Naked City z Radugi to bodajże piąte piwo z tego
browaru, które trochę już dni, tygodni, a może nawet miesięcy, odstało w mojej
piwnicy. W końcu się nad nim zlitowałem, jednocześnie dając sobie możliwość
obcowania z kolejną na rynku interpretacją stylu Belgian IPA.
Problemem wszelakich belgijsko-amerykańskich hybryd jest
uzyskanie swoistego kompromisu, tak aby żadna ze stron nie dominowała i nie
zasłaniała drugiej. Czy Radudze się to udało, przekonamy się za chwilę.
Jako ciekawostkę podam, że piwo zostało uwarzone w Witnicy,
która słynie głównie z diacetylu oraz żelaza w swoich piwach (sorry, ale taka
jest prawda). Nie mniej jednak Browar Birbant i np. projekt Chmielogród nie raz
już udowodnili, że można uwarzyć tam dobre i ciekawe piwo, w dodatku bez wyżej
wymienionych wad. Zatem wszelakie opowiastki o jakiejś klątwie ciążącej nad
Witnicą można włożyć między bajki.
Niniejszy specjał, podobnie jak i inne piwa z Radugi, został
zainspirowany kinematografią. Naked City to amerykański film noir z 1948
roku, którego akcja rozgrywa się w nowojorskiej metropolii.
Nagie Miasto od Radugi generuje olbrzymich rozmiarów pianę.
Rzeczona pierzynka bezceremonialnie zajęła pół mojego ‘kraft master łana’.
Odczekałem kilka długich minut zanim mogłem trochę dolać. Biała czapa jest
strasznie trwała, średnio pęcherzykowa i baaaardzo obficie brudzi szkło. To się
nazywa lacing :)
Piwo jest niefiltrowane, czyli mętność jest tutaj
zrozumiała. Jego barwa natomiast stanowi ładne połączenie bursztynu z
miodowo-pomarańczowymi naleciałościami.
A co tam piszczy w aromacie? Oczywiście amerykańskie
chmiele. Pierwsze skrzypce gra tutaj przyjemnie cytrusowy (limonka, mandarynka,
grejpfrut) kwasek, uzupełniony łagodnymi, acz wyraźnymi owocami tropikalnymi
oraz kapką żywicy. Nieco dalej mamy szczyptę typowo chmielowych doznań oraz
sugestywną wręcz ilość przypraw, których to przedrostek Belgian nam
naobiecywał. Gdybym nie widział etykiety, pewnie bym o nich nawet nie wspomniał
(po całkowitym ogrzaniu się piwa, przyprawy nieco bardziej wyłażą nie wierzch).
Na szarym końcu dopiero, swój marny żywot wiedzie stonowana i dość dobrze
ukryta słodowość, która oddała niemal całe pole do popisu intensywnej i
nadzwyczaj przyjemnej owocowości. Bardzo ładny to zapach, ale jak dla mnie to
po prostu dobrze skomponowane APA.
W smaku także cytrusy i tropiki odgrywają znaczące role, ale
ich dominacja jest już trochę mniejsza. Pod płaszczem przyjemnych owoców skrywa
się odrobina leśnej żywicy, kilka szyszek chmielowych, łyżka karmelu oraz nieco
większa niż w aromacie słodowość typu zbożowego. Na samym końcu berło dzierży
całkiem przyjemna, chmielowo-grejpfrutowa goryczka – mocna i wyrazista, ale na
pewno nie przesadzona. Z biegiem czasu goryczka nieco zalega, ale mimo to i tak
jest nieźle ułożona i doskonale kontrują słodową podbudowę.
Całość smakuje nad wyraz dobrze. Piwo jest w miarę rześkie,
pijalne, bardziej wytrawne niż treściwe oraz dosyć złożone. Posiada odpowiednią
pełnię, bardzo ładny, owocowy aromat oraz dobrze zbalansowany i nieźle
rozbudowany smak. Gdyby tylko poprawić belgijską stronę tego napitku, byłoby
wręcz super, bowiem doszukiwanie się obiecanych przypraw nie jest zbyt fajne.
Raduga tym trunkiem udowadnia, że w Witnicy można zrobić
porządne i bez wad piwo. Co prawda według mnie odbiega trochę od założeń, ale i
tak smakuje i pachnie bardzo przyjemnie.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK.6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 06.09.2015
TERMIN WAŻNOŚCI: 06.09.2015
BROWAR
RADUGA//BROWAR WITNICA
Komentarze
Prześlij komentarz