Darkness My Friend to jedna z wielu serii tematycznych piw Browaru Maryensztadt. Ich głównym wyróżnikiem jest rzecz jasna ciemne piwo oraz puszki z tą samą grafiką, różniącą się tylko kolorem. Co ważne, jest to pojemność 440ml! Może tego na pierwszy rzut oka nie widać, ale tak jest. To sprytny i zarazem bardzo przemyślany marketing, zmierzający do podniesienia zysków ze sprzedaży, bo przecież cena piwa nie będzie dzięki temu niższa. Zresztą taki zabieg stosuje obecnie także kilka innych browarów, które leją w „amelinium”.
Dopisek pod nazwą brzmi: Wild Sweet Stout Rioja Barrel Aged. W składzie widnieje laktoza, więc tak de facto jest to Milk Stout, który oczywiście jest w tym przypadku jest rodzajem Sweet Stoutu. Tak więc w nazewnictwie wszystko się zgadza. W opisie mamy wzmiankę o dzikich drożdżach Brettanomyces, ale w składzie ich nie ma. Zakładam więc, że pochodzą one z beczki po czerwonym hiszpańskim winie Rioja, w której to piwo sobie leżakowało. Nie przepadam za tym typem barel ejdżingu, ale niejednokrotnie już przekonywałem się, że nawet z takich sytuacji browar wychodził zwycięsko.
Czarniutkie jak smoła piwo pieni się bardzo słabo, ale to normalny obrazek przy leżakowaniu w drewnie. Nie mam pretensji.
Smakowo też bez szału, ale może po kolei. Nawet jeśli podstawką był Sweet/Milk Stout, to beczka po czerwonym winie skutecznie zmieniła profil smakowy tego piwa. Stało się ono wyraźnie winne, owocowe, lekko kwaskowe, wręcz nieco cierpkie. Czarne klimaty objawiają się jedynie słodko-gorzką czekoladą oraz prażonym słodem. Żadnej kawy, czy paloności natomiast nie wyczuwam. Są za to nuty funky – głównie stajnia z sianem, co jednak niespecjalnie mnie przekonuje. Goryczki praktycznie nie ma. Wysycenie niskie. Pełnia umiarkowana, choć jak na 16º Plato, to piwo wydaje się nieco zbyt pustawe w smaku i niezbyt gęste. Oczywiście można je pić bez oporów, ale jak dla mnie przyjemność z tego nie jest przesadnie duża.
W zapachu dzikie akcenty zyskują na sile. Pojawia się delikatna końska derka, nuty skórzane oraz ponownie klimaty stajni i siana. Na drugie danie dostajemy półwytrawne czerwone wino w asyście palonego słodu, gorzkiej czekolady i łagodnej kawy z mlekiem (w końcu). Tło wypełnia subtelna woń mokrego, starego drewna oraz czerwonych owoców. Na wyrazistość nie można narzekać, podobnie jak na złożoność tego aromatu, który koniec końców podciąga trochę ów trunek w ostatecznej ocenie.
„Niebieski” Darkness My Friend ma swoje wady i zalety, ale sumarycznie niezbyt do mnie przemawia. Stosunkowo niewysoka głębia oraz przeważający moim zdaniem wpływ beczki mocno rozchwiał to piwo, dzięki czemu stało się ono mieszanką podążającą w bliżej nieokreślonym kierunku. Panuje tu zbyt duży chaos, żeby móc w spokoju delektować się tym trunkiem. Oczywiście nie jest zły, ale po Maryensztadzie spodziewałem się czegoś dużo lepszego. Cóż, życie.
OCENA: 6/10
CENA: nieznana
ALK. 8,1%
TERMIN WAŻNOŚCI: 20.11.2023
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz