Ludziska, już ponad rok nie było nic od Maryensztadtu, więc pora się nieco zrehabilitować.
Dziś biorę na warsztat jeden z wielu kwasików tego producenta, wszak Sourtime to bardzo popularna seria piw. Ja konkretnie mam tu Marakuja New England Sour IPA. Kwaśnych ipek za dużo nie kojarzę, a tym bardziej nju inglandów. Ten dodatkowo został potraktowany marakują – jednym z moich ulubionych owoców tropikalnych, więc zapowiada się niezwykle ciekawe widowisko. Ale jestem też ciekaw tego piwa z całkiem innego powodu – do końca terminu ważności zostało tylko trzy tygodnie! Maryensztadt daje długie daty, coś koło roku, więc to dosyć długo jak na kraftowe realia. Zwłaszcza, gdy w nazwie stylu pojawia się słowo IPA, jak w tym przypadku. Dlatego przyznam, że strach jest, ale zarazem ciekawość. Czy takie piwo jest jeszcze w stanie zrobić robotę? Przekonajmy się.
Przelewam. Pieni się to niemiłosiernie. Piana zajmuje trzy czwarte pojemności pokala! Jest w miarę zwarta, średnio pęcherzykowa, ale szybko się dziurawi. Opada z głośnym sykiem, zostawiając niewielkie zacieki na ściankach. Samo piwo jest dość ciemne, takie bursztynowe wręcz. Mętne, jak przystało na ten styl.
W smaku kwas pełną gębą. Nie wiem jednak, na ile jest to spowodowane dodatkiem marakui, a na ile bakteriami kwasu mlekowego. W każdym razie kwaśność tego piwa jest bardzo wysoka. Oczywiście bardzo dobrze czuć marakuję, taką jeszcze niezbyt dojrzałą. Z innych owoców wyłuskałem jeszcze pomarańcze, limonki, liczi i trochę grejpfrutów zielonych. No owocowo fest. Słodowość dzięki temu została mocno wycofana do defensywy i nie odgrywa tu znaczącej roli. Goryczki też jest bardzo mało, ale w końcu to zakwaszany New England. Piwo jest rześkie (mimo upływu czasu), dosyć soczyste, smaczne, świetnie gasi pragnienie, ale sprawia nieco monotonne wrażenie przez tą dominującą kwaśność marakui.
W aromacie także nie ma zawodu. Jest wyraźna marakuja oraz garść średnio dojrzałych cytrusów z przewagą cytryny i grejpfruta. Lactobacillusy także czuć. Na dalszym planie egzystuje delikatna słodowość oraz nieco słodszych owoców tropikalnych. Zalatuje mi tu przyjemnym granatem i szczyptą mango. Całość jest rześka, bardzo naturalna, dosyć intensywna, po prostu przyjemna. Zaryzykuję stwierdzenie, że lepiej to pachnie niż smakuje.
Piwo, mimo wyraźnie kwaskowego charakteru, nie jest jakieś bardzo lekkie. W końcu to 15º Plato, więc pełnia daje radę. Jest za to szalenie rześkie, chwilami nawet nieco cierpkie. Pijalność jest spora, ale pod warunkiem, że ktoś lubi „kwasy”.
Nie zawiodłem się na tym trunku. Maryensztadt po raz kolejny udowadnia, że zna się na robocie. Moje obawy były niepotrzebne. Wydaje mi się, że czas nie odegrał tu znaczącej roli. Zapewne dlatego, że to Sour IPA.
OCENA: 7/10
CENA: 9.50ZŁ (Z Innej Beczki)
ALK. 5,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.12.2020
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz