Miała już być wiosna, miało być ciepło i słonecznie.
I co? I śnieg spadł. Wiem, że połowa kwietnia to jeszcze nie lato, ale takie
sytuacje są wysoce wkur… Zwłaszcza, gdy tydzień wcześniej zmieniłeś oponki na
letnie. Ale ja dzisiaj nie o tym, nie o tym.
Dziś debiut na blogu. Browar Sir Beer zagościł w
mych skromnych progach. Śląska inicjatywa z Bytomia, w sumie to całkiem
niedaleko Czewy przecież. O samym browarze wiem bardzo niewiele. Właścicielem
jest Michał Podsiadło, a sam browar jest tak naprawdę browarem restauracyjnym,
który zadebiutował w zeszłym roku. Mieści się w bytomskim rynku. Tam, gdzie
kiedyś funkcjonowała Piwnica Gawronów.
Piwem, na którym dzisiaj się skupię jest Apacz w
stylu American Wheat. Wszyscy chyba
dobrze wiedzą o co chodzi, więc pozwolę sobie pominąć dyrdymały związane z
wyjaśnianiem meandrów tego stosunkowo nowego stylu piwa. Przechodzimy zatem do
konsumpcji.
Apacz przywitał mnie nader dziarską i transparentną
pianą, która jest wysoka i trwała niczym Wielki Mur Chiński. Lacing także jest książkowy. Piwo
natomiast lekko mętne, blado złote w barwie. Jako całość, trunek ma prezencję
nie gorszą niż Krzysztof Ibisz i to 20 lat temu ;)
Lejemy w mordę. Już wiem skąd taka natarczywa piana
– wysokie wysycenie. Co oczywiście w tym stylu wpisujemy po stronie z napisem
„plusy”. Piwo jest w miarę lekkie w smaku, choć do świeżości mam pewne
zastrzeżenia. Panuje w nim swoista równowaga pomiędzy chlebową słodowością, a
jankeskimi lupulinami. Jest nieco cytrusów i słodszych tropików, jednak nic konkretnego
nie mogę tu wyróżnić. Ale najgorsze jest to, że z każdym łykiem piwo robi się
coraz bardziej mdłe, a na piedestał pcha się dziwna, piwniczna i nieco stęchła
nuta. A to już nie jest fajne. Goryczka natomiast jest w porządku. Odpowiednio
zarysowana, chmielowo-cytrusowa, nie zalegająca. Da się to pić, ale z orgazmu
nici…
W zapachu jest trochę lepiej, ale to wciąż nie jest
spodziewany przeze mnie poziom. Aromat na pewno jest wyraźnie owocowy, choć
samych cytrusów jest raczej nie dużo. Bardziej uwypuklają się tu białe/żółte
owoce o ewidentnie europejskim rodowodzie – brzoskwinia, morela, białe
winogrono, śliwka renkloda. Chwilami pachnie to jak belgijska klasyka, tyle że
bez przypraw. Fajne to, ale nie tego się spodziewałem po nowej fali. Drugi plan
to chlebek, pszenica oraz nieco stęchła słodowość o nieco biszkoptowym
zabarwieniu. W tle jawi się subtelna doza chmielu, kwiatów oraz niestety
ciemnej i wilgotnej piwnicy, z tym że na niższym poziomie, aniżeli w smaku.
Prócz oczywistych plusów tego napitku (wysokie
nagazowanie, świetny balans, owoce, odpowiednia pełnia) nie sposób przemilczeć
kilku, może nie bardzo wielkich, ale jednak wad. Intensywność doznań oraz słabe
buchnięcie amerykańcami budzą moje zastrzeżenia, choć największą wpadką jest tu
dla mnie ta niechciana piwniczna i nieco stęchła nuta. Zupełnie jakby użyto
starego słodu, choć oczywiście mogę się mylić. Psuje to robotę jak policyjny
patrol podczas napadu na bank. Oczywiście piwo nie jest, aż takie złe, żeby go
nie wypić, ale niedosyt pozostał. Może z następnym piwem będzie lepiej? I hope so.
OCENA: 5/10
CENA: nieznana
ALK. 5,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 09.2019
BROWAR RZEMIEŚLNICZY SIR BEER
Komentarze
Prześlij komentarz