Przejdź do głównej zawartości

Tenczynek RIS Barrel Aged. Ciekawe doświadczenie


Browar Tenczynek naprawdę nam się postarał! I nie chodzi mi wcale o to, że powysyłał piwnym blogierom swoje najnowsze dzieło. O wiele ciekawszym jest fakt, że browar w ogóle porwał się na takie piwo. Owszem, jeszcze za czasów starego właściciela (Browarów Regionalnych Jakubiak) Tenczynek miał w swojej ofercie Russian Imperial Stouta, ale teraz mamy wersję Barrel Aged, a jak wiadomo to robi różnicę. Tak więc obecnie browar ten posiada w swoim portfolio trzy segmenty piw – linię klasyczną, linię nowofalową, no i obiecaną już rok temu serię tzw. sztosów. Co prawda to dopiero pierwsze piwo aspirujące do grona trunków na literę „sz”, ale liczymy oczywiście na dalsze propozycje. Palikot jak na razie sprawia lepsze wrażenie niż Jakubiak ;) Ot, taka mała dygresja.
Tenczynek RIS to piwo o całkiem rozsądnych parametrach. Oczywiście nie wywołuje ścisku dupy od samego patrzenia na nie, ale każdy widzi, że są to przyjazne dla wzroku cyferki. Dużo większą ciekawostką jest tu leżakowanie w beczce po mało znanej żytniej whiskey Chattanooga. To bardzo młoda amerykańska destylarnia, powstała niecałe cztery lata temu!
Na uwagę zasługuje również świetne wykonane i świetnie zaprojektowane opakowanie ze złotymi motywami na iście czarnym tle. Kartonik pierwsza klasa! Z pewnością jeden z najbardziej sztosowych, eleganckich i wytwornych opakowań od polskich kraftowców. I nie mam tu na myśli tylko kartonika, ale również samą butelkę, która ma malowany nadruk i sprawia pieruńsko szykowne wrażenie (zdjęcie tego nie oddaje). 


Otwieram i przelewam. Nikogo chyba nie zaskoczy czarna jak smoła i zupełnie nie przejrzysta barwa piwa. Pianka też niczego sobie jak na trunek leżakowany w drewnie – wcale nie najniższa, mieszano ziarnista, brązowa w barwie, może nie bardzo obfita, ale na pewno wystarczająca.
Pierwszy kontakt – piwo jest bardzo puszyste w ustach. Takie dość mocno wysycone, ale zarazem gładkie, kremowe, wręcz mleczne. Nieco piecze w język od drobniutkich bąbelków, ale sama konsystencja jest pierwsza klasa. Ciecz jest przyjemnie gęstawa i niezmiernie gładziutka. Można nawet powiedzieć, że nieco śliska. Jest słodko i wybitnie czekoladowo. Mleczna czekolada, pralinki belgijskie oraz akcenty kakao dosłownie walają się pod nogami. Do tego dochodzi dosyć nieźle wyczuwalna nuta toffi, orzechów laskowych oraz wanilii. Poniekąd kojarzy mi się to wszystko z cukierkami typu karmelki. Na dalszym planie dopiero pojawiają się echa łagodnej kawy, gorzkiej czekolady, palonych słodów, whisky oraz starego dębowego drewna. W każdym bądź razie wpływ beczki czuć i to całkiem dobrze. Palono-kawowa goryczka nie zajmuje tu wiele miejsca. Jest bardzo łagodna i stonowana do minimum (nie każdemu to przypadnie do gustu). Za to poziom alkoholu zapewne każdy przyjmie z uśmiechem na gębie. Piwo jest naprawdę bardzo dobrze ułożone. Delikatnie grzeje w rurze i jelitach, ale nie sprawia kłopotów w wyższych partiach ciała. Smaczne to, choć chyba nieco za słodkie.

Pora zapuścić kinola do szkła. Intensywność raczej wysoka, choć bez żadnego szaleństwa w tej materii. Sporo tu mlecznej czekolady, toffi, karmelu i mega słodkich pralinek. Tuż za nimi biegną nutki łagodnej kawy, kakao, migdałów i opiekanych słodów nasiąkniętych „rudą na myszach” oraz akcentami starej dębiny. Ta beczka naprawdę robi wrażenie – jest bardzo dobrze wyczuwalna. To wszystko okraszone jest wyraźnym echem słodkiej wanilii, a nawet lukrecji. Słodko, ale wyraziście i szalenie wielowątkowo. Smak przypominał karmelki, aromat natomiast słynne crème brûlée.
Wow! Ekstremalnie złożone piwo. Strasznie wielowątkowe, rozbudowane, ale z drugiej strony bardzo słodkie i z czasem niestety nieco nudzące. Ta słodycz niestety, ale troszkę zamula. Balans kuleje tu jak trójnogi pies. Zapewne to wina/zasługa wpływu beczki, bowiem z tego co słyszałem Chattanooga daje właśnie takim wyraźnym toffi i mlecznym karmelem, przypominającym trochę diacetyl spotykany czasem w piwach.
Podsumowując beczka zrobiła swoje. Jej wpływ moim zdaniem jest, aż nadto wyraźny. Z niewątpliwych plusów należy także wymienić całkiem dobrze ułożony alkohol oraz gęstość i przyjemną gładkość na podniebieniu. Niestety mimo tych licznych superlatyw nie mogę tego piwa nazwać sztosem. Chęci oraz zajebiste opakowanie to jednak troszkę za mało. Nie mniej jednak polecam, bo to całkiem dobre piwo, a dla Was nowe doświadczenie.
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK. 9,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 31.12.2019
BROWAR TENCZYNEK

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak