Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 5,5-LETNI PORTER MOCNO DOJRZAŁE


"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.

Cześć i czołem! Cykl Moja Piwniczka po wiosenno-letniej przerwie, wraca na łamy blogaska :D W całym kraju zaczęło piździć jak w kieleckim, więc nie ma co dłużej zwlekać. W ruch poszły kozaki, kurtki zimowe, czapki, kalesony i inna odzież pierwszej (zimowej) potrzeby. Jedziemy z trzecią odsłoną „Mojej Piwniczki”!
Portery bałtyckie, ruskie imperialne Stouty, Barley Wine, Wee Heavy – to jest to, co tygryski lubią najbardziej. A portery bałtyckie, ruskie imperialne Stouty, Barley Wine, Wee Heavy  porządnie wyleżakowane, to jest to, co takie świry jak ja lubią najbardziej :p
Zapewne niemała część z moich czytelników z wypiekami na twarzy czekała na rozpoczęcie nowego sezonu Mojej Piwniczki (ja to nawet miałem wypieki na dupie). Sporo z Was wie już doskonale na czym cała rzecz polega. Natomiast nowych fanboyów bloga, jak co roku odsyłam do swoistego kompendium wiedzy odnośnie leżakowania piwa. Inaczej mówiąc – co się z czym je, dowiecie się z tekstu pt. Wszystko co powinieneś wiedzieć o leżakowaniu piwa.
Pierwszy wpis w tym sezonie i od razu ruszamy z wysokiego C. Prawie 5,5-letni Porter Mocno Dojrzałe z Okocimia! Do dziś nie wyjaśniono sprawy, czy jest to to samo piwo, co wcześniejszy Okocim Porter? Czy po prostu był to zwykły rebranding? Sprawę komplikuje inny woltaż, ale zostawmy to. Mam butelkę i zamierzam jej użyć ;) Okocimski porter to wg mnie jeden z lepszych krajowych ‘bałtyków’, który pijam bardzo regularnie. Lubię to piwo za jego dostępność, za jego cenę, no i oczywiście walory smakowo-zapachowe. Piłem już kilka razy trzy-, czteroletnie egzemplarze i z uśmiechem na gębie muszę stwierdzić, że czas mu służy. Chyba tylko raz ów porter poszedł nie w tą stronę co trzeba, ale tego akurat się nie przewidzi (nie kiełbasa – nie wyczujesz). Zależy to głównie od formy danej partii/warki. Zobaczmy zatem co oferuje tak bardzo doświadczony czasem egzemplarz.

Producent
Carlsberg Polska
Termin ważności
18.11.2014
Wiek (miesiące)
65
Zawartość alkoholu (%)
8,9
Ekstrakt (°Blg)
22

Z wyglądu piwo niczym nas nie zaskakuje. Barwa w zasadzie czarna, totalnie nieprzejrzysta. U góry rozsądnych rozmiarów piana – początkowo drobna i puszysta, o ładnym beżowym odcieniu. Z czasem coraz rzadsza i niższa. Lacing za to wzorowy! Firanki pierwsza klasa :)


Tuż po odkapslowaniu myślałem, że coś poszło nie tak. Wyraźnie zajechało mi tu domowym winem od babci Zenki. Na szczęście nie taki diabeł straszny… Faktycznie piwo jest mega utlenione! W aromacie przypomina mi to kompocik, o którym od dawna ktoś zapomniał. Od bardzo dawna. Albo inaczej – czerwone wino domowe zmieszane z porterem w stosunku 50:50. Wcale jednak nie twierdzę, że trunek jest zepsuty/skiśnięty. Po prostu czas wyraźnie odcisnął na nim swoje piętno. Mleczna czekolada, prażone słody, ciemne pieczywo oraz stare pralinki. Z drugiego końca kija atakuje nas mocna wiśniowa nuta, kojarząca się właśnie z akcentami pospolitego winiacza (kto inny napisałby: porto, sherry). W tle pałęta się trochę rodzynek, suszonych śliwek i daktyli zatopionych w marcepanie. Jest słodko, jest winnie, jest porterowo. Alkoholu żadnego nie wyczuwam. Dziwne, żeby po takim czasie było inaczej. Intrygujący to zapaszek i raczej nie spotykany w świeżych porterach, ale dosyć mi się podoba taki obrót sprawy. Po prostu jest to coś innego.

W smaku jest więcej portera, aniżeli wina babcinej produkcji. Pełnia sprawuje się tutaj bez zarzutu. Czuć spory balling, odpowiednią gęstość oraz nie najgorszą gładkość. Pod nogami pląta się mnóstwo różnej maści czekolady i pralinek (raczej niezbyt świeżych niestety). Na drugim planie mamy tony bardziej owocowe – wiśnia, suszona węgierka, rodzynki, daktyle. Generalnie skojarzenia z domowym winem są jednak wyraźnie słabsze. Daleko w tle kusi nas urocza dawka orzechów laskowych, kawy zbożowej, opiekanego słodu, pieczywa razowego oraz lukrecji. To wszystko polane jest niewielką, acz zauważalną ilością karmelu. Piwo jest słodkie, ale bez przeginki w temacie baltic porterów. Wysycenie średnie, czyli takie samo, jak w świeżaku. Alkoholu ułożony niemiłosiernie. Lekko rozgrzewa trzewia, nic ponadto. Gdyby nie ów fakt, w ogóle bym zapomniał jaki tu jest woltaż. Smaczne to jest, ale piać z zachwytu nie zamierzam.
Czas zapier… i robi swoje. W historii „Mojej Piwniczki” jest to bodajże najbardziej różniące się piwo w stosunku do świeżego egzemplarza. Mając na uwadze, że piłem kilka sztuk tego napitku w nieco młodszym wieku, stwierdzam że mniej więcej po 3-4 latach piwo to zaczyna już powoli tracić. Mając pięć i pół roku wciąż jest bardzo smaczne, bogate w doznania i szlachetne w odczuciu, jednakże coraz mniej zaczyna przypominać portera. Zwłaszcza w zapachu. Ono po prostu jest inne. Bardzo odmienne od tego, co oferuje świeżyzna. Mając na uwadze powyższe konkluzje, wystawiam taką samą notę, jaką dostał świeży egzemplarz. Zaznaczam jednak, że jest to bardzo odmienne piwo.

OCENA: 8/10

 Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

  1. Cześć. Czytałem kilka razy ten Twój wpis i zastanawiam się gdzie jest ta górna granica z leżakowaniem. Dzięki Twojemu blogowi i takim zapaleńcom jak Ty za kilka lat będzie dostępna wiedza o której dzisiaj możemy pomarzyć. W tym tygodniu spróbuje też kilka porterów po terminie to zobaczymy.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam nie wiem, gdzie jest górna granica "opłacalnego leżakowania", bo o tym zapewne piszesz. Na pewno nie dla każdego piwa będzie to taka sama granica. Na dzień dzisiejszy zaczynam sądzić, że większość piw zaczyna tracić tak po upływie 4-5 lat. Do trzech lat na pewno zyskują, ale to też zależy jakie piwo. Za mało mam jeszcze doświadczenia w tym temacie, by się miarodajnie wypowiadać.

      Usuń
  2. Wypiłem dzisiaj Okocim Porter z datą 7.12.2017. Niecały rok po terminie nie zrobił jeszcze niczego specjalnego z tym piwem. W zapachu czuć trochę winne nuty i w sumie tyle. Zapach trochę nijaki. W smaku już o wiele lepiej. Lekko kwaskowe, wiśniowe, dużo dobrej czekolady,alkohol ledwo wyczuwalny. Jedyny mankament to bardzo nagazowane. Za dużo gazu jak na portera. Ktoś chyba przesadził. Za rok otwieram następne z tą datą to się okaże czy było warto czekać

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak