Jest! Mamy go! AleBrowar w końcu zaserwował nam RISa :)
Jeden z najstarszych polskich rzemieślników w końcu dojrzał i dorobił się
pełnoprawnego ruskiego stałta. Tak
ściślej to piwo wyszło na rynek już pół roku temu, ale jeśli ma się refleks
leniwca, to nie ma się co dziwić, że dopiero teraz go konsumuję.
Tak po prawdzie to RIS In Peace Winter to trunek, który
zapoczątkował całą serię (chyba czterech) RISów od AleBrowaru. Każdy będzie
przypadał na określoną porę roku i będzie zawierał jakiś dodatek. Niedawno pojawiła się już edycja wiosenna z
kwiatem czarnego bzu. Znając życie to poczytacie o niej za jakieś pół roku… ;p
Zimowa wersja RIS In Peace to dość specyficzny
imperialny Stout. Ekipa AleBrowaru
okrasiła go cynamonem, goździkami i skórką pomarańczy. Z założenia miał być to
taki korzenny Stout, taki świąteczny.
Piwo trafiło do sklepów w grudniu, więc założenia są jak najbardziej logiczne. Całość
nachmielono oczywiście amerykańcami (w końcu to AleBrowar). Sprawdźmy zatem,
czy udało się do butelki zapakować magię Świąt Bożego Narodzenia.
Do wyglądu przyczepić się nie sposób. Piwo jest
czarne jak smoła. Wieńczy je przeciętnych rozmiarów piana – ładna, beżowa,
drobna, puszysta, umiarkowanie trwała. Lacing
szałowy nie jest, ale coś tam się klei do ścianek.
Pijemy i szukamy przypraw. No, gęste to jest. Czuć ciało
oraz pełnię. W końcu 24 ballingi, to nie kaszka z mleczkiem. Piwo jest wybitnie
czekoladowe, lekko słodkawe ze stosunkowo delikatnie zaznaczoną goryczką. Czekolada
deserowa oraz pralinki dobrze dogadują się tutaj z umiarkowanie palonymi
słodami, gorzkim kakao, lekką kawą i subtelną spalenizną. Bardziej w głębi
można dostrzec wspomniane przyprawy, wśród których prym wiedzie skórka
pomarańczy. Cynamon jest mocno stonowany, zaś goździka to ja tu nie czuję
wcale. Ani, ani. Z tła dobiegają nieśmiałe odgłosy dobrze wypieczonych tostów,
chleba razowego, suszonych owoców (rodzynki i śliweczki węgierki) oraz niestety
sosu sojowego. Nie ma go zbyt wiele, ale jednak. Piwo jest bardzo dobrze
ułożone. Alkohol w zasadzie jest nieobecny. Pijąc zapominam, że ten potworek ma
prawie dziesięć ‘voltów’. Smaczne,
ale niekoniecznie odlotowe.
Zapach też niczego sobie – jest wyraźny, bogaty i
taki jakiś sympatyczny. Tak, są przyprawy, są Święta. Założenia zostały
spełnione. Spod czarnego płaszcza czekolady, łagodnej kawy i ciemnych słodów
skutecznie przebijają się korzenne nuty, ponownie ze skórką pomarańczy na
czele. Choć uczciwie trzeba przyznać, że cynamon oraz goździk też jest obecny. Nawet
nie trzeba zbytnio ściskać dupy, by to poczuć. Paloności natomiast nie ma tu
zbyt wiele. Czekolada jest raczej z tych słodkich, poza tym mamy tu sympatyczne
nuty kakao, pralinek i opiekanego karmelu. Tłem sunie delikatny likierek, który
jest jedyną oznaką obecności alkoholu w tym piwie. Likier sprawia strasznie
miłe wrażenie. Jest szlachetny i ułożony. Tak trzymać :)
Fajne piwko. Smaczne i wielowątkowe. Głębia smaku
jest na miejscu. Podobnie jak treściwość. Piwo jest dość gęstawe, gładkie i
bogate w doznania. Nie jest natomiast jakieś zadziorne, czy charakterne. Raczej
stoi po tej drugiej stronie mocy – ułożenia, spokoju i harmonii. Jest troszkę
słodkawe, ale wg mnie nie ma w tym jakiejś przesady. Przyprawy zostały dobrze
dobrane i w zasadzie fajnie się komponują na tle mocnego, czarnego i ciężkiego
piwa. Ich ilość też jest odpowiednia – nie dominują, ani też nie trzeba się ich
jakoś specjalnie doszukiwać. Jak to się mówi: dodano je z głową.
Fajny i bardzo udany eksperyment. Czekam na kolejne
wersje.
OCENA: 8/10
CENA: ok 14ZŁ
ALK. 9,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 14.05.2017
ALEBROWAR//BROWAR GOŚCISZEWO
Przez wielu uważane za rozczarowujące, mnie osobiście bardzo smakowało!
OdpowiedzUsuń