Pamiętacie jeszcze Barley Wine z Podgórza? Burgundowy Łowca się zwie i przez to
trochę mi się kojarzy z lidlowskim Argusem Łowczym niestety… Piwko już dość stare, ale ja jakoś nie miałem jak dotąd
natchnienia, by się z nim zmierzyć. Ostatnio patrzę, a tam data ważności minęła
już dawno temu, więc w końcu uznałem, że to już czas. Swoja drogą była bardzo
krótka, bo jedynie trzy miesiące, a tak poza tym przy takich mocarzach, termin
przydatności nie ma aż takiego znaczenia. Zwłaszcza jeśli trunek stoi w
ciemnym i chłodnym miejscu, a tak było w moim przypadku :)
Z tego co zdążyłem się zorientować, to kiedyś to
piwo miało trochę inne parametry (nie mówiąc już o etykiecie). Mamy więc tutaj
dopracowanie receptury, za co moje ukłony wędrują w stronę piwowara Łukasza
Jajecznicy. Oby grzebanie w recepturze przyniosło wymierne efekty. Z etykiety
dowiedziałem się, że piwo było leżakowane z płatkami dębowymi, za co po raz
drugi chylę czoła.
Burgundowy Łowca tylko z nazwy jest burgundowy. W rzeczywistości
do burgundu mu daleko, tak samo jak mnie do tytułu księcia Walii (zdjęcie jest przekłamane). Piwo jest
lekko mętne, a jego kolor przypomina dość bladą herbatę lub niektóre gatunki
miodu. O pianie nie będę nawet wspominał, bo była żałośnie niska i nietrwała. Po
co mam se nerwy targać? Zapominamy o piance i przechodzimy od razu do meritum.
Biorę łyczek, potem drugi…łoo kuźwa jakie to
słodkie!!! Może to faktycznie jest miód, a nie piwo?! Cholernie słodki ulepek. Olbrzymia
słodowość, miód, biszkopty, herbatniki oraz jasne pieczywo. Całość polana
oczywiście obfitą ilością karmelu. Słodkiego jak miód karmelu. Zaczynam się
zastanawiać na ile jest to efekt utlenienia, a na ile samej receptury? Czy
możliwe jest, żeby po pół roku piwo, aż tak się postarzało? Gdzieś hen daleko
mamroczą nieśmiałe akcenty drewna, wnoszą one jednak stosunkowo niewiele. Goryczka
jest naprawdę znikoma, prawie że nieobecna. Powiedzmy, że reprezentuje ona
poziom piwa Dębowe Mocne, czy jakiegoś innego koncernowego strong lagera. Kurcze nie ma tu totalnej tragedii, ale strasznie
wolno się to pije… Strasznie ciężko wchodzi. Plus natomiast należy się za
nieźle ukryty etanol. Praktycznie nic nie czuć tego woltażu.
Wąchamy. Aromat jakoś mocno nie bucha ze szkła i nie
jest tak słodki jak smak. Oczywiście tu również dominuje sowita słodowa
podbudowa ze sporym udziałem miodowych i karmelowych naleciałości, ale
przegięcie w tej materii jest trochę mniejsze. Jest słodko, ale bez przesadyzmów.
Z tła wyłapałem nieśmiałe tony cukru kandyzowanego oraz dębiny (chyba ciut
wyraźniejszej aniżeli w smaku). Chwilami całość przypomina mi cukierki „krówki”.
Bardzo jednostronny to aromat. Jednostronny, czyli nudny, ale tu również należy
się mały plusik za dobrze schowany alkohol.
Cholernie treściwy to napitek. Treściwy, słodki,
ulepkowaty, bardzo pełny w smaku. Wyraźnie brakuje tu goryczki oraz balansu.
Dzięki czemu całość jest niebywale monotonna, nudna i zamulająca. Pije się to
wolno i bez emocji. Chmielu też strasznie pożałowano, bo mam wrażenie, że jest
to piwo wyłącznie oparte na słodzie.
No nieciekawie to wygląda. Dopracowanie receptury
najwidoczniej Łukaszowi nie wyszło. Mam spore wątpliwości, by po niecałych
sześciu miesiącach wdarło się tutaj, aż tak wyraźne utlenienie.
OCENA: 4/10
CENA: 15ZŁ (Skład Piwa)
ALK. 8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 28.02.2017
BROWAR PODGÓRZ
ja niestety mialem podobne odczucia, dodatkowo mialem tez wyrazny posmak parafiny/wosku przechodzacy w taninowosc (mimo tak mocnej slodyczy), ogolnie jest to jedyne piwo z Podgorza jakie mnie solidnie rozczarowalo
OdpowiedzUsuń