Wbrew styczniowej aurze sięgam dzisiaj po
Szabrownika z Browaru Profesja. Piwo stosunkowo nowe, bo gdzieś z okolic
listopada niedawno minionego roku.
Szabrownik to piwo w „stylu” Graff, czyli połączenie brzeczki słodowej oraz soku jabłkowego,
tworzące hybrydę piwa i cydru. Tak więc najsampierw ktoś wymyślił Braggota (połączenie piwa i miodu
pitnego), a teraz jakiś geniusz wpadł na pomysł zmieszania piwa z cydrem. No
dobra, niech tam będzie, choć wiele sobie nie obiecuje. Nie lubię jednak
dzielić skóry na niedźwiedziu, więc nie ma co zapeszać. A nuż mnie ten napitek
zaskoczy, że kapci będę musiał szukać za drzwiami wejściowymi.
Z ciekawostek dodam jeszcze, że piwo nachmielono
dosyć rzadkimi polskimi chmielami – Puławskim i Oktawią. Można? Można. A
wszędzie tylko ta Marynka, Sybilla i Lubelski…
Ponadto całość przefermentowano dzikimi drożdżami z
rodziny Brettanomyces! Tak więc już nawet w teorii nie jest to jakieś bardzo
nudne piwo. Czek dis ałt!
Otwieram i przelewam. Pieni się to to
niemiłosiernie. Piana rośnie błyskawicznie, jest ogromna i puszysta, zbudowana
ze średniej wielkości pęcherzy. Co ciekawe nie opada jakoś bardzo szybko, do
tego tworzy wyraźne zacieki na szkle. Samo piwo natomiast kolorem przypomina
nieklarowany sok jabłkowy. Bardziej jest to opalizujące niż mętne.
Skoro bąbelki ochoczo kierują się ku górze, to
wysycenie musi być nieliche. I tak też się dzieje. Ilość gazu jest naprawdę
duża, porównywalna z cydrami, czy Witbierami.
Oczywiście w tym przypadku absolutnie mi to nie przeszkadza. Szabrownik dzięki
temu jest piwem wysoce rześkim i świetnie gaszącym pragnienie. Panuje w nim
swoista równowaga pomiędzy piwem, a cydrem, tudzież sokiem jabłkowym. Z jednej
strony czuć wyraźną słodowość, herbatniki i chlebek, a z drugiej lekką
kwaskowość, a nawet subtelną cierpkość soku z jabłek. Drugi plan to
niezobowiązująca dawka chmielu, ziół i suszonego tytoniu. Na dokładkę zupełnie
w tle odnajdujemy nuty funky, czyli
akcenty stajni, końskiej derki oraz siana (Bretty się spisały). Piwo sprawia
półwytrawne wrażenie, choć sama goryczka nie jest wysoka. Jej pestkowo-ziołowy
sznyt fajnie tutaj pasuje. Naprawdę dobrze, a zarazem niecodziennie to smakuje.
Szabrownik również w zapachu sprawuje się raczej
mało oczywiście. Te dzikie nutki w połączeniu z cierpkością soku jabłkowego
dają intrygujący odbiór. Zwłaszcza, że odnoszę wrażenie, że jest to już lekko
sfermentowany sok jabłkowy. Tak więc aromat jakby mniej rześki i świeży, ale na
pewno bardziej dziki. Tutaj końskie i stajenne klimaty są wręcz namacalne. Do
tego dochodzi lekka słodowa podbudowa w typie ciastek i biszkoptów. Nieco dalej
podąża delikatna kwiatowość, a także akcenty słodkawych bliżej nieokreślonych
owoców. Stawkę zamykają echa landrynek, subtelnego chmielu oraz cydru. Całkiem
rozbudowany to zapaszek, a przy okazji dosyć oryginalny i miły dla nosa.
Graff z Profesji okazał się bardzo rześkim i
niespotykanym napitkiem. Pełnia jest tu niewielka, podobnie jak treściwość.
Mimo wszystko balans należy uznać za udany, bowiem ta jabłkowa kwaskowość
doskonale się tu odnajduje. Bardzo dobrze wyważona goryczka również zasługuje
na słowa uznania. Piwo pije się naprawdę sprawnie. Na pewno świetnie sprawdzi
się w letni skwar podczas koszenia trawnika, rąbania drewna w szopie, czy
zwykłego smażenia jajec na kąpielowym ręczniku przy dmuchanym basenie. Tak, czy
siak – ugasi nawet największe pragnienie!
Co najważniejsze, piwo nie przykrywa tutaj cydrowych
naleciałości i odwrotnie. Jedno drugiemu nie wadzi. Równowaga pełną gębą :)
No i te Bretty…. też swoje robią, choć zapewne nie każdy je lubi. Naprawdę
ciekawy eksperyment.
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK. 5,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.04.2019
BROWAR PROFESJA
Komentarze
Prześlij komentarz