Lud przemówił! A z ludem trzeba się zgadzać (ci co
się nie zgadzali źle na tym wyszli).
Kochani, zgodnie Waszymi głosami na fanpage w pierwszej kolejności biorę się
za RISa od Wrężela. W tym miejscu chciałbym też podziękować wszystkim aktywnym
lubisiom :)
Dzięki Wam takie akcje mają sens.
No to co my tu mamy w tym kartoniku? Imperial Stout
Slyrs Whisky Barrel Aged. Wiem, dużo trudnych słówek padło, więc wyjaśniam.
Jest to imperialny Stout leżakowany w
dębowych beczkach po niemieckiej whisky
Slyrs. Może się nie znam, ale wydaje mi się, że jest to najpopularniejsza
destylarnia u helmutów. Nie mam
jednak pojęcia jak ta łycha odnosi
się do szkockiej, czy irlandzkiej szkoły produkowania tegoż trunku.
Trzeba odnotować, że jest to taki zwyczajny RIS bez
dodatków, ale ma bardzo prawilne parametry – 24,5º Blg oraz 11,5% alko. Miło
patrzeć na takie cyferki :) Oko cieszy też kartonik – ładny,
zgrabny i powabny. Przykuwający uwagę, ale jednocześnie łudząco podobny do swojego
brata - drugiego RISa od Wrężela, leżakowanego w beczce po jakimś single malt.
Piwko jest totalnie czarne, ale nalewa się zupełnie
bez piany. Oczywiście do szczęścia mi ona niepotrzebna, ale miło jest jak się
utworzy choć skromna koronka. Tutaj natomiast nic, cisza, pustka.
Łykniem więc. Fajna pełnia, gładkość, przyjemna RISowa
paloność, tylko kurde dosyć wyraźnie piecze mnie alkohol. Pali, zalega, jest
nieułożony i zadziorny. Rzecz jasna ponad 11 voltów to już nie przelewki, ale naprawdę nie tego się
spodziewałem. Na szczęście z biegiem czasu jest lepiej, moje podniebienie się
przyzwyczaja, ale pierwsze kilka łyków było naprawdę hardcorowe. Sporo tu mocnej kawy z niewielką ilością cukru, mnóstwo
palonych słodów, gorzkiej czekolady i gorzkiego kakao. Daleko w głębi majaczy
subtelna nutka łyskacza, dębiny i
jakby wanilii. W każdym razie przewija się tutaj bliżej nieokreślona słodycz.
Goryczka jest typu palonego, kawowego. Jest krótka, mocna i szlachetna. Świetnie
wywiązuje się ze swej roli, doskonale równoważąc słodową podstawę. Nie ma tu jakiejś
wielkiej złożoności, ale piwo smakuje dobrze (pomijam piekący etanol).
Pora obwąchać ten specjał. Noooo, tu jest
zdecydowanie lepiej! Jest bogato, intensywnie, pięknie. W smaku beczułka była
niezbyt mocno wyczuwalna, tutaj natomiast praktycznie zdominowała całą resztę. Wanilina
huczy, aż miło. Drugi plan to mokra dębina, nuty whisky i kokosa. Dalej dopiero pojawiają się typowo stoutowe klimaty – sporo gorzkiej
czekolady, świeżo prażonego ziarna kawy, gorzkiego kakao i palonego słodu.
Czarno i intensywnie. Podoba mi się taki obrót sprawy. Ale to jeszcze nie
wszystko. Piwo rozkręca się z każdą minutą. Na wierzch wypływają nieśmiałe
akcenty pumperniklu, karmelu, prażonej lukrecji i likieru czekoladowego. Taką
właśnie formę w aromacie przybrał alkohol. To zupełnie inne doznania, niż piwo
ma do zaoferowania w smaku. Jest dużo przyjemniej, intensywniej, no i czuć
beczkę na wylot! To rozumiem. To mi się podoba :D
Imperial Stout Slyrs Whisky Barrel Aged autorstwa
sympatycznego Adriana Kukuły, to piwo bogate w doznania, cholernie pełne w
smaku, świetnie zbalansowane i wyraźnie przesiąknięte wiadomym destylatem. W
zapachu czysta poezja, smak natomiast też nie byłby sam w sobie taki zły, gdyby
nie ten nadto gryzący alkohol. To znaczy idzie się do niego przyzwyczaić, ale
jednak jest to minus. Sorry.
Piwo pije się wolno, ale to nawet dobrze. Trzeba się
nim delektować, doceniać każdy jego walor, każdy niuans. Trzeba mu pozwolić
rozwinąć skrzydła, a się Wam odwdzięczy.
Ps. Kurde, ale to mocne. Wchodzi do łba i robi
remont generalny na poddaszu….
OCENA: 7/10
CENA: ok 18ZŁ
ALK. 11,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 26.10.2020
BROWAR WRĘŻEL/BROWAR ZARZECZE
Komentarze
Prześlij komentarz