Przejdź do głównej zawartości

FLAMINGO - kwaskowa, imperialna IPA z owocami tropikalnymi


Nie mam pojęcia jak to dalej jest z planami Wrężla odnośnie budowy własnego browaru. W każdym razie crowdfunding wyszedł im słabo, w przeciwieństwie do piw, które cały czas robią w Zarzeczu. Ja rozumiem, że każdy kontrakt chciałby być na swoim, ale jak już się to stanie, to taki klient nie dostanie tańszego piwka. Bardziej dopracowane może i owszem, ale tańsze nigdy. Wszak zbiórki chajsu zazwyczaj pokrywają tylko część inwestycji, reszta to oczywiście kredyty. Ale może przejdźmy już do dzisiejszego gościa wieczoru.
Flamingo to imperialna ipka z dodatkiem ananasa, pomarańczy i mango (stąd dopisek tropical). A skąd dopisek sour? Żeby nie było zbyt słodko Adrian i spółka dodali do piwa kwasu mlekowego. Bardzo klasyczne rozwiązanie, chyba rzadko już obecnie stosowane w przypadku piw typu IPA. Zazwyczaj po prostu daje się do piwa jakieś kwaśne owoce i mamy podobny efekt. 


Bardzo ładna etykieta, ale do tego to już Wrężel zdążył nas przyzwyczaić.
Piwo ląduje w TeKu. Pieni się żenująco słabo, a pozostałości rachitycznej piany znikają szybciej niż moje pieniądze z konta tuż po wypłacie. Kolor jest dość ciemny i przyznam, że trochę się go wystraszyłem. W zasadzie podchodzi to już pod bursztyn i bardzo przypomina starą szkołę (East Coast i takie klimaty).
Na szczęście w smaku karmelu nie jest zbyt dużo, choć piwo do lekkich nie należy. Czuć jego ciężar oraz spore ciało już przy pierwszym łyku. Z dodatków owocowych chyba najbardziej wyczuwam pomarańczę. Natomiast mango i ananas nikną w tłumie innych owoców – tych pochodzących od chmielu jak sądzę. W rzeczy samej napitek ten jest wyraźnie owocowy, a przy tym umiarkowanie kwaskowy (do prawdziwego soura się nie umywa). Z czasem szala przesuwa się na słodową stronę i do gry włącza się lekko opiekana słodowość (a jednak), biszkopty oraz inne ciasteczka. Goryczka wchodzi szybko i długo pozostaje na języku. Nosi znamiona igliwia leśnego, ziół oraz żywicy. Przywodzi mi też na myśl taką łodygowość. Sumarycznie jest zbyt zalegająca, nieco szorstka, taka pestkowa wręcz. Jakby ją nie nazwać, pozostawia niezbyt fajne wrażenie. Poza tym piwo w smaku jest raczej bez zarzutu.
Aromat jakoś mocno nie bucha ze szkła. Czuć, że to IPA, ale nie ma tego pierdyknięcia, który powinien być przy imperialu. Wyliczamy owoce – ananas, mango, pomarańcza, liczi, melon, granat. No jest tego sporo, ale strona słodowa mocno naciska i nie daje się im przebić na pierwszy plan. Słód wyraźnie zalatuje pszenicą, lekkim karmelem, ciastkami oraz subtelnym miodem. No jednak ten kolor nie wziął się z niczego. Z tła natomiast można jeszcze wyłuskać delikatne tony lasu, żywicy oraz kwiatów. W sumie gdybym miał wybierać, to wolę wąchać to piwo niż pić. Zapaszek – mimo pewnej dozy nut karmelowych – jest całkiem do rzeczy. No jedynie jego intensywność trochę kuleje, ale to nie jest wielki problem.
Flamingo to IIPA w nieco starym stylu jeśli chodzi o zasyp i goryczkę. Pełnia jest tutaj duża, balans bardzo dobry, może nawet przegięty w stronę goryczki. A propos goryczki – stanowi ona najsłabszy punkt tego piwa. Jest zbyt długa i chropowata wg mnie. Lubię goryczkowe piwa, ale tutaj ona jest po prostu nieułożona.
Nie wiem, może już moje kubki smakowe przyzwyczaiły się do tych wszystkich vermontów, DDH, hazy i tym podobnych trunków, gdzie goryczka jest lekko zarysowana, a jak dostałem wincyj IBU to wyzywam? Ciężko powiedzieć, ale przecież to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena. Możecie się z nią zgadzać, albo nie.
OCENA: 6/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK. 8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 12.08.2020
BROWAR WRĘŻEL//BROWAR ZARZECZE

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...