ALK.4%. Bez wątpienia American Wheat jest hitem tego
lata. Dowodem tego jest rwący potok amerykańskich pszenic, płynący szerokim
strumieniem wprost z nowofalowych browarów (i nie tylko).
Browar Na Jurze swoim najnowszym dziełem dobitnie udowadnia,
że nie zamierza składać broni w walce o bardziej wybrednego i zorientowanego
klienta. Niczym szpieg z Krainy Deszczowców podąża za czołówką polskiego
craftu, coraz śmielej poczynając sobie z amerykańskimi chmielami.
Przypomnijmy sobie. Jurajski browar najpierw zaskoczył
wszystkich swoim pysznym piwem świątecznym, kilka miesięcy później piwna
gawiedź łypała gałkami ocznymi na widok jasnego lagera z jakimś chwastem w
składzie, doprawionego chmielem „zza wielkiej wody”. No, a teraz pojawia się
amerykańska pszenica, która idealnie wstrzeliwuje się w aktualnie panujące
trendy. Obstawiam, że być może w niedługim czasie z Zawiercia wyjedzie jakaś
IPA. No co? Skoro Krajan i Witnica mogą, to oni tym bardziej.
Jurajska nowość przywitała mnie dosyć obfitą czapą białego
puchu, który na zdjęciu może nie wygląda jak Mont Blanc, ale to tylko dlatego,
że akurat padła mi bateria tuż przed tym jak miałem nacisnąć spust migawki. Co
prawda miałem zapasową, ale zanim ją wymieniłem to z Mont Blanc zrobiły się co
najwyżej Rysy. Wracając jednak do piany, to sprawia ona całkiem miłe wrażenie –
jest śnieżno biała, drobna i stosunkowo trwała.
Piwo jest mętne jak jakaś zupa-krem. Kolor mleczno-beżowy,
lekko przybrudzony. Średnio wysokie i drobne nasycenie dwutlenkiem węgla dobrze
komponuje się z tym stylem.
Niestety zapach jest dość nikły, ale w końcu to nie AIPA.
Dominuje w nim pszeniczna słodowość, poprzecinana wyraźnymi chmielowymi
akcentami oraz nie mniej wyraźną owocowością z brzoskwinią, mango i morelą w
składzie. Nieco dalej możemy spotkać niewielkie cienie cytrusów oraz ulotną
nutkę przyprawową. To zapewne ten pieprz różowy, zwany niekiedy czerwonym,
który jest specjalnym dodatkiem w tym piwie.
W smaku chmiel również wybija się z tła, usuwając tym samym
pszeniczno-słodowe klimaty na dalszy plan. Pikantność pochodząca od pieprzu
staje się coraz wyraźniejsza z każdym łykiem, ale na szczęście nie ma w tym
przesady. W tle pojawia się owocowa rześkość i cytrusowy kwasek, które dodają
sporo pijalności temu napitkowi. W to wszystko próbuje się wcisnąć lekka
kwiatowość oraz subtelna ziołowa nuta. Na finiszu występuje krótka i łagodna,
zaokrąglona goryczka, która stanowi całkiem miły akcent na tle pieprznego
posmaku.
Piwo jest średnio treściwe i dosyć pełne w smaku. Obawiałem
się bardzo o pijalność, ale finalnie okazało się, że pikantność pieprzu nie
wpływa zupełnie na ten aspekt. Wszystko jest tu poukładane i zapięte na
przysłowiowy ostatni guzik. Każdy element składowy ma swoje miejsce w szeregu i
nie przysłania innego, sprawiając wrażenie piwa przemyślanego i poukładanego.
Fajny i ciekawy to eksperyment. Lubię i doceniam browary
wykraczające poza przyjęte normy i prawidła. Brawo!
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
BROWAR NA JURZE
Komentarze
Prześlij komentarz