Przejdź do głównej zawartości

Miłosław Weizenbock z Cascarą. Jak smakuje najnowszy wyrób Fortuny?


W końcu przyszła pora na najnowsze dziecko z Browaru Fortuna. Ach, przy tylu ciekawych nowościach ciężko jest wybrać piwo, o którym chciałbym Wam opowiedzieć. Albo raczej – ciężko jest zrezygnować z piwa, o którym chciałbym Wam opowiedzieć.
Miłosław Weizenbock z Cascarą zawitał do sklepów już prawie dwa miesiące temu. Co to jest Weizenbock zapewne wiecie, bo wierzę, że czyta mnie lud oświecony w podstawowych stylach piwa. Ale pewnie zastanawiacie się co to u licha jest ta cascara? Otóż jest to skórka kawowca. Inaczej mówiąc, są to suszone owoce kawowca, które otaczają pestkę, czyli ziarno kawy na krzaku. Kiedyś był to zwyczajny odpad produkcyjny, produkt uboczny. Dziś dzięki modzie na wszystko co oryginalne, cascara zyskuje drugie życie. Skórkę tą suszy się, by później zrobić z niej wywar – coś w typie herbaty. Smakuje tu wybitnie owocowo, rześko, lekko kwaskowo. Suszone czerwone owoce, kompot z suszu – tego typu klimaty.
Nowy Miłosław nie jest jedynym polskim piwem z tym dodatkiem, ale dla mnie pierwszym, gdzie stykam się z cascarą. Nie mam pojęcia jak to skomponuje się bazą tego napitku, czyli z koźlakiem pszenicznym. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że piwo zawiera w sobie jeszcze kawę arabica oraz łuskę kakaowca. To ci dopiero mieszanka! ;>


O wyglądzie będzie dosłownie pięć sekund. Ciecz jest prawilnie mętna, taka jakaś brązowa, miedziana, mahoniowa, sam nie wiem. Piana formuje żwawą i obfitą pierzynę. Jest gęsta, zbita i sztywna. Opada naprawdę wolno, lekko brudząc szkło.
Kurde, fajne piwko właśnie otworzyłem. Raptem chlipłem trzy łyki, ale już wiem, że mi smakuje. Koźlaka jest tu bardzo niewiele. W zamian na scenie głównej występuje zajebista nuta suszonych owoców, kojarzących się trochę z suszem owocowym, lub z kompotem na nich przyrządzonym. Jak widać cascara zrobiła robotę! :D Są suszone śliwki, rodzynki, jakieś figi i czerwone owoce. Naprawdę fajowo się to komponuje z pszeniczną, lekko opiekaną podstawą. Czuć sporą pełnią oraz pewną dozę treściwości, jednak całościowo piwo wypada poniekąd kwaskowo. Jest bardzo rześkie jak na swoje parametry. Rześkie, owocowe, do bólu pijalne. Aftertaste oferuje bardzo subtelną, acz wyczuwalną nutkę kawy i czekolady! Wiem, że brzmi to niebywale intrygująco w Weizenbocku, ale to prawda. Ten posmak jest nie do pomylenia. W międzyczasie przewijają się jeszcze między zębami cienie karmelu, przypieczonej skórki chleba i opiekanego zboża. Ale to są naprawdę skrawki. Ilość bąbelków w normie. Goryczka minimalna – lekka, subtelna, zwiewna, prawie, że nieobecna. Smaczne to i okrutnie pijalne.

Podjarałem się smakiem, ale trza Wam jeszcze skrobnąć parę zdań odnoście aromatu. Powiem tak – gdybym nie wiedział co wącham i miał zamknięte oczy, powiedziałbym że to jakiś stout kawowy. Ewentualnie Milk Stout lub jakiś FES. No pachnie to niemal zupełnie jak czarne piwo! A przecież czarne nie jest. Respect dla Browaru Fortuna. Widać, że arabica nie poszła w komin ;) Jest lekka kawa (trochę zwietrzała, ale jednak), jest kakao, czekolada deserowa, do tego delikatna paloność, ciemne słody, skórka chleba. Dopiero daleko w głębi majaczą jakieś suszone owoce, podszyte lekkim karmelowym muśnięciem i opiekaną pszenicą. Jak widać koźlak został przykryty dodatkami. Sam nie wiem czy to źle, czy dobrze, ale z pewnością intrygująco. Tak, czy siak piwo pachnie ładnie, intensywnie, bogato. Taki zapaszek nie jednemu się spodoba. Jak mawiał klasyk: będzie Pan zadowolony.
Miłosław Weizenbock z Cascarą jest piwem o przyjemnej głębi smaku, umiarkowanej treściwości i niezłym balansie, mimo ledwo zauważalnej goryczki. Ciecz jest rześka, fajnie kwaskowa i wyraźnie owocowa, dzięki czemu pije się to szybko i bez jakichkolwiek oporów.
Co ciekawe smak tylko w niewielkim stopniu pokrywa się z zapachem, w którym rządzą typowo ciemne klimaty, choć oczywiście czuć też kompocik z suszu, czyli tytułową cascarę. Co jak co, ale wrzucone do kotła (czy tez na leżak) dodatki spisały się tu nad wyraz dobrze, a co ważniejsze elegancko wkomponowały się w charakter pszenicznego koźlaka.
Całość wypada zatem niezwykle oryginalnie, by nie rzec ekstrawagancko. Ciężko mi się tu do czegoś poważnego doczepić. W zasadzie piwo wyszło idealnie z założeniami. Brawa za pomysłowość, brawa za wykonanie :) Jestem pod wielkim wrażeniem.
OCENA: 8/10
CENA: ok 5ZŁ
ALK. 6,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 21.02.2019
BROWAR FORTUNA

Komentarze

  1. Hey There. I discovered your blog the use of msn.
    That is a really neatly written article. I will be sure to bookmark it and come back
    to learn more of your useful info. Thanks for the post. I will certainly return.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz