Przejdź do głównej zawartości

IMPERIUM PRUNUM

 

Imperium Prunum to piwo, na które z jęzorem na wierzchu czekał niemal każdy rodzimy beer geek. Bez wątpienia jest to jedna z najbardziej oczekiwanych nowości w historii polskiego piwowarstwa. Jego premiera miała miejsce 16 stycznia w pierwsze Święto Porteru Bałtyckiego. Niebywałe, że browar pokroju Kormorana był w stanie zrobić taki hype na trunek bądź, co bądź nienależący do nurtu nowofalowego. Browary rzemieślnicze (i nie tylko) bierzcie przykład!

Nowość ze stajni Kormorana to imperialny porter bałtycki, nielichy mocarz z jedenastoma „voltami” na pokładzie i ekstrakcie tak dużym, że nie zmierzy go zdecydowana większość ballingometrów - 26°!!! Tym samym jest to drugie po Samcu Alfa najbardziej ekstraktywne polskie piwo i jednocześnie jedno z dwu najmocniejszych! Z takimi parametrami naprawdę nie ma żartów. 


Jednakże piwo jest tak wyjątkowe nie tylko ze względu na wysokie cyferki, lecz także z uwagi na bardzo ciekawy składnik, który to okrasił ten wyjątkowy specjał. Jest nim Suska Sechlońska – wędzona śliwka węgierka, a ściślej mówiąc węgierka suszona w specjalnej wędzarni dymem z drewna bukowego. Ów regionalny cymes pochodzi z podkarpacia, z okolic małej wioski o nazwie Sechna. Produkt ten posiada nawet chroniący go unijny certyfikat Chronionego Oznaczenia Geograficznego, nie można go więc legalnie wytwarzać nigdzie poza wspomnianym rejonem. Taka sytuacja.
Rarytas ten otwieram specjalnie z okazji moich urodzin. Czy mogłem sobie zafundować lepszy prezent? :D
Piwo zostało zapakowane do oryginalnego kartonowego pudełka, które wyraźnie zalatuje rzemiosłem i daje nam pewność obcowania z jakimś wyjątkowym, niezwykłym i nader drogim produktem. Znajduje się na nim sporo potrzebnych informacji na czele z nieco przydługawą „morską opowieścią”, nawiązującą do nowofalowego chmielu i tegoż porteru zarazem. Sama butelka również niczego sobie – zalakowany kapsel, satynowa czarna flaszka, a na niej genialny obrazek i nazwa, wymalowane „złotą” farbą. Naprawdę robi to ogromne i niezapomniane wrażenie. 


Imperium Prunum generuje dość obfitą czapę ciemno beżowej piany, która jest puszysta i drobna. Piana trochę się dziurawi, jednak mimo to opada powoli, zostawiając przy tym wzorzyste firany na szkle.
Piwo ma iście ciemną barwę, jest smoliście czarne i nieprzejrzyste niczym górnik po ośmiu godzinach harówki. Nie przypominam sobie, aby jakiś porter bałtycki miał tak intensywnie czarny kolor.
Biorę pierwszy łyk – jest wyraźnie słodko i czekoladowo. Wysycenie na niskim poziomie intensywności. Ciecz jest gęsta i nieco oleista. Mleczna czekolada płynnie przechodzi w okolice łagodnej kawy z mlekiem i lekko palonych słodów, by za chwilę zahaczyć o rejony ciemnej, gorzkiej czekolady i mocnego kakao. W tle pobrzmiewa niewielka dawka suszonej śliwki, szczypta rodzynek oraz bardzo subtelna wędzonka, wręcz na granicy percepcji. Finisz jest długi, delikatnie palony o stosunkowo niewielkiej goryczce. Całość jest spójna, ułożona i niezwykle bogata w doznania. Alkoholu nie czuć praktycznie wcale, a o mega wysokim woltażu przypomina jedynie lekkie grzanie/pieczenie w przełyku, wywołujące konotacje z likierem kawowo-czekoladowym. Mniam!

