Doctora Brew piję ostatnio bardzo rzadko i to wcale
nie za sprawą zagrożenia ongiś wybuchami. Po prostu ze dwa razy się mocno
rozczarowałem. Zdarza się nawet najlepszym.
Jak już pewnie wiecie Doctorki mocno wszystkich
zaskoczyli pojawieniem się ostatnio w Biedronce (choć w Lidlu też już przecież
bywali). Można się tylko domyślać na jak dużą skalę musieli pójść w produkcję
tego jednego piwa. Owszem, po zasiedleniu się w Lwówku Śląskim mogą sobie na to
pozwolić, ale w tym miejscu właśnie pojawia się pytanie: czy to jeszcze jest
kraft? Czy to wciąż rzemiosło? Nie mnie to oceniać, zresztą kilka tzw. browarów
regionalnych już udowodniło, że śmiało może konkurować z mikrusami na tle piw
typowo nowofalowych.
Amarillo APA to po prostu single hop APA , lecz o dość niskich parametrach, nawet jak na
obiecywany styl. Postanowiłem dać piwu szansę i sprawdzić jak sobie radzi
Doctor Brew po przejęciu Lwówka.
Piwo w miarę ładnie się prezentuje. Jest klarowne i
przyjemnie złociste, ale jest to intensywne złoto, a nie blada dupa. Piana
odpowiednich rozmiarów, średnio pęcherzykowa, umiarkowanie trwała. Lacing za to nader obfity.
W smaku mamy lekkie piwo o lekko podkreślonym
jankeskim pochodzeniu. Jest kapka cytrusów, wraz z niewielką domieszką innych
żółtych (nie kwaśnych) owoców. Dominuje oczywiście delikatna słodowość o typowo
chlebowym charakterze. Drugi plan został przejęty przez całkiem pokaźną ilość
akcentów kwiatowych. W tle natomiast majaczą echa subtelnego karmelu, zielonego
chmielu oraz ziół. Wysycenie jest stosunkowo niskie i większa ilość gazu z
pewnością by tu nie zaszkodziła. Deklarowana goryczka 25 IBU faktycznie może
tyle mieć. Piwo nie jest jakoś wyraźnie gorzkie, tym bardziej jak na trunek
nowofalowy. Niby wszystko okej, ale po każdym przełknięciu ciecz pozostawia na
języku taki nieprzyjemny mdły posmak, który nieraz właśnie czułem w piwach z
Lwówka. Najbliżej mu do metalu, ale test skórny to wykluczył.
Pora na małe wąchanko. Ulalaaaa… Dosyć perfumowy to
zapaszek, który mocno kojarzy mi się z tanimi pseudokraftami od Van Pura, czy
innego Koreba. Dalej na szczęście jest już troszkę lepiej – sporo kwiatów,
całkiem wyraźne muśnięcie cytrusami i słodkawymi owocami tropikalnymi typu
mango, papaja i marakuja. Rześkość całkiem w porządku, intensywność również. W
dalszej kolejności do nosa włażą nutki zwiewnej słodowości, jasnego pieczywa
oraz delikutaśnych ziół. Na samym końcu, tuż nad horyzontem pobrzmiewa nieco
karmelu, ale taka ilość jest jak najbardziej do przyjęcia. Wyjąwszy te perfumowe
naleciałości, piwo pachnie całkiem do rzeczy.
Trzeba to teraz jakoś podsumować. Amarillo APA z
pewnością nie zachwyca. Napitek jest lekki w smaku, dobrze zbalansowany,
półwytrawny na finiszu. Jednak pozostawia na podniebieniu mdłe wrażenie, co nie
jest fajne. Nasycenie też wg mnie jest nieco za niskie, dzięki czemu piwo pije
się niezbyt szybko. Sam aromat zaś byłby naprawdę dobry, gdyby nie tania
perfumowa nuta, która psuje całą robotę chmielu. Cóż, jak widać relatywnie niska
cena jest adekwatna do zawartości butelki. A w tych piniondzach, to ja już wolę się napić Książęce IPA lub Żywca IPA.
Poważnie.
OCENA: 5/10
CENA: 4.99ZŁ (Biedronka)
ALK. 4,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 23.07.2019
DOCTOR BREW//BROWAR LWÓWEK
Komentarze
Prześlij komentarz