Wczoraj była Nuda, przepraszam Niuda z Szałupiw,
dzisiaj więc pozostaję jeszcze w świńskich klimatach ;)
Rocknrolla z Kingpina to jedno z dwu premierowych piw tego
browaru, który zadebiutował już dosyć dawno temu, bo we wrześniu ubiegłego
roku. Dlaczego dopiero teraz sięgam po ten specjał? Bo mówiąc szczerze z
dostępnością Kingpina nie jest za różowo, poza tym przez ostatnie 2-3 miesiące
piwo grzecznie czekało w piwnicy na swoją kolej.
Mój dzisiejszy gość to generalnie American Pale Ale,
jednak Michał Kopik (piwowar Kingpina) bardzo lubi eksperymentować i łamać
schematy. W efekcie czego do APA dorzucił skórkę gorzkiej pomarańczy curacao
oraz werbenę cytrynową. Tu muszę Wam się przyznać, że nigdy wcześniej nie
słyszałem o takiej przyprawie, bo w Polsce jest mało znana. Werbena cytrynowa
lub jej inna nazwa lippia trójlistna, to wywodzący się z Ameryki Południowej
krzew, którego liście zgodnie z nazwą wydzielają silny, cytrynowy zapach.
Stosowana głównie jako dodatek do herbat, zimnych napojów, sałatek, deserów,
dżemów, a nawet perfum. Jak widać od niedawna także do piwa :D
Piwo ma ładną aparycję – lekko mętny, ciemno złoty odcień
oraz bardzo poprawna, biała piana. Może nie jest jakoś ekstremalnie obfita
(choć w pełni wystarczająca), ale cechuje ją solidność, średnio ziarnista
tekstura oraz wysoka trwałość. Na szkle natomiast możemy podziwiać piękne
firany, tworzące spektakularne wzory.
No to teraz czas poszukać tej tajemniczej werbeny.
Rocknrolla pachnie dość intensywnie i na wskroś owocowo. Gdybym chciał
zagłębiać się w szczegóły to prym wiedzie swoista i bardzo wyrazista
cytrusowość, choć nieco inna niż w typowych APA, czy AIPA. Czuję solidną
cytrynę, odrobinę limonki, trochę pomarańczy, mandarynek oraz chyba właśnie tą
werbenę, bo ta cytrynowość jest taka roślinna, ziołowa, czy też łodygowa (same
chmiele dają inny efekt). Nieco dalej mamy subtelne akordy lasu i delikatnej
żywicy, które pełnią tutaj rolę tła. Słodowość jest znikoma, ale absolutnie w
niczym to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Całość pachnie bardzo rześko,
świeżo i przede wszystkim ładnie. Naprawdę urzekł mnie ten zapaszek.
Kingpinowski wynalazek smakuje niemal tak samo dobrze jak
sugeruje to jego aromat. Tu również pole do popisu zostało oddane silnym,
cytrusowym klimatom, z których ponownie rządzi nader wyraźna cytryna, limonka
oraz pomarańcza. Co ciekawe w smaku także wyczuwam charakterystyczną nutę
werbeny cytrynowej, objawiającej się jako cytrynowa ziołowość (niemal czuję
jakieś liście i łodyżki na języku). To jednak nie wszystko, bowiem z boku całe
to przedstawienie obserwuje lekko stonowany grejpfrut, szczypta tropików, dość
wyraźny chmiel, nie mniej wyraźna żywica oraz iglaki. Akcenty słodowe, podobnie
jak w zapachu, są mocno cofnięte ku tyłowi i nie odgrywają tu żadnej znaczącej
roli, w przeciwieństwie do sporej dawki chmielowo-ziołowej goryczy – solidnej i
mocnej, lecz trochę za bardzo zalegającej. Z biegiem czasu goryczka jeszcze
bardziej przybiera na sile i staje się coraz bardziej męcząca, nieułożona i
trwała. Poza tym mankamentem piwo smakuje naprawdę wybornie.
Cechuje je wysoka pełnia smaku, odpowiednio wysokie wysycenie, wielowątkowość, niespotykana
owocowość, rześkość i świeżość aromatu. Trunek należy raczej do wytrawnych,
gdzie słodowość jest bardzo znikoma. Prym wiodą tu kwaśne cytrusy i goryczka, która
niestety nie jest pierwszego sortu. Mimo tej – było, nie było – wady, piwo pije
się nadal dość szybko, choć niewątpliwie zalegająca gorycz nie pomaga zbytnio w
opróżnianiu pokala. W sumie to jedyny minus tego napitku. Poza tym mankamentem
wszystko jest tu doskonale dograne, wyważone i wymuskane. Naprawdę świetnie
przemyślany, niespotykany i oryginalny trunek, który zapamiętam na długo i na
pewno do niego jeszcze wrócę. Polecam!
OCENA: 8/10
CENA: ok. 8.50ZŁ
ALK.5,3%
TERMIN WAŻNOŚCI: 18.09.2015
TERMIN WAŻNOŚCI: 18.09.2015
BROWAR KINGPIN//BROWAR ZARZECZE
Komentarze
Prześlij komentarz