Przejdź do głównej zawartości

O CO CHODZI Z TYM BRACTWEM?



Pierwszy raz o czymś takim jak Bractwo Piwne usłyszałem jakieś 5-6 lat temu. Już w tamtych latach interesowałem się oczywiście tematyką piwa i piwowarstwa. Jednakże otwarcie przyznam, że obecnie moja wiedza jest co najmniej kilkukrotnie większa.
Pamiętam jak, co jakiś czas zaglądałem na ich stronę i marzyłem sobie wówczas, jak to fajnie byłoby być członkiem takiej organizacji, to by było coś...
Okazuje się, że niektóre marzenia (a może i wszystkie?) się spełniają, bowiem 28 grudnia 2013 roku zostałem oficjalnie przyjęty do Bractwa Piwnego! Zanim jednak opowiem jak do tego doszło, przedstawię pokrótce o co chodzi z tym Bractwem.

Towarzystwo Promocji Kultury Piwa – Bractwo Piwne – tak brzmi pełna nazwa tej ogólnopolskiej organizacji, która powstała w 1995 roku w Łodzi. Bractwo Piwne to instytucja zarejestrowana w Sądzie Rejonowym, posiadająca własny nr KRS. W chwili obecnej poza Łodzią, Bractwo posiada tzw. Kręgi Lokalne w Krakowie, Częstochowie i w Zgierzu. Każdy krąg skupia od kilkunastu do kilkudziesięciu członków, którzy mają imienną legitymację ze zdjęciem oraz przypinkę z dwoma kuflami piwa, jako symbolem Bractwa. Przeważnie co dwa tygodnie w siedzibie Bractwa (tak, każdy Krąg musi mieć swoją oficjalną siedzibę) organizowane są spotkania, na których poruszane są bieżące sprawy, ustalenia, plany lub jakieś degustacje.
Bractwo Piwne musi mieć swojego „wodza”, który tu nazywany jest Wielkim Mistrzem (to tak jak u Krzyżaków). Obecnie funkcję tę od wielu już lat pełni Marek Suliga – znany krytyk piwny i sędzia w wielu krajowych i zagranicznych konkursach piwnych.
Warto także dodać, że Bractwo Piwne jako jedyna organizacja reprezentuje Polskę w Europejskiej Unii Konsumentów Piwa (EBCU) – jest to międzynarodowa federacja zrzeszająca stowarzyszenia konsumentów piwa z krajów Europejskich.


Czym w zasadzie zajmuje się BP? Tylko nie mylić z tą znaną siecią stacji paliw!
Bractwo Piwne w głównej mierze promuje kulturę racjonalnego spożywania piwa, edukuje konsumentów odnośnie bogactwa piwnego świata, różnorodności stylów piwa, a niekiedy nawet współpracuje z szeroko rozumianym przemysłem piwowarskim. Cele te są realizowane głownie poprzez różnorakie akcje społeczne i dydaktyczne, konkursy piwowarskie, spotkania z przedstawicielami regionalnych browarów, eventy i wydarzenia bezpośrednio promujące piwo i piwowarstwo, np. pokazy warzenia piwa oraz darmowe degustacje piw domowych na przeróżnych festiwalach i festynach.

Oprócz tego Bractwo co roku przyznaje liczne tytuły i nagrody:
  • Złoty Chmiel – najwyższe wyróżnienie przyznawane przez Towarzystwo Promocji Kultury Piwa Bractwo Piwne osobom lub instytucjom szczególnie zaangażowanym w edukację i propagowanie szeroko rozumianej kultury piwa. Medal przyznawany jest od roku 1999.
  • Piwo Roku – tytuł przyznawany od 2001 roku najlepszemu piwu w danym roku. Tytuł ten zdobywa piwo, które w ciągu całego roku wygrało najwięcej konkursów, zebrało najwięcej nagród i wyróżnień.
  • Konsumencki Konkurs Piw Bractwa Piwnego – organizowany od 2009 roku. Wybierane są najlepsze piwa polskie w podziale na kategorie. W ubiegłym roku miałem okazję sędziować w tym konkursie w Łodzi.
  • Domowy Piwowar Roku – nagroda przyznawana od 2010 roku dla najlepszego piwowara domowego w danym roku, który może pochwalić się największą ilością zwycięstw na konkursach piw domowych w całej Polsce.
  • Restauracyjne Piwo Roku – najlepsze piwo z browaru restauracyjnego.
  • Mikrobrowar Roku i Gospoda Roku – najlepszy browar restauracyjny i najlepszy lokal z piwem regionalnym promujący kulturę piwa. Nagroda przyznawana od 2007 roku.

Wróćmy teraz do mojej osoby. Pierwszy raz kontakt z Bractwem miałem równo rok temu, na początku stycznia 2013. Wyraziłem wówczas chęć swojej kandydatury podczas rozmowy z Arkadiuszem Michalskim, członkiem założycielem Częstochowskiego Kręgu Lokalnego, właścicielem sklepu z piwem (Skład Piwa), w którym się zaopatruję.
Bractwo ma taki zwyczaj, że oficjalnie przyjmuje nowych członków tylko raz w roku – podczas swojej imprezy rocznicowej. Zostałem zaproszony na ową, spóźnioną wówczas imprezę, która odbyła się jakiś tydzień, czy góra dwa tygodnie po mojej rozmowie z Arkiem. Niestety na oficjalne przyjęcie mnie do grona członków Bractwa Piwnego musiałem czekać, prawie okrągły rok, bo aż do następnej rocznicy, która miała miejsce pod koniec grudnia 2013 roku. Oczywiście przez ten cały rok, w miarę moich możliwości uczestniczyłem w co dwutygodniowych spotkaniach oraz niektórych zamiejscowych wyjazdach. Starałem się jak mogłem pomóc w rozwoju i dalszym kształtowaniu wizerunku tej niecodziennej organizacji.

To ja u boku Przewodniczącej Rady Starszych


"Fantastyczna Czwórka" odśpiewuje hymn Bractwa


Kubie to chyba nawet smakowało ;>


Pozostali koledzy mieli nie tęgie miny...


Trzeba było zaciskać zęby i pić dalej...

Podczas tej grudniowej, dziewiątej już rocznicy było sporo dobrego jadła oraz rzecz jasna nielimitowany dostęp do piwa! Ciekawym zwyczajem, który musiałem znieść ja i moi trzej nowi kamraci jest wypicie w jak najkrótszym czasie półlitrowej mieszanki zepsutych, nieudanych piw, nieszczęśnie uwarzonych przez niektórych członków Bractwa, którzy są piwowarami domowymi. Jest również możliwe dodanie do tej „wytrawnej” mikstury jakichś komercyjnie warzonych, ale nieco odmiennych smakowo trunków. Mam na myśli np. Orkiszowe z Czosnkiem, czy inne tego typu wynalazki.
Jednakże przed konsumpcją trzeba najpierw odśpiewać oficjalny hymn Bractwa, który mimo podkładu nie należy do najłatwiejszych.
Finalnie okazało się, że mimo dziwnego koloru ciecz, którą nam zaoferowali nie była taka straszna jak zapowiadali. Ogromna ilość masła i cała feria bliżej nieokreślonych smaków. Nie mniej jednak wypiłem i nadal żyję! Widocznie każde stowarzyszenie musi mieć jakiś rytuał inicjacji.

Moje odznaki ;)

Mam nadzieję, że od tej pory mój wkład w istnienie i działalność Bractwa Piwnego będzie jeszcze większy niż przez ten ostatni rok. Myślę, że moja osoba wniesie nowe, świeże spojrzenie, na niektóre irytujące mnie od początku sprawy, którymi zajmuje się BP. Oby ten nowy rok był jeszcze bardziej ekscytujący i obfitujący w wydarzenia niż rok poprzedni.

Piwu cześć! Amator Piwa

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki