O moim refleksie leniwca pisałem w poprzednim poście, tak więc nie zamierzam się powtarzać. Dzisiaj kolejny dowód na to, że jestem dużo do tyłu. Sto lat za murzynami, czy jakoś tak ;)
Miłosław Dymione Brown Ale to trzeci wypust z serii
Miłosław Warzy Śmiało. Obecnie w sklepach jest już czwarta pozycja, tak że ten
tego… bez bluzgów i wytykania palcami proszę.
Śmiałym składnikiem są tutaj słody wędzone drewnem
drzew owocowych, konkretnie gruszy, śliwy i jabłoni. Brzmi to dosyć rozsądnie
trzeba przyznać, bo przecież czystej rasy krwi angielskie Brown Ale wieje nudą na kilometr. Nie przepadam za nimi, bo nic się
w nich nie dzieje. Mam więc nadzieję, że dymienie wniesie tu coś ciekawszego niż
to, co oferują nam wyspiarskie klasyki.
Cała ta seria piw od Fortuny robi nam się coraz
ciekawsza. Oczywiście nie jest to żadne zagrożenie dla prawdziwych
rzemieślników, ale śmiało może konkurować choćby z cyklem „Po Godzinach” od
Ambera.
Cudnie to piwko wygląda w szkle. Śliczna
brązowo-miedziana barwa pod światło mieni się przepięknym bursztynkiem. Do tego
solidna czapa drobnej i puszystej pianki o jasno beżowym odcieniu, która
utrzymuje się naprawdę długo. Krążkowanie także wysokich lotów. Firany są gęste
i trwałe.
W rzeczy samej można się zachwycić tym piwem nawet
go nie dotykając. Ja jednak zamierzam go dotknąć, posmakować. Biorę do dzioba. Wysycenie
jest dość wysokie, zdecydowanie nie angielskie, choć mi osobiście to nie
przeszkadza. W smaku czuć średnio pełne ciało oraz przeciętną treściwość.
Dominują oczywiście akcenty słodowe o lekko opiekanym charakterze. Jest skórka
chleba, tosty, opiekane słody, herbatniki i szczątkowy karmel. To wszystko
owiane jest delikatnym muśnięciem chmielu typu ziołowego. Nad całym tym
towarzystwem czuwa lekka i całkiem przyjemna goryczka – jest krótka,
szlachetna, miękka. Robi co trzeba i ucieka, gdzie pieprz rośnie. Czy w tym
wszystkim jest jakaś wędzonka? No kurka rurka słaba, ale jest. Bardzo
stonowana, wręcz homeopatyczna. Jak się nie wie czego szukać, to można nawet
jej nie zauważyć. Nie mniej jednak piwo jest dość smaczne. Proste w swojej
konstrukcji, poniekąd jednowymiarowe, ale pije się to ze smakiem.
Wąchamy. Zapach zaskakuje swoją mocą. Jest naprawdę
wyrazisty, intensywny. Niestety nuty wędzone reprezentują ten sam, tragicznie
niski poziom. Gdzieś tam w tle majaczy jakiś dymek, ale to nie jest to czego
oczekiwałem. Całkiem wyraźny jest za to karmel i te wszystkie melanoidy –
chlebek, przypieczona skórka chleba, opiekane zboża, ciastka, herbatniki.
Trochę przypomina mi to lichego koźlaka. Z tła przebijają się tony nieśmiałego
chmielu, trawy oraz tytoniu. Świeżo to pachnie. Sumarycznie nie jest źle, lecz
do euforii daleka droga.
Piwo ma średnią pełnię i całkiem dobry balans.
Goryczka idealnie kontruje słodową podbudowę, dzięki czemu finisz zahacza nawet
o rejony wytrawności. Nieźle to smakuje i ciężko jest mi tu coś zarzucić, poza
nikłą wędzonką. Może tak miało być, może Fortuna nie chciała do siebie zrazić
początkujących fanów piwnego rzemiosła? Piwo jest bardzo pijalne, umiarkowanie
lekkie w odbiorze. Świetnie nadaje się pod zagrychę z grilla, o czym
przekonałem się w ostatni weekend ;)
Miłosław Dymione Brown Ale smakuje dobrze, ale niczym
nie zaskoczy typowego craftopijcy.
OCENA: 7/10
CENA: 4,45ZŁ (Fresh Market)
ALK. 5,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.02.2018
BROWAR FORTUNA
Konkurencja jest zawsze pożądana. Zwłaszcza dobra :)
OdpowiedzUsuń