Jakież było moje zdziwienie, gdy plotki okazały się
prawdziwe. Moje serducho pękało z radości, gdy styczniowe przecieki odnoście
porteru bałtyckiego z KP stawały się rzeczywistością. Jest! Mamy go. Książęce
Porter istnieje. Właśnie zawitał na półki sklepowe :)
Czemu się tak jaram? No wiecie, wszak nie od dziś
wiadomo, że jestem wielkim geekiem ‘bałtyków’.
Każdy taki news cieszy mnie ogromnie.
Każdy kolejny porterek przyjmuję z otwartymi ręcoma ;) Po prostu uwielbiam te
piwa i już. Nic poradzę. Nowinka od lidera piwnego rynku w Polsce ucieszyła
mnie podwójnie. Nie dość, że to porter bałtycki, to jeszcze będzie szalenie
łatwo dostępny, no i tani… To ostatnie trzeba jednak skreślić lub przemilczeć.
Tani nie jest, a przynajmniej jak na koncernowe warunki (no chyba, że Tesco
pojechało po bandzie, myśląc że jako nowość to się sprzeda). 6zł. Really? Takie np. Książęce Golden Ale,
czy IPA potrafią kosztować nie więcej niż cztery i pół złocisza. Ja rozumiem,
że tu jest wincyj ekstraktu, a co za tym idzie sypnięto też więcej słodów. Rozumiem,
że tu zapłacono troszkę więcej akcyzy. No, ale przecież polskie chmiele są
tanie jak barszcz ukraiński w porównaniu do jankeskich lupulin. Żeby aż taka
różnica? No nie ważne. Zawiodłem się na cenie i to sporo, ale jakoś to
przeżyję.
Przeżyję też raczej niezbyt wygórowany balling, choć
z tym będzie ciężej. Po cichutku myślałem sobie, że zrobią to piwo po Bożemu i
będziemy mieć 22º Plato (jak u Okocimia i kiedyś Żywca). Niestety tu jest tylko
dwudziestka, a więc połowa skali dla porterów bałtyckich. Można i tak, ale
niedosyt pozostanie. Ja wiem, że istnieje w naszym pięknym kraju kilka bardzo
smacznych osiemnastek (i wcale nie o wiek mi tu chodzi zboczuszki), więc tak
naprawdę Książęce Porter wciąż ma u mnie zielone światło.
A co należy wymienić z plusów? Na pewno pełny skład.
Szanuję takie podejście, zwłaszcza wśród koncernów. Mamy podane też IBU (30), temp.
serwowania, food pairing, zalecane
szkło, krótką charakterystykę doznań smakowo-zapachowych oraz dosłownie dwa
zdania odnośnie historii stylu. Fajnie. Przyda się polskim piwoszom, choćby
odrobina wiedzy na ten temat.
Fajnie mi się pisze o tej całej otoczce, bo to „moje
klimaty”, ale bierzmy się w końcu za to piwo :D
Do firmowego szkiełka wędruje ciemno brązowy
strumyczek. W samym szkle natomiast piwo jest w zasadzie zupełnie czarne. Rzadko
to się zdarza przy tym stylu, ale nie jest to wadą. Piana należy do tych
bardziej obfitszych. Jest przyjemna dla oka, drobna, zbita i sztywna o kolorze ecru, tudzież pastelowym. Kołderka dość długo
się utrzymuje, ale lacingu nie ma
żadnego.
Biorę do dzioba. Kurde jest słodko, trochę
karmelowo, trochę też kakaowo. Czuć jakieś tanie czekoladki, zwane
bombonierkami, ale typową pełnoprawną czekoladą, to bym tego nie nazwał. W tle
buszuje nieśmiało kawa zbożowa, do spółki z opiekanym zbożem, przypieczoną
skórką chleba i jakby delikatną nutką lukrecji. Po pewnym czasie dochodzą też
skojarzenia z orzechami laskowymi oraz brownie
i w rzeczy samej to są najbardziej przyjemne konotacje w tym całym zestawieniu.
Goryczka jest wręcz homeopatyczna, dominuje słodycz, choć nie jakoś mocno
ulepkowata, czy nachalna. Alko jest doskonale ukryte. W zasadzie zapominam jaki
tu jest woltaż. Ilość bąbelków w normie. Pełnia oraz gęstość natomiast bardziej
na minus, aniżeli plus. Posmak jest krótki i urywa się nagle, niczym każdy
kolejny odcinek Stranger Things. Nie mówię, że piwo smakuje bardzo źle, ale z
pewnością sporo poniżej moich oczekiwań. Najbardziej niepokoi mnie ta pustka w
smaku. Ja wiem, że ekstrakt niczego nie urywa, ale nie tak to sobie
wyobrażałem.
Ufff miało być tak pięknie, a nie jest. Zobaczmy
zatem, co tam piszczy w aromacie. Mhmm… Jest podobnie, może nawet odrobinkę
lepiej, ale to wciąż za mało, by mnie zadowolić. W zapachu przede wszystkim jest
bardziej czekoladowo. Owszem, są wciąż tanie bombonierki, ale pojawiła się w
końcu jakaś tam mleczna czekolada. Paloności zero, kawy również zero. Co jedynie
rozwodniona zbożówka i jakieś tanie zleżało kakao w proszku. W tle cichutko
sobie siedzą prażone słody, podsycone sporą ilością karmelu i dobrze
wypieczonych andrutów z domieszką masy o smaku orzechów i toffi. Alkoholu nie
czuć prawie wcale. Brawo. Niestety tych braw więcej nie ma. Piwo pachnie bardzo
przeciętnie. Może nie mizernie, ale do intensywności można mieć poważne
zarzuty.
Cóż, piwo wypada dużo gorzej niż sobie zakładałem. Nie
ma startu do Żywca, czy Okocimia. Wszystko jest tu na pół gwizdka, albo
zupełnie bez gwizdka. Podobają mi się jedynie te skojarzenia z orzechami oraz brownie. Całość jest dla mnie zbyt
słodka, pozbawiona odpowiedniego balansu. Pełnia smaku, nawet jak ten ekstrakt
jest zdecydowanie za niska. Piwo chwilami sprawia wyraźnie wodniste wrażenie. Generalnie
smakuje to bardzo niewyraźnie, nijako, tanio, budżetowo. Zupełnie jakby ktoś w
KP kazał uwarzyć piwowarowi portera, ale mocno ograniczył mu fundusze. Niby czuć,
że to porter bałtycki, ale zrobiony za grosze. Zupełnie bez polotu, bez
fantazji, bez pojęcia. Taki bieda-porter dla ludków, co to nigdy jeszcze nie
pili żadnego reprezentanta stylu. Mocno kojarzy mi się ów napitek z takim
czeskim pojęciem portera bałtyckiego, który w zasadzie bardziej przypomina dark lagera (nie twierdzę, że wszystkie
czeskie portery takie są).
Pisząc te słowa cały czas popijam sobie to piwo. W miarę
picia jego notowania niestety cały czas spadają. Początkowo miałem dać szóstkę,
ale teraz już wiem, że to byłby poważny błąd z mojej strony. To naprawdę jest
słaby napitek. Jestem w szoku. Nie tak miało być. Kompanio Piwowarska zawiodłaś
mnie bardzo! Szejm, szejm….
OCENA: 4/10
CENA: 5.99ZŁ (Tesco)
ALK. 8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.04.2020
KOMPANIA PIWOWARSKA
Komentarze
Prześlij komentarz