Przejdź do głównej zawartości

Rye Wine Cieszyńskie - opłacało się czekać :)


Ci co weszli w kraft stosunkowo niedawno nie znają czaru Grand Championa. Tym bardziej nie znają czaru św. pamięci Festiwalu Birofilia (R.I.P.). Człowiek gnał specjalnie pekaesem, czy innym PKP na drugi koniec Polski, by uczestniczyć w prawdziwym święcie piwa. A gnał tak daleko, bo nie miał wyboru jak teraz. Przed rokiem 2010 na palcach jednej ręki można było wyliczyć piwne festiwale z prawdziwego zdarzenia, a tych palców i tak by jeszcze zostało… Wspomnień czar.
Reliktem wspomnianej imprezy jest Grand Champion – najlepsze piwo Konkursu Piw Domowych PSPD. Najnowszym XV Grand Championem była oczywiście Nowa Anglia w stylu NEIPA. Czym więc jest mój dzisiejszy gość, czyli Rye Wine Cieszyńskie? Ano jest to taki wice Grand Champion 2017 – nagroda specjalna Browaru Zamkowego Cieszyn. Piwo było tak dobre, że je także postanowiono uwarzyć w Cieszynie, tyle że rok później niż Nowa Anglia. Autorem receptury jest znany piwowar domowy Mariusz Bystryk.
Przyznam, że najarałem się na to piwo jak cygan na zasiłek, czy jaki poseł na mandat w sejmie. Grudniowa nowość jednak przysporzyła mi nie lada kłopotów z jej zdobyciem. Pół Częstochowy przeszukałem, szperałem w internecie, nawet dzwoniłem do sklepów, aż w końcu się udało. Sukces!
Co to jest Rye Wine chyba każdy w tych czasach wie, zatem przechodzimy do rzeczy.


Już podczas nalewania każdy Janusz zauważy tę niesamowitą gęstość. Ciecz nie pluska, lecz leje się dystyngowanie, z klasą dobrze wyważonego likieru, czy też miodu pitnego. Samo piwo ma jakiś tam odcień brązu z domieszką burgundu. Piana urosła na trzy palce, jest puszysta, drobna i sztywna. Opada bardzo wolno, ale raczej słabo lepi się do szkła.
Za to piwo bardzo lepi się do wnętrza jamy ustnej. Jest naprawdę bardzo gęste i lepkie, a przy tym gładziutkie jak twarze z kobiecych czasopism. Żyto robi robotę! Już dwa pierwsze hausty dały mi do zrozumienia, że warto było walczyć o tą butelkę. Cóż za pełnia, cóż za gładkość, jakaż treściwość! Ciała nie brakuje, w końcu 25º Plato to nie igraszki. Z początku jest bardzo słodko, wybitnie słodowo, karmelowo i ciasteczkowo z lekką dozą opiekanych klimatów. Jednak po chwili docierają do mnie ślady jankeskich lupulin – mega przyjemne czerwone owoce tropikalne z niewielką domieszką rześkich cytrusów z tyłu. Tuż za nimi drepczą akcenty orzechów, wpadające w rejony toffi i cukru brązowego. Tło wypełnia subtelna przyprawowość, podbita nieco rozgrzewającym, ale bardzo dobrze ułożonym alkoholem. Piwo jest naprawdę dobrze wyleżakowane. Goryczka jest niewielka, ale całkiem przyjemna. Powiedziałbym – wystarczająca. W końcu to nie żadna IPA. Smaczniutkie to i wybitnie degustacyjne. Mordka się cieszy.

Aromat też jest fajny, ale mam wrażenie, że nieco brakuje mu kopa. No nie bucha ze szkła, a mogłoby buchać. Oczywiście nie oznacza to, że piwo nie pachnie, że trzeba moczyć w piwie przegrodę nosową, czy coś. Ono po prostu jest umiarkowanie wyraziste, ale pachnie przyjemnie. Strasznie słodowo z mocnym naciskiem na nuty miodowo-karmelowe. Nieco dalej pałęta się cukier trzcinowy, ciastka Pieguski, ciemne suszone owoce oraz orzechy. W oddali natomiast majaczy szczypta ziół, chmielu, owoców tropikalnych (mango, papaja, melon), przypraw oraz samego żyta (ciężko to do czegoś porównać). Alkohol praktycznie nieobecny. Zupełnie zapomniałem o tym wysokim woltażu – klasa sama w sobie. Bogaty i złożony to aromat muszę przyznać. Można wąchać i się zakochać.
Rye Wine Cieszyńskie to piwo pełne zalet. Jest niebywale gładkie, gęste i aksamitne jak sierść dobrze odżywionego kota, czy innego szynszyla. Pełnie rozwala kubki smakowe na strzępy, podobnie jak wielowątkowy smak oraz dosadna treściwość. Owszem jest bardzo słodko, ale tak przecież ma być. To takie Barley Wine ze sporym udziałem słodu żytniego, który przecież jest dosyć słodki. Piwo szalenie esencjonalne, degustacyjne, do powolnego sączenia i delektowania się nim. Strasznie podoba mi się tutaj ten belgijski, przyprawowy klimat oraz całkiem dobrze zaznaczony wpływ nowofalowych chmieli.
Piwo wyszło jak trzeba. Jest cholernie smaczne i mimo, że bardzo mocne, to wysoce pijalne. Po prostu jest jak ninja – obala szybko i znienacka ;)
OCENA: 8/10
CENA: ok 11ZŁ
ALK. 9,9%
TERMIN WAŻNOŚCI: 28.11.2028
BROWAR ZAMKOWY CIESZYN

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz