Przejdź do głównej zawartości

WIELKI TEST CYDRÓW


Cydr, inaczej jabłecznik, to obecnie najszybciej rosnący rynek napojów alkoholowych w Polsce. Jego coraz większa popularność – mimo, że wciąż nie stanowi realnego zagrożenia dla rynku piwa - nie umknęła również mojej uwadze, czego efektem jest niniejszy artykuł.


Teoria

Dla niektórych może się to wydać dziwne, ale cydr to nie to samo, co wino jabłkowe. Cydr nie jest także piwem o smaku jabłkowym. Cydr nie jest czymś pomiędzy piwem, a winem -  po prostu jest cydrem, czyli lekkim i orzeźwiającym napojem alkoholowym (2-7%), powstałym (przy udziale drożdży) dzięki fermentacji soku jabłkowego bez dodatku cukru, konserwantów, czy sztucznych aromatów. Jeśli zamiast soku z jabłek mówimy o soku gruszkowym, to wówczas mamy do czynienia z gruszecznikiem, czyli perry. To właśnie brak substancji słodzących generalnie odróżnia cydry od win jabłkowych, poza tym dość znacznie różnią się one woltażem. Tyle przynajmniej mówi regułka, praktyka jednak niekiedy różni się od teorii, o czym będzie jeszcze mowa poniżej.
Cydry dzielą się na zwykłe (niemusujące), musujące oraz gazowane (saturowane dwutlenkiem węgla), choć akurat w Polsce wszystkie są musujące i/lub gazowane. Największą popularnością cieszą się w Wielkiej Brytanii, północnej Francji, Belgii, Irlandii, Estonii oraz na Litwie.
Historycznie istnieją jakby dwa obozy, nieco odmiennie traktujące ten niskoalkoholowy napój. Rejony Wysp Brytyjskich cydr traktują podobnie jak piwo, gdzie bez problemu napijemy się go w pubach, wprost z pompy (nalewaka). Warto dodać, że w Anglii zdecydowanie dominują cydry wytrawne, bardziej kwaskowe i zazwyczaj mocniejsze niż gdzie indziej. Natomiast w północnej Francji i okolicach, cydr kojarzony jest bardziej z winem, przy czym jest on bardziej słodki i mniej alkoholowy niż na Wyspach.

Cydr w Polsce

W kraju nad Wisłą jeszcze dwa lata temu rynek cydrów praktycznie nie istniał. Co prawda jak się dobrze przetrząsnęło marketowe półki, to można było kupić jakiś importowany egzemplarz, nie mniej jednak prawie nikt tego nie pił, co wiązało się także ze znikomą świadomością konsumentów w tej materii. Wszystko zaczęło się zmieniać w 2013 roku, gdy Ministerstwo Finansów zmniejszyło akcyzę na ten alkohol ze 158 do 97zł za hektolitr. Był to swoisty impuls, który z miesiąca na miesiąc zaczął napędzać cydrową machinę. Oczywiście w dalszym ciągu nie można porównywać ilości sprzedaży cydru z piwem (to nie ten rząd wielkości), ale o rosnącej popularności niech świadczy fakt, że w całym 2013 roku sprzedano w Polsce 2 mln litrów cydru, natomiast w 2014 już ponad 9,5 mln! Szacuje się, że w tym roku sprzedaż sięgnie 15 milionów litrów, a to już coś. Widać, że Polacy coraz bardziej kochają się w tym jabłkowym trunku i chyba nie jest to tylko zasługa faktu, że jesteśmy największym producentem jabłek w Europie i trzecim na świecie (warto wiedzieć, że z naszych jabłek produkuje się cydr w wielu krajach starego kontynentu). Coraz częściej napoju tego możemy napić się w barach i pubach, niekiedy nawet z nalewaka, więc z pewnością coś jest na rzeczy. Istnieje teoria w myśl której jabłecznik jest konkurencyjnym napojem dla wina i piwa, a w szczególności dla jego smakowych/owocowych wersji typu radler, piwa z sokiem, czy piwa aromatyzowane. Ich cechy wspólne to niski poziom alkoholu, owocowy charakter, rześkość, lekkość, pijalność, a także zbliżona cena. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale pozostaje jeszcze kwestia samego składu, który raczej nie będzie identyczny.


Tak jak już powiedziałem, teoretycznie cydr to sfermentowany sok jabłkowy, niekiedy tylko rozcieńczony wodą. Gdy jednak zaczniemy czytać poszczególne etykiety, to okazuje się, że „obowiązkowo” znajdują się tam również siarczyny, a czasem także aromaty, cukier, czy inne słodziki. Cydr nie powinien być pasteryzowany (za bardzo wpłynęłoby to na smak), filtrowany, czy koloryzowany barwnikami. Producenci chroniąc swoje wyroby przed zepsuciem traktują je więc dwutlenkiem siarki, który ma między innymi działanie konserwujące. To jeszcze jestem w stanie zrozumieć, w przeciwieństwie do sztucznych aromatów, czy cukru. Po jaką cholerę słodzić trunek, który już z samej definicji powinien być kwaskowy, rześki, świeży, pijalny i zdecydowanie bardziej wytrawny niż słodki?
Rzecz jasna nie ma prawnego obowiązku podawania pełnego składu cydru (podobnie jak i piwa), toteż w większości przypadków możemy się tylko domyślać, co zaaplikował nam jeszcze dany producent.


Żeby ten artykuł nie był tylko kolejną porcją teoretycznej wiedzy, postanowiłem dla Was zrobić Wielki Test Cydrów i przetestować kilkanaście najbardziej popularnych u nas pozycji, żebyście wiedzieli których marek unikać i przeciwnie – które kupować w ciemno. Nie są to oczywiście wszystkie jakie można w Polsce kupić, ale myślę, że ponad połowę udało mi się upolować. Nie traktowałem tych degustacji, aż tak szczegółowo jak to robię w przypadku napoju z pianką, bowiem wg mnie nie wymagają one, aż tak wyjątkowego traktowania. Po prostu aromat cydrów nie jest, aż tak rozbudowany jak w piwie, a sam smak poszczególnych egzemplarzy dosyć do siebie zbliżony, chociaż nie powiem, że identyczny, bo jedne są bardziej kwaśne, a inne mniej. O charakterze danego cydru, czy jest on wytrawny, półwytrawny, czy półsłodki powinna decydować odmiana jabłek, z której został przyrządzony, jednak nie zawsze jest to regułą.
Tak na marginesie, wszystkie polskie cydry (jak jeden mąż) mają zawartość alkoholu na poziomie 4,5%. Ni mnie, ni więcej, tylko równe 4,5%.

Warka Cider

Jak słyszymy słowo warka, to oczywiście kojarzymy je z piwem o tej właśnie nazwie. Z tym cydrem jest podobnie, bowiem jego producent (Warwin S.A.) ulokował się w mieście Warka na Mazowszu.
Jasnozłota w barwie Warka Cider posiada dość płaski i nijaki zapaszek, który zdecydowanie bardziej trąca siarką niż jakimiś owocami. W smaku jest już wyraźnie lepiej – zielone jabłuszko dominuje nad przyjemnym kwaskiem i nieznaczną nutą limonki. Finisz lekko słodkawy. Finalnie w smaku jest całkiem nieźle, wysycenie jest bardzo wysokie, a całość mocno orzeźwiająca. OCENA: 6/10

 

Cydr Lubelski

To zdecydowany lider polskiego przemysłu cydrowego, posiadający około 50% udziału w rynku. Jego producentem jest Ambra S.A. z Lublina, posiadająca w swoim portfolio takie marki jak Dorato, Cin&Cin, Piccolo, Michel Angelo, Fresco, czy Nemiroff.
Lubelski trunek jest wyraźnie bledszy (słomkowy) w barwie niż kolega z Warki, a w zapachu niestety jeszcze gorszy. Okropna siara, kanaliza, siarkowodór i zgniłe jaja – takie oto klimaty. Na szczęście z biegiem czasu ten przykry odór się ulatnia, choć nie w stu procentach. W smaku jest już o niebo lepiej – rześkie, kwaśne, cierpkawe i taninowe nuty, miło akcentują wyraźną obecność smaku jabłkowego i delikatnych cytrusów. Bardzo mocno wysycone. Smak niezły, ale aromat tragedia. OCENA: 5/10

Strongbow Gold Apple

Nowy gracz na polskim rynku, dystrybuowany przez Grupę Żywiec od marca tego roku. Pochodzi z Wielkiej Brytanii i dość powiedzieć, że wg wyliczeń jest to najpopularniejsza marka cydru na świecie!
Jasnozłoty Strongbow przywodzi na myśl białe wino za sprawą dość wyraźnego aromatu jasnych winogron, choć nie brakuje tu również czerwonych jabłek. Zapach typowo owocowy, ładny, siarka na minimalnym poziomie. W smaku jest lekko kwskowe, jabłkowo-winogronowe, na finiszu delikatnie słodkawe, ale dość rześkie. Wysycenie jest w miarę wysokie. Całość nie najgorsza, tylko trochę za słodka, co w sumie nie dziwi, bo w podanym składzie znalazła się glukoza (dodana podczas fermentacji), syrop glukozowo-fruktozowy, a nawet karmel! OCENA: 6/10

Saider

Marka Saider należy do znanego producenta polskich cydrów, firmy Kamron z Kielc.
Dobrze, że jako jedni z nielicznych postanowili ujawnić skład tego produktu. Dzięki temu wiemy, że w Saiderze znajduje się wino jabłkowe, cukier, koncentrat soku jabłkowego, syrop z cukru inwertowanego, syrop karmelowy, naturalny aromat, no i dwa konserwanty na bazie siarki. Nie ma to, jak naturalnie zrobiony cydr! ;)
Zapach jest lekko jabłkowy, delikatnie winny i winogronowy. Z drugiej jednak strony niezbyt świeży i lekko siarkowy. W smaku jest zdecydowanie za słodko, wręcz cukrowo i nie jest w stanie tego zmienić nawet delikatne jabłuszko i odrobina kwasku. Wysycenie wysokie, lecz całość słabo orzeźwia. Cukier rządzi. OCENA: 4/10

Desire Cydr

To jeden z dwu cydrów dostępnych w największej w Polsce sieci handlowej, czyli w popularnej Biedronce. Jego cena jest najniższa ze wszystkich (2,50zł), podobnie zresztą jak buteleczka o pojemności zaledwie 275 ml.
Słomkowy w barwie Desire mocno punktuje wyraźnym jabłkowym aromatem, wspomaganym przez niuanse kwiatowe, limonkę oraz subtelną gumę balonową. Jest to bardzo naturalny zapach, co ciekawe pozbawiony siarkowych klimatów (Można? Można).  Smakiem także rządzi zielone jabłuszko, ale już bez swoim kompanów. Jest rześko, świeżo i wyraźnie kwaskowo. Wysycenie oczywiście wysokie, ale takie właśnie ma być. Naprawdę bardzo dobry i orzeźwiający cydr. OCENA: 8/10

App! Cydr

App to także wyrób produkowany wyłącznie dla Biedronki. Jego producent, spółka +H2O Drinki posiada w swojej ofercie jeszcze kilka innych marek jabłecznika.
Rzeczony trunek cechuje się złocista barwą, bodajże najciemniejszą z całego zestawienia. W zapachu mamy wyraźną siarkę, polskiego „szampana” i delikatne owoce w tle. Przyznam, że niezbyt ciekawie to pachnie. Smak jest już wyraźnie lepszy z kwaskowym jabłkiem na czele. Nieco z boku majaczą klimaty szampańskie i jest dość słodko, choć rześkości także nie można mu odmówić. Całość w miarę znośna, ale szału żadnego nie ma. Wysokie wysycenie na plus. OCENA: 6/10

 

Joker

To również wyrób firmy +H2O Drinki z Chociszewa koło Łodzi. W zasadzie nie jest to typowy cydr, lecz aromatyzowane wino owocowe jak głosi kontretykieta. Konkretnie mamy tu mieszankę cydru z aromatami forest fruits, czyli owoców leśnych, o czym świadczy już sam jasno czerwony kolor.
W rzeczy samej w zapachu z owoców lasu czuje tu tylko poziomkę, bo z tego co wiem czereśnia raczej rzadko rośnie w lesie. Oprócz nich zalatuje mi tu lekką siarką i sztucznym słodzikiem. Naprawdę słodko to pachnie. W smaku jest podobnie – rządzą czerwone owoce oraz cukier. Sytuację nieco ratuje delikatny kwasek na finiszu, choć mogłoby być go więcej. Wysycenie nie za wysokie, co też jest rzadkością. W sumie w ogóle nie smakuje to jak cydr, jabłek zero. OCENA: 5/10

Złoty Sad

Kolejny jabłecznik wyprodukowany przez firmę Warwin S.A, tyle tylko, że specjalnie dla sieci Żabka.
Jasnozłoty napitek barwą nie zaskakuje wcale, w przeciwieństwie do aromatu. Szkoda tylko, że jest to zaskoczenie raczej in minus, aniżeli plus. Nieco sztuczny i siarkowy zapaszek został tylko nieznacznie podrasowany ulotnymi owocami typu białe winogrono oraz jabłko. Przypomina mi to po części naszego polskiego szampana i niezbyt mi się to podoba. W smaku dominuje delikatne jabłuszko i winogrono, przy czym całość zalatuje trochę sztucznością. W posmaku pojawia się minimalny kwasek, lecz sumarycznie jest zdecydowanie za słodko. Nasycenie na średnio wysokim poziomie. OCENA: 5/10

Kamron Cydr

Drugi w zestawieniu cydr z firmy Kamron, która jest jednym z większych producentów tego typu trunków w Polsce. Zobaczmy co tam ciekawego w składzie – woda, wino jabłkowe, cukier, koncentrat soku jabłkowego, dwutlenek węgla, naturalny aromat oraz dwa siarkowe konserwanty. Dlaczego mnie już to nie dziwi?
Kamron cydr jabłkowy posiada bardzo bladą, słomkową barwę. Zapach jest wyraźnie winny i szampański, choć znajdą się tu i owoce spod znaku jabłka oraz białych winogron. Całkiem nieźle się to wącha. Smak jest jak najbardziej jabłkowy, lekko słodkawy, lekko kwaskowy, rześki i pijalny. Wysycenie nader wysokie. Jeden z lepszych cydrów jakie piłem. OCENA: 7/10

Green Mill Cider

Był to pierwszy szeroko dostępny cydr w naszym kraju. Zresztą jak producentem jest lider rynku piwnego (Kompania Piwowarska), to nie ma się co dziwić.
Zapowiadało się najlepiej jak sobie można wyobrazić – skład: sok jabłkowy oraz drożdże cydrowe. I nic więcej! Niestety jak się okazało Green Mill Cider dupy wcale nie urywa.
Specjał z KP cechuje się żółto-złotą barwą i nader intensywnym aromatem, w którym odnalazłem sporo melona, papai, nieco gruszki, ale stosunkowo mało jabłka. Siarka na niskim poziomie. Całość dość dziwna i niezbyt mi się podoba. W smaku dużo lepsze – wytrawne, kwaśne, bardzo rześkie i pijalne, jabłkowo-limonkowe. Dobre, szkoda tylko, że zapach mi nie podszedł. OCENA: 6/10

MyCider Apple

To drugi najlepszy w zestawieniu cydr, który został wlany do małej butelki o pojemności 275ml. Nie pamiętam jednak, gdzie i za ile go kupiłem.
Trunek ten uwodzi nas tradycyjną, jasnozłota barwą i ładnym oraz bardzo naturalnym jabłkowym aromatem, w którym nie znajdziecie ani grama siarkowych naleciałości. Trochę przypomina ma ten zapach napój jabłkowy w kartonie, Costa, czy inne Caprio. W smaku także jest bardzo dobre – lekko kwaskowe, subtelnie słodkawe, wyraźnie jabłkowe, świeże i naturalne. Naprawdę smakuje zacnie. OCENA: 8/10

 

Cydr Miłosławski Jabłkowy

To jeden z nielicznych wyjątków, gdzie produkcją cydru zajmuje się browar, mówiąc ściślej Fortuna z Miłosławia. Stąd też półlitrowa, typowo piwna butelka. Miłosławski cydr to jeden z najbardziej rozpoznawalnych marek jabłecznika w kraju.
Jak to zwykle bywa barwa jest jasnozłota. W zapachu co prawda nie wyzbyto się siarkowych klimatów, chociaż jakiejś wielkiej tragedii nie ma – delikatne owoce (bardziej białe winogrono, aniżeli jabłko), do tego lekko szampańskie naleciałości. Taki sobie ten aromat. Smak jest dosyć rześki, półsłodki, lekko kwaskowy, jabłkowo-cytrusowy i naturalny. Wysycenie wysokie. Jednym słowem, może być. OCENA: 6/10

Cydr Miłosławski Półwytrawny

Jest to stosunkowo nowa wersja cydru powyżej, który jak sama nazwa wskazuje jest półwytrawny (ten pierwszy był półsłodki).
Barwa jest identyczna jak w pierwowzorze. W zapachu ponownie dostajemy siarkowego prztyczka w nos, nieco dalej natomiast pojawiają się mało intensywne jabłkowe aspekty i subtelnie szampańskie nuty. Bardzo podobny to aromat do tego powyżej. W smaku jest już spora odmiana, bowiem cydr ten to wyraźnie jabłkowy, kwaśny, cierpki i wytrawny napitek, aczkolwiek nadal nie pozbawiony cech wina musującego, zwanego błędnie szampanem. Nie przepadam za takimi klimatami. Niby inne niż półsłodka wersja, ale wciąż takie sobie. OCENA: 6/10

 

Podsumowanie


Po degustacji tych wszystkich cydrów (oczywiście nie w ciągu jednego dnia) odniosłem wrażenie, że chyba nie zostanę ich fanem i nadal będę raczył się piwami. Oczywiście wśród nich były dwa bardzo dobre wyroby i kilka gorszych, ale większość smakowała po prostu średnio. Warto w tym miejscu jeszcze dodać, że cydry zdecydowanie lepiej smakują niż pachną, za sprawą siarczynów rzecz jasna, których bardzo nie lubię. Zresztą jak widzicie, bardzo często teoria prawdziwego i naturalnego cydru, nijak się ma do tego, co oferują nam co poniektórzy producenci.
Zapewne bardzo dobrze te lekkie, rześkie i orzeźwiające napoje sprawdzą się w letnie, upalne dni. Bez wątpienia można nimi doskonale ugasić pragnienie, trzeba tylko pić je mocno schłodzone, najlepiej w przedziale 5-8°C. No i przede wszystkim trzeba jeszcze wiedzieć, po które warto sięgnąć, a które lepiej sobie darować i po to właśnie powstał ten artykuł.

 Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe Wielkie Testy – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

  1. brakuje Ci tu Cydru lubelskiego na miodzie, zdecydowanie lepszy od zwykłego

    OdpowiedzUsuń
  2. Mysle ze bierzesz sie za cos czego nie powinienes robic. Lepiej oceniasz zasypane cukrem napoje od tych bardziej naturalnych cydrow jak np. ten Lubelski,w których siarczyny sa poprostu nie uniknione jak na ta skale. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to samo pomyślałem, a wiele lat minęło i jakoś nie czuję żadnego smrodu w Lubelskim. Bardzo mi też podchodzi Cydr Miłosławski półsłodki, super orzeźwiające trunki, a jestem miłośnikiem piw rzemieślniczych, najczęściej porządnie chmielonych.

      Usuń
  3. Wszystkie cydry, które piłeś należą do tzw. commercial ciders i nie mają nic wspólnego z prawdziwym, angielskim cydrem. Poza tym ABV 4,5% wynika tylko z tego, że jest niższa akcyza. A i dodam jeszcze, że w UK cydry robi się z dwóch rodzajów jabłek: cydrowych (na zachodznie), dlatego cydry są kwaśne i z deserowych (na wschodzie), bardziej słodkie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak