ALK.6,4%. Pamiętacie Ce n’est pas IPA z ubiegłego roku?
Tradycyjne francuskie piwo w niezmiernie rzadko uprawianym stylu Bière de
Garde?
We wrześniu tego roku Pinta powróciła z ‘piwem
przechowywanym’ i to ze zdwojoną siłą. Pojawiły się bowiem dwie wersje Ce n’est
pas IPA – pierwsza jest kopią zeszłorocznego wypustu (że to niby Blonde ma
być), natomiast wersja Ambrèe jest mocniejsza, bardziej wyrazista i złożona.
Różni się ona kolorem, który jest ciemniejszy; zawiera też więcej procentów i
ma wyższy ekstrakt. Poza tym inny jest też zasyp, gdzie tym razem zastosowano
więcej słodów ciemnych. Zwiększono także ilość żabo..., przepraszam francuskich
chmieli z dwóch do trzech, nie zrezygnowano natomiast ze skórki słodkiej
pomarańczy, mąki kasztanowej oraz owoców mirtu.
Takie zagrywki z Bière de Garde są jak najbardziej
dozwolone, bowiem jest to bardzo trudny styl do zdefiniowania, który wyraźnie
różni się w zależności od rejonu, z którego pochodzi.
W pokalu piwo nie wygląda zbyt apetycznie. Beżowa piana jest
niska, dość rzadka i finalnie szybko opada do symbolicznego pierścienia. Lacing
praktycznie nieobecny.
Kolor także szczególnie nie zachęca do degustacji – trunek
jest mętny, brunatny z przebłyskami głębokiej miedzi. Podobny jest do koloru
mocno zaparzonej herbaty.
Jednak już pierwszy łyk mówi mi, że jest dobrze. Piwo jest
wyraźnie słodkawe, z mocnym zarysem ciasteczkowego słodu, biszkoptów, drożdży i
lekkich posmaków chlebowych. W tle natomiast objawia się odrobina pikanterii i
przypraw, znana z niektórych serów pleśniowych. Pomiędzy nimi bryluje łagodna,
wręcz subtelna chmielowość oraz szczypta bliżej nieokreślonych owoców (być może
mirtu). Po przełknięciu na przełyku zostaje fajna, leciutko pikantna
naleciałość, która nader mi się podoba. Obecności goryczki nie stwierdziłem.
Zapach jest boski. Intensywny, złożony i bogaty niczym kiesa
arabskiego szejka. Dominuje w nim charakterystyczna, słodka nuta słodu i
biszkoptów, kojarząca mi się z piwami pszenicznymi. Na drugim planie spotykamy
silną owocową woń (przede wszystkim banany i gruszki), sporo pikantnych
przypraw i drożdżowych akcentów. Tłem dyryguje subtelna ciasteczkowość oraz
echa opiekanych zbóż i tostów. Mhmm... zapach marzenie.
Piwo posiada wysoką pełnię smaku oraz nienaganną treściwość.
Pijalność jest średnia, ale nikt przecież nie mówił, że będzie to sesyjny
wyrób, którym będziemy zapełniać każdy wolny kwadrans naszego życia. Taki piwem należy się raczyć i długo kontemplować
jego walory. Pomimo wielu niekwestionowanych plusów trochę może przeszkadzać
słabo skontrowana słodowa słodycz, ale ten typ po prostu tak ma - jakakolwiek
goryczka w ogóle nie wchodzi w rachubę.
OCENA: 8/10
CENA: ok. 7.50ZŁ
BROWAR PINTA//BROWAR NA JURZE
Komentarze
Prześlij komentarz