Przejdź do głównej zawartości

JOLLY ROGER Whisky BA na Baltic Porter Day!!!


Jak co roku, już po raz czwarty z rzędu w trzecią sobotę stycznia wypada Baltic Porter Day – Dzień Porteru Bałtyckiego! Święto coraz bardziej szanowane i poważane wśród piwoszy, piwoszek, piwowarów, piwowarek, beergeeków, hopheadów i innych piwnych świrusów. Z każdym rokiem coraz więcej browarów w tym dniu chce zaspokoić pragnienia „czcicieli” Piwowarskiego Skarbu Polski, jakim bez wątpienia jest porter bałtycki.  W tym roku polskie browary wypuściły z tej okazji ponad 20 premierowych porterów! Oczywiście oprócz nowinek pojawiły się również znane dotąd marki, które nie są warzone na okrągło.
Na świecie wręcz słyniemy z tego stylu piwa. Mimo, że jest on warzony w wielu krajach basenu Morza Bałtyckiego (i nie tylko), to właśnie portery z Polski są najbardziej cienione i pożądane. Naprawdę mamy się czym chwalić :D
Jako wielki miłośnik i fanatyk ‘bałtyków’ w tym dniu musiał pojawić się u mnie na blogu jakiś porterek. Do wyboru miałem kilka opcji, ale dzisiaj postanowiłem akurat zbadać formę trunku od Kraftwerka. Jolly Roger Batlic Porter Whisky BA. Podstawową wersję piłem niemal trzy lata temu i byłem bardzo ukontentowany. Mam nadzieję, że wersja beczkowa sprawdzi się jeszcze lepiej i wgniecie w fotel moje cztery litery ;p


Przelewam i oglądam. W szkle piwo wydaje się być niemal zupełnie czarne i nieprzejrzyste. Zwieńczone jest średnich rozmiarów pianą o mieszanej ziarnistości. Kołderka z czasem robi się coraz bardziej zbita i drobna! Szok, bo zazwyczaj dzieje się odwrotnie. Generalnie żywotność piany, jak na piwo barrel aged jest bardzo dobra. Lacing również daje radę :)
Pierwszy łyk…. i drugie zdziwko. Skąd ta owocowa kwaskowość?! Przecież piwo nie jest stare, nie jest po terminie. Czyżby lekko zdziczało w beczce? Kwasek jest i to dosyć wyraźny, ale sourem bym jeszcze tego nie nazwał (całe szczęście). Ogólnie jest bardzo owocowo, czuć maliny, wiśnie oraz dojrzałe czereśnie. Tegu typu klimaty. Chwilę później do gry włączają się prażone słody w otoczce chleba razowego, lukrecji, kakałka oraz kawy zbożowej. Alkohol tak się schował skubaniec, że nawet ze świecą go nie znajdziesz! Zero etanolu, zero pieczenia, czy swędzenia w gardziołku. Szacun. Stawkę zamykają subtelne nuty przypieczonego spodu od ciasta, czekolady deserowej i jakby dymu, czy dogasającego drewna. Naprawdę mam takie odczucie. Natomiast wanilii oraz whisky to ja to nie czuję. Absolutnie nic, a nic. Trochę szkoda. Piwo jest przyjemnie gładkie, w miarę gęstawe i wyraziste. Słodyczy jest tu niewiele, raczej dominuje gorzko-kwaskowy duet. Przy czym sama goryczka też zbytnio się nie wywyższa. Jest delikatna, ale skuteczna. Jej lekki kawowo-czekoladowy charakter naprawdę tu pasuje. Zapewne nie tak miało wyjść to piwo, ale pije się je całkiem nieźle.

Ciekawe czy w zapachu będzie inaczej? No, jest spora różnica. Przede wszystkim wspomniana wyżej kwaskowatość została zepchnięta na trzeci, a może i czwarty plan. Dominują ciemne, lekko palone słody, pieczywo razowe, tony czekolady, gorzkiego kakao i wędzonki! Na pewno jest tu jakaś wędzoność, mi osobiście kojarząca się z szynką. Czyżby słody wędzone bukiem? Z tego co wiem, to skład podstawki i wersji leżakowanej w beczce był taki sam (bardzo dziwne). Dalej mamy nieco lukrecji, sympatycznej kawy zbożowej, starego drewna oraz whisky! Nareszcie. Nie ma tego dużo, ale to zawsze coś :) Na końcu tego przedstawienia pojawiają się delikatne nuty czerwonych kwaskowych owoców i baaaardzo szlachetnego alkoholu. Coś na kształt likieru owocowego, cholernie dobrze ułożonego. Aromat jest dosyć silny i zdecydowany. Z pewnością może się podobać.
Jolly Roger BA jest piwem dosyć pełnym w smaku, dobrze zbalansowanym, gładkim i nieco wytrawnym na finiszu. Zwłaszcza podoba mi się tu nienachalna, acz wystarczająca goryczka. Aromat także jest przepiękny, ale ten smak pozostawia sporo do życzenia. To znaczy on nie jest zły – piwo pije się ze smakiem, ale etykieta po prostu obiecuje co innego. Moje kubki smakowe niestety nie odnotowały praktycznie żadnego wpływu beczki (chyba, że stąd te nuty dymne, ale raczej wątpię).
I cóż ja mam począć z tym gagatkiem? Piwo naprawdę nie jest jakieś ciulowe i nie chcę go za bardzo udupić. Jeszcze, gdyby to była beczka po czerwonym winie, to wszystko byłoby w porządku. Ale poczciwa łycha raczej nie kojarzy się z kwaskowatymi owocami prawda? Miał być ekstra super mega giga sztos porterek, a wyszło z tego co najwyżej takie sobie piwo.
OCENA: 6/10
CENA: ok 14ZŁ
ALK. 9,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.05.2020
BROWAR KRAFTWERK//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak