodycz zostaje
podbita solidnym czekoladowym pierdolnięciem! Ufff… ależ to jest czekoladowe,
pralinkowe. Pychotka! Jest słodko, owszem. Ciemne, lekko palone słody pełnią
tutaj rolę drugoplanową, podobnie jak łagodne nuty kawy oraz kakao. Mam nawet
wrażenie, że w posmaku do skóry dobiera nam się karmel. Tak, słodyczy to tu nie
brakuje. Daleko w głębi majaczy garstka suszonych owoców, ale naprawdę są to
ilości typowo symboliczne. Typowo słonych smaków tu raczej nie uświadczymy,
choć na finiszu pojawia się pewna, acz niewielka mineralna nutka. Gdy się obliże
wargi, to niby można wyczuć bardzo nieznaczną słoność, ale to wrażenie też jest
bardzo ulotne. Kawowa goryczka jest strasznie nikła, niemal niezauważalna. Alko
natomiast jest wyśmienicie ukryte, szacun. Ostryg niestety nie odnotowałem.
Smaczne to jest, choć chyba nieco za słodkie.
Może w aromacie odnajdę więcej morza? No cóż, będzie
ciężko. Tutaj także jest wybitnie słodko, czekoladowo, pralinkowo. Czekolada
deserowa, czekolada mleczna, nawet taka gorąca do picia się tu znajdzie. Suszone
owoce są dużo wyraźniejsze niż w smaku – śliwki, rodzynki i daktyle pchają się
do nosa drzwiami i oknami. To lubię! Alkohol też się tu pojawia, ale w formie szlachetnej
nalewki owocowej. Nie drażni kinola, tylko świetnie komponuje się na tle reszty
współtowarzyszy. W tle można spotkać
sympatyczne akcenty łagodnej kawy z mlekiem oraz palonych słodów,
wspartych przez kakao i lekki karmel. Czy czuć ślady soli? Nie za bardzo. Czy
czuć ostrygi? Tym bardziej niet. Mimo
to zapaszek jest nader przyjemny i ładny. Podoba mi się :)
Co jak co, ale pełnia smaku jest tutaj naprawdę
wysoka. Ciecz jest fajnie gęsta, aksamitna i śliska. Można odnieść wrażenie, że
jest tu więcej ekstraktu niż podano. Tekstura zupełnie jak po dodaniu żyta, co
może być prawdą, bo w składzie nie są wymienione konkretne słody (za co należy
się karny kutas!). Całość jest wybitnie treściwa i słodka, zbyt słodka
niestety, co odbija się na pijalności. Balans jest więc do kitu. Nadaje się na
złom, zupełnie jak moje stare Mondeo, które poszło na żyletki w zeszłym roku.
Brawa natomiast należą się za dobrze ukryty alkohol, którego w smaku zupełnie
nie czuć.
Nie wiem, czy piwo wyszło zgodnie z założeniami,
gdyż kilka rzeczy można mu zarzucić. Mimo strasznie fajnego aromatu, całościowo
trunek ów wypada „jedynie” dobrze. A mogło być np. bardzo dobrze lub
wyśmienicie. Przede wszystkim jest zbyt słodko, dzięki czemu piwo z każdym
łykiem robi się coraz bardziej mulące. Drugi podstawowy zarzut to ostrygi – ja
nie czuję tu żadnego morskiego akcentu, poza minimalną mineralnością w smaku. Z
tą solą jest niewiele lepiej. Jak obliżesz usta, to zgarniesz kilka atomów
chlorku sodu, ale to zdecydowanie nie jest to, na co liczyłem. Mimo to jednak,
piwo jest dość dobre. Nie powalające, ale dobre.
OCENA: 7/10
CENA: ok 13ZŁ
ALK. 8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.02.2019
BROWAR BEDNARY
Komentarze
Prześlij komentarz