Przejdź do głównej zawartości

HOPPY HOUR

Czwartym i jak na razie ostatnim wypustem, który biorę na ząb z debiutującej w ten długi weekend majowy Fabryki Piwa, jest sztandarowy produkt piwnej rewolucji, czyli AIPA.
Hoppy Hours to nachmielone po amerykańsku India Pale Ale, gdzie za akcenty goryczkowo-chmielowe odpowiada Chinook, Cascade i Amarillo. Piwo znajduje się w dolnych widełkach stylu (14° Plato) i wg autorów posiada 60 międzynarodowych jednostek goryczy, czyli popularnych IBU.
O etykietach piw z FP mówiłem już przy okazji Deep Space, jednak nie wspominałem wówczas, iż z tyłu butelki znajduje się przydatna tabelka ze sporą ilością informacji o piwie. Poniekąd brakuje mi tu optymalnej temperatury serwowania, ale dla wprawionego w boju piwosza (za jakiego się przecież uważam) taka wiadomość nie jest konieczna. Mamy tu również ‘morską opowieść’ jak to mawia Kopyr, chociaż akurat w przypadku Fabryki Piwa nie jest ona jakoś przerysowana, czy wyolbrzymiona i doskonale daje do zrozumienia „piwnym Januszom”, z czym mają do czynienia. A wszystko to w dwóch językach (polski i angielski), gdyż w planach jest ekspansja na rynek duński. 


Piwo ma ładną, ciemno bursztynową barwę i jest lekko mętne. W zupełności mi to jednak nie przeszkadza, gdy lukam sobie na tę przepiękną czapę puszystej i obfitej piany, którą cechuje się każdy trunek z Fabryki Piwa. Kremowa w barwie pierzynka posiada drobną teksturę, nie spieszno jej opadać i do tego obłędnie zdobi szkło, zostawiając na nim gęstą firanę. Respect!
W zapachu Hoppy Hour jest wystarczająco intensywnym napitkiem, z którego jankeskie lupuliny buchają, aż miło. Nie trzeba się tu jakoś specjalnie wwąchiwać, żeby wyczuć soczystą nutę tropików (mango oraz liczi) i nader wyraźnych cytrusów (grejpfrut, mandarynka i limonka). Nieco z boku można wyłapać nie narzucającą się słodowość pokropioną wyraźnymi śladami karmelu, a także szczyptą żywicznych doznań, których jednak ogółem nie jest zbyt dużo. W tle pobrzmiewa bardzo zwiewna i ulotna nuta iglaków, zgrabnie wypełniając luki pomiędzy wyżej wymienionymi składowymi. Całość pachnie bardzo zachęcająco, wielowymiarowo i rześko.

Wysycone optymalnie Hoppy Hour cechuje się stosunkową lekkością jak na AIPA, choć z drugiej strony patrząc na dolny zakres parametrów tego stylu, zbytnio to nie dziwi. W smaku także prym wiedzie swoista i uwypuklona owocowość, w której nie brakuje kwaskowych nut limonki, mandarynki, gorzkawego grejpfruta i typowo tropikalnego mango oraz liczi (powtórka z aromatu, ale jakże przyjemna). Na drugim planie rządy sprawuje solidna słodowa baza, wpierana po bokach przez dość wyraźne, ale nie przesadzone karmelowe klimaty oraz nieznaczne, acz obecne tosty. W tle majaczy tajemniczy mariaż akcentów ziołowych i lekkiej żywicy, która ciągnie się, aż do finiszującej goryczki. Sama goryczka jest nader pokaźna, typu ziołowo-żywicznego, z lekkimi naleciałościami grejpfrutowymi. Jej moc jest spora, gorzej jednak ze szlachetnym rodowodem – tu są pewne braki. Początkowo było całkiem fajnie, ale z każdym kolejnym łykiem staje się ona coraz bardziej zalegająca, długa, nieco cierpka, szorstka i chropowata. Nie ma tu jakiejś wielkiej tragedii, da się to znieść, ale korekty muszą być. Z tego co mi wiadomo, jest to wina twardej wody, z której korzysta Browar Marysia i chyba faktycznie coś w tym jest.
Piwo jest raczej pełne w smaku, stosunkowo wytrawne, ale zdecydowanie nie wodniste. Szczególnie podoba mi się tutaj świeży, typowo owocowy aromat, który w zasadzie posiada wszystkie cechy rasowego American India Pale Ale. Generalnie wszystko by tu grało i buczało – jak mówi słynne przysłowie – gdyby nie zbyt brutalna i mało szlachetna w wymowie goryczka, która trochę psuje całościowy obraz tego piwa.
Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, bowiem sumarycznie Chmielowa Godzina daje się spokojnie wypić i nie trzeba, aż nadto modlić się nad zawartością szklanicy.
Wujek dobra rada: nie polecam osobom, które dopiero co odkrywają świat piw mocno chmielowych (nowofalowych), bo mogą się zniechęcić tym solidnym, goryczkowym kopniakiem.
Słowem podsumowania wszystkich czterech piw debiutującej Fabryki Piwa – jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Do poprzednich trzech przeze mnie degustowanych wypustów – mimo, że nie rozkładają na łopatki - naprawdę ciężko jest się przyczepić. Co prawda ikona piwnej rewolucji, czyli AIPA okazała się być stosunkowo najgorsza, ale głowa do góry! Debiut uważam, za bardzo udany.
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK.5,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.10.2015
FABRYKA PIWA//BROWAR MARYSIA

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

WIELKI TEST PIW TYPU DESPERADOS

Wielki Test Piw Typu Desperados, Wielki Test Piw Aromatyzowanych Tequilą, Wielki Test Piw o Smaku Tequili. To chyba wystarczające zajawki, by każdy piwny Janusz się pokapował o co mi chodzi. Wspólną ich cechą jest dodany aromat tequili, a przy okazji cały szereg różnych substancji chemicznych. Bazą jak sądzę jest tu zwykły jasny lager, który i tak finalnie nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Tequila to słynna meksykańska wódka produkowana ze sfermentowanego soku agawy niebieskiej. Istnieje wiele jej odmian, a niektóre z nich są nawet przez kilka lat leżakowane w dębowych beczkach po bourbonie, whisky, sherry , czy koniaku. Przymierzałem się do tego tematu jak pies do jeża, czy saper do bomby. Plan był prosty, ale z wykonaniem jak zwykle spore problemy. Główny problem jak zwykle tkwił w zapewnieniu sobie odpowiedniego materiału do testu. Zebranie wszystkich tego typu piw jakie przyszły mi do głowy, okazało się oczywiście niewykonalne z bardzo prostego powodu – niektóre po pros

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa