Przejdź do głównej zawartości

KASZTELAN SPECJAŁY - CHMIELOWE

Drugim z trzech nowych muszkieterów od Carlsberga jest Kasztelan Chmielowe, czyli jasny lager, w którym rzekomo podkręcono jego chmielowy charakter.
Nie tak dawno temu pisałem w tym artykule, że polski oddział Carlsberga stawia na intensywne chmielenie na aromat, czego dowodem były trzy opisane przeze mnie piwa. Jak się okazuje nowy Kasztelan jest zaprzeczeniem mojej teorii, bowiem w tym przypadku skupiono się akurat na goryczce. W sumie może to i nawet lepiej, bo przecież najbardziej w tym wszystkich bezsmakowych ‘korpolagerach’ brakuje chyba właśnie goryczki. Ja już nie wymagam, żeby koncerniaki orały mi kubki smakowe jak jakaś imperialna IPA z browaru craftowego, no ale żeby chociaż goryczka była obecna i dobrze kontrowała słodową słodycz.
W nowej wersji Kasztelana za chmielowe (czyt. goryczkowe) wrażenia ma odpowiadać nasza polska Marynka. Niestety nic więcej z etykiety wyczytać się nie da. 


Rzeczone piwo pieni się bardzo przyzwoicie. Okazałych rozmiarów, śnieżno biała pierzynka jest nader puszysta i zwarta, do tego nie opada zbyt szybko (do czego przyzwyczaiły nas koncernowe wypusty). Lacing nie za specjalny, ale obecny.
Kolor piwa to ładnie wyglądający odcień złota. Nie taki jasny jak te wszystkie Harnasie, czy Lechy, lecz typowo złoty i klarowny rzecz jasna.
Zapach jest dość intensywny, a to już coś. Dominuje w nim.... o dziwo chmiel! Dziwne, zwłaszcza, że na kontrze zwrócono uwagę na „goryczkowy smak”. Chociaż z drugiej strony patrząc, jedno drugiego przecież nie wyklucza. Idźmy dalej – poza ładną i przyjemną nutą trawiastego chmielu, obecne są tutaj zrównoważone akcenty słodowe oraz nieśmiała chleboowość. W tle majaczy minimalna owocowość, a po ogrzaniu się piwa, także delikatne ślady miodu (jedna z form utlenienia). Całkiem nieźle się to wącha, ale zdecydowanie lepiej, gdy piwo jest zimne.

Smak jest rześki i nawet niezły jak na koncernowe warunki. Mariaż łagodnej słodowości i umiarkowanie zaznaczonych akcentów chmielowych, dość zgrabnie przechodzi w chlebowo-zbożowe niuanse, kojarzące się ze sztandarowym Kasztelanem Niepasteryzowanym. Tuż za nimi podąża lekki kwasek oraz subtelna trawiastość, zapewne pochodząca od chmielu. Z biegiem czasu w tle pojawia się minimalna (niemal na granicy autosugestii), niezbyt świeża „nuta piwniczna”, która psuje trochę całościowy odbiór. A goryczka? Co prawda jest obecna – delikatna i chmielowa, krótka i przyjemna, ale na pewno nie pełni tutaj pierwszoplanowej roli, a jej moc według mnie wciąż nie wykracza poza koncernowe standardy. Może jest tu kilka jednostek IBU więcej niż w zwykłym Kasztelanie, ale to wciąż za mało.
Piwo cechuje się odpowiednią pełnią oraz przeciętną treściwością. Całość jest dość lekka w odbiorze i początkowo nawet bardzo przyjemna. Jednak czas, a co za tym idzie temperatura, wyraźnie działały tutaj na niekorzyść. Szczególnie było to widać w aromacie, który po ogrzaniu uzbroił się w nieznaczne ślady utlenienia, których nie było czuć, gdy piwo było zimne. W smaku było to również widoczne, bowiem trunek stawał się coraz mniej pijalny i świeży (choć tej piwniczności nadal nie jestem pewien).
Mimo drobnych mankamentów (bo wadami bym tego nie nazwał), sumarycznie jest nienajgorzej - piwo wypiłem bez najmniejszych oporów, choć nie ukrywam, że tuż po otwarciu było o 50% lepsze niż na koniec. Trochę mnie to martwi, bo wychodzi na to, że najlepiej je pić „na hejnał” ;) Co do, podkreślonej na etykiecie chmielowości, to wg mnie rozczarowuje ona jako goryczka, natomiast dobrą robotę chmiel robi w samym aromacie.
OCENA: 6/10
CENA: 3.29ZŁ (monopolowy)
ALK.5,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.11.2015
CARLSBERG POLSKA

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki