Pamiętacie projekt The Order of Yoni - piwo
waginalne z Polski???
Równo dwa lata temu na rynku pojawiło się ponoć
pierwsze na świecie piwo uwarzone na bakteriach kwasu mlekowego, pozyskanego z
waginy modelek (konkretnie dwóch). Czaicie?! Dziewczynom zrobiono wymaz z
pochwy, namnożono Lactobacillusy, a następnie zaimplikowano je do brzeczki. Wszystko
po to, by zakwasić piwo. Info o tym było tak głośne, że poszło niemal na cały
świat! Wiem, że teraz już mało kto o tym pamięta, a może wcale nie chce
pamiętać, ale zupełnie niedawno i całkiem przypadkowo stałem się posiadaczem
takowego napitku. Wobec tego postanowiłem się z Wami podzielić moimi
spostrzeżeniami, jak i wrażeniami z degustacji. Oczywiście wiem, że był to
tylko szokujący marketing i robienie szumu na siłę, ale warto przekonać się na
własnej skórze co z tego wyszło. Nawet pomimo tego, że piwo jest już po
terminie. Myślę jednak, że duży woltaż dobrze je zakonserwował.
W zasadzie to powstały dwa różne piwa, gdzie bazą
jest niezwykle rzadki w Polsce styl Biere
de Champagne. Moja butelka to dokładnie Imperial
Muscat Sour Biere De Champagne. Klimaty muskatowe są oczywiście tutaj
dziełem aromatu, który widnieje w składzie. Z ciekawostek trzeba wspomnieć jeszcze
o użytych tu drożdżach szampańskich, które dodawane są do oryginalnych
belgijskich piw w tym stylu. Całość nachmielono amerykańskim Cascade i polską
Marynką. Piwa warzone były na zlecenie tajemniczej firmy w Browarze Wąsosz,
czyli dwa mocne rzuty krowim plackiem od mojego miejsca zamieszkania ;>
Przelewam. Piwo jest wyraźnie mętne, takie
soczkowate. Kolor ciemnozłoty, wpadający w lekki pomarańcz. Piana dosyć spora,
średnio ziarnista, zwarta i puszysta. Zostawia fajne firany na szkle, ale
mogłaby być trochę trwalsza.
Pierwsze wrażenia są nader pozytywne. Od razu czuć
tutaj Belgię, a więc białe i żółte owoce, głównie brzoskwinie i morele. Ale są
też inne owoce (tropikalne), zapewne od chmielu. Słodowość jest tu bardzo lekka
i zwiewna. Nie narzuca się, ale wiadomo, że pijemy piwo, a nie soczek. Z czasem
pojawia się umiarkowana kwaskowość oraz rześkie cytrusy, które skutecznie
podbijają pijalność. Goryczki za to jest bardzo niewiele, choć w oddali majaczy
subtelny chmiel. Wysycenie jest dość wysokie, co przy belgijskich drożdżach
jest zrozumiałe. Finisz jest przyjemnie wytrawny, lekko winny, lekko
winogronowy, w taki szampański sposób. Poważnie. Skojarzenia z szampanem i
białym winem są tu uzasadnione. Alkohol znakomicie się tutaj ułożył. Ja wiem,
że piwo ma już swój wiek, ale i tak czapki z głów. W ogóle nie czuć tej mocy. Pychotka!
W zapachu efekt sour
jest dużo wyraźniejszy. Tu faktycznie czuć bakterie kwasu mlekowego, co
przywodzi na myśl kefir, maślankę, i tym podobne produkty. Owoce natomiast
zostały zepchnięte na dalszy plan, choć nuta cytrusów, brzoskwiń i moreli wciąż
jest obecna. Cały czas nos podpowiada mi, że dolano tu trochę białego wina. Aromat
wydaje się być świeży i zachęcający. Alko zupełnie nieobecne. Słodowość
przyjęła tutaj formę białego pieczywa, a nutki chmielu kojarzą się z trawą i
liśćmi tytoniu. W tle majaczy natomiast lekka przyprawowość. Dodatkowo całość
sprawia delikatnie ziemiste wrażenie. No naprawdę super się to wącha. Jestem
mile zaskoczony, choć waginy nie czuję :D
Piwo jest dosyć lekkie w odbiorze. Nie wiem jaki tu
jest balling, ale woltażu zdecydowanie nie czuć. Balans robi świetną robotę,
podobnie jak przyjemna kwaskowatość. Można to pić na hektolitry, gdyby nie
wysoki procent (nie żartuję). Bardzo smaczne, ułożone, bogate i wielowątkowe
piwo. Cały ten bullshit o waginach
nic tu nie wart, bo smakuje to jak wiele innych napitków, gdzie posłużono się po
prostu bakteriami kwasu mlekowego. Nie mniej piwo smakuje bardzo fajnie. Dla
mnie to taki nowofalowy Belgian Golden
Strong Ale lub Tripel.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK. 8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.05.2020
YONI Sp. z o.o.//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ
Na bank to był trypel.
OdpowiedzUsuńDobrze że nie tryper.
UsuńTo było (c)IPA
OdpowiedzUsuń