Czas obwąchać to cudo. Intensywność aromatu jest dosyć wysoka i urozmaicona. Tu również prym wiedzie całe morze czekolady, tej mlecznej (słodkiej), jak i tej prawdziwej, ciemnej i gorzkiej. Tuż za nią podąża suszona śliwka wespół z rodzynkami i dojrzałymi wiśniami. O miejsce na podium bije się także opiekana słodowość oraz swoista likierowatość. Tłem natomiast płynie delikatna wędzonka o przyjemnym dymnym charakterze. Na samym końcu tej stawki wlecze się rachityczna tostowość i ociupinka słodkawego toffi. Świetnie się to wącha, choć o dziwo, buty wciąż mam na nogach…
Mój dzisiejszy gość to niesamowicie pełne w smaku piwo, bogate, gęste i złożone. Przeważa w nim nader przyjemna słodycz i niebagatelna treściwość. Niektórym może to przeszkadzać, ale ja od zawsze jestem zwolennikiem słodszych porterów bałtyckich (wysoką goryczkę pozostawmy RISom). Co prawda balans mógłby być nieco lepszy, ale w zasadzie to jedyny i w sumie nieduży mankament tego napitku. Wielki plus natomiast należy się za świetnie ukryty etanol, który objawia się co najwyżej lekkim smyraniem (pieczeniem) w przełyku. W aromacie nie znajdziesz go w ogóle. Żadnego bimbru, czy spirola, brawo! Pijalne to cholerstwo jest nad wyraz, zwłaszcza bacząc na imperialne parametry.
Suszona dymem śliwka była dla mnie wielką zagadką. Piłem wiele piw z wędzonym/dymionym słodem, ale to piwo, to zupełnie inna para kaloszy. W tym aspekcie zapach zdał egzamin powiedzmy na 4+, natomiast do smaku mam pewne zastrzeżenia. Samą suszoną śliwkę wyczułem bez problemu, lecz z jej wędzonym pochodzeniem miałem już sporą zagwozdkę i chyba tylko wrodzona ludzka autosugestia pozwoliła mi ją wyłapać.
Nie mniej jednak wciąż uważam Imperium Prunum za niezmiernie nietuzinkowy, niebagatelny, oryginalny i wyszukany trunek. Swoim bogactwem smaku i aromatu z pewnością pochłonie niejedną zbłąkaną duszyczkę…
OCENA: 9/10
CENA: ok 22ZŁ
ALK.11%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.01.2018
BROWAR KORMORAN

Komentarze

  1. wczoraj obejrzałem degustację Tomka Kopyry jak również przeczytałem powyższą recenzję i zapragnąłem skosztować tego specjału.
    udałem się do mojego ulubionego dobrze zaopatrzonego sklepu z dobrymi piwami i rozczarowanie.
    w hurtowniach IMPERIUM PRUNUM było w styczniu ,ale zapisy już w grudniu i dawno śladu po nim nie zostało.
    NASTĘPNA DOSTAWA-2017 ROK!!!!!!!!!!!!!!!!
    SZOK,SZOK,SZOK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam, mogę odsprzedać.

      Usuń
    2. powyżej to mój wpis sprzed roku.
      czekałem ,czekałem,dręczyłem,przypominałem aby o mnie pamiętali.
      obiecali,że będą pamiętać.
      dzisiaj telefon. z pięciu butelek które mieli obiecane przyszły raptem dwie.
      obydwie zostawione dla mnie.
      problem pojawił się dopiero po chwili.CENA!!!!
      84 ZETA ZA BUTELKĘ!!!!!!
      mało nie spadłem ze stołka.zrezygnowałem z drugiej butelki mimo wszystko.
      po godzinie mam telefon od tej mojej znajomej.
      "coś ty za piwo kazał nam załatwić?
      przed chwilą dwóch klientów o mało nie pobiło się o tą twoją drugą butelkę.drugi dawał już 120 złotych,a ostatecznie chciał za 100 zł odkupić póżniej pustą butelkę.
      SZOK,SZOK
      moja już bezpiecznie stoi na półce.
      jak się za to piwo zabrać -do tej pory się zastanawiam

      Usuń
    3. Ja pierdolę, co w tym kraju się wyrabia?! Piwo "sprzedało się" już przed premierą. Nigdzie nie idzie go dostać w normalnych okolicznościach. Ja w tamtym roku zarezerwowałem dwie butelki - dostałem tylko jedną. W tym roku w tym samym sklepie nie ma rezerwacji. Kto pierwszy ten lepszy!

      Usuń
  2. To wyobraź sobie, że ja zamówiłem dwie sztuki w zaprzyjaźnionej hurtowni, ale odłożyli mi tylko jedną, tłumacząc się, że było mało.. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. pojawiło się piwo SUSKA z browaru PIWOJAD.
    bardzo proszę o recenzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o tym. Jak go zobaczę, to na pewno kupię :)

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz