Browar Kingpin to stosunkowo młoda inicjatywa
piwowarska, które zadebiutowała we wrześniu ubiegłego roku. Za tym projektem
stoją: Marek Kamiński, Bartosz Kluczyński i Wojciech Usak, a piwowarem jest tam
nie kto inny, jak sam Michał Kopik (popularny bloger z Piwnego Garażu,
certyfikowany sędzia PSPD).
Na dzień dzisiejszy Kingpin może pochwalić się czterema
bardzo oryginalnymi, autorskimi trunkami, które warzone są odważnie i bezkompromisowo. Berserker jest jednym z dwu
debiutanckich piw, które (jak to zazwyczaj bywa) tuż po premierze zbierały dość
zróżnicowane opinie. Na szczęście mój egzemplarz – o ile dobrze interpretuję
etykietę – pochodzi już z czwartej warki, która z pewnością w jakimś tam
stopniu różni się od wrześniowego pierwowzoru.
Dla tych co się mocno głowią nad tym, co u licha może znaczyć słowo berserker wyjaśniam: według podań historycznych berserker był nieznającym strachu wojownikiem nordyckim. Wikinga będącego berserkerem ogarniał szał walki, który dodawał mu nadludzkiej siły.
Dla tych co się mocno głowią nad tym, co u licha może znaczyć słowo berserker wyjaśniam: według podań historycznych berserker był nieznającym strachu wojownikiem nordyckim. Wikinga będącego berserkerem ogarniał szał walki, który dodawał mu nadludzkiej siły.
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że w składzie tego Black IPA znalazły
się takie dodatki jak wrzos, jaśmin oraz skórka pomarańczy, które powiedzmy
sobie szczerze, raczej nie są obligatoryjnymi suplementami w tym stylu.
Piwo ma iście nieskazitelną prezencję. Spowija je obfita i
wysoka czapa drobno ziarnistej i puszystej piany, która wystarczająco długo się
utrzymuje, by nacieszyć nią zmysł wzroku. Beżowa pierzynka niespiesznie
opadając, zostawia liczne i efektowne zacieki na szkle. Naprawdę super to
wszystko wygląda, ale jedźmy dalej.
Wysycenie Berserkera jest średnio intensywne, a jego kolor
jest niemalże idealnie czarny i nieprzejrzysty, niczym najczystszy stout.
Bardzo byłem ciekaw, jak będzie pachnieć piwo z jaśminem i
wrzosem w składzie. Nie wiem co prawda w jakiej postaci owe roślinki były tutaj
użyte, ale podejrzewam, że nie chodzi o liście, czy łodygi. Tak, czy siak
zapach wrzosu jakoś niespecjalnie kojarzę, w przeciwieństwie do kwiatów
jaśminu, które znam doskonale.
I w rzeczy samej Black IPA od Kingpina pachnie nader
kwiatowo i owocowo. Z pewną dozą wyobraźni mogę stwierdzić, że czuję tu jaśmin,
niestety piwo to nic, a nic nie przybliżyło mi aromatu wrzosu. Chociaż nie
ukrywam, że jakieś zioła w aromacie są obecne, podobnie zresztą jak iglaki z
sosną na czele. Z owoców przeważa pomarańcza, mango, liczi i marakuja, tak więc
chmiele amerykańskie po raz kolejny zrobiły robotę. Tuż za nimi drepcze
nieśmiała żywica, otoczona z zewnątrz akcentami gorzkiej czekolady, świeżo
parzonej kawy i nielicznymi nutkami palonego słodu. Bardzo ładny, wielowątkowy
i dość silny jest ten zapach. I like it!
W smaku piwo jest bardzo gładkie i dość gęstawe (ale nie
oleiste). Zaznacza się tutaj nader wyraźna przewaga doznań chmielowych,
wynikających z dużej ilości amerykańskich lupulin. Przeważają owoce tropikalne
(mango, marakuja i liczi), którym po piętach depczą wyrafinowane i lekko
kwaskowe cytrusy, głównie pod postacią czerwonego grejpfruta i dojrzałej
pomarańczy. Nieco z boku przygląda się temu wszystkiemu całkiem spora dawka
żywicy, typowych akcentów chmielu oraz gorzkawych ziół. W tle natomiast swoją
obecność zaznaczają klimaty czekoladowe, kawowe i ciemnych, umiarkowanie
palonych słodów, które jednak dość wyraźnie ustępują miejsca niuansom
owocowo-chmielowym. Nie można tu również zapominać o potężnej dawce
grejpfrutowo-ziołowej goryczki, która początkowo wydawała się krótka i
szlachetna, jednak z biegiem czasu stawała się coraz bardziej nieokiełznana,
mocna, wręcz brutalna. Od połowy zawartości pokala goryczka dość wyraźnie
zalega, a jej moc rośnie w tempie geometrycznym – pod koniec tak niemiłosiernie
smaga moje podniebienie, że aż mi policzki więdną. Dawno nie dostałem takiego
buta na twarz!
Piwo jest bardzo ciekawe. Posiada dość wysoką pełnię oraz
średnią treściwość, jednakże sam finisz jest mocno wytrawny (by nie powiedzieć
przegięty). Gorycz jest tu wręcz niepojęta i wszechmocna. Ja naprawdę lubię
gorzkie i wyraziste trunki, jednak w tym przypadku odczuwam nazbyt wyraźnie
słabą kontrę ze strony słodu (balans ewidentnie do poprawy).
Nie miej jednak Berserker w jakiś magiczny sposób mnie
uwiódł. Na pewno wpływ na to miał niesamowity i niepowtarzalny aromat, który
zapamiętam na długo. Może ten wrzos i jaśmin jest trochę przereklamowany,
jednak same jankeskie chmiele dają tutaj porządnego „pałera”. Szkoda tylko, że cena jest nieco zaporowa...
Ps. która świnka ładniejsza? ;p
OCENA: 8/10
CENA: ok. 8.50ZŁ
ALK.7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 12.07.2015
ALK.7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 12.07.2015
BROWAR KINGPIN//BROWAR ZARZECZE
Komentarze
Prześlij komentarz