Przejdź do głównej zawartości

Koźlaki Blogerskie & Bock Beer Day 2025

 

W 2024 roku Browar Amber nie organizował żadnego spotkania z blogerami, by jednak zaskoczyć nas w marcu 2025. Tym samym impreza pod nazwą Koźlaki Blogerskie zmieniła swój terminarz z jesieni na wiosnę (podobno na stałe). Pierwotnie nasz zjazd miał się odbyć w dniach 21-22 marca, jednakże na prośbę samych blogerów został przeniesiony o tydzień później. Okazją do naszego spotkania był także Bock Beer Day 2025, który obchodzony jest co roku 20 marca. 


Jakże szczęśliwe było moje dupsko, gdy w Gdańsku wyszedłem z pociągu PKP Intercity o czasie. Dacie wiarę?! Pociąg na trasie Bielsko-Biała – Gdańsk bez najmniejszego opóźnienia? Od razu napiszę - w drodze powrotnej było to samo. Ani minuty po czasie. To jest kurna szok!

Pierwszym punktem naszego eventu była oczywiście wycieczka do Bielkówka, gdzie dostaliśmy się wynajętym autokarem. Było nas dokładnie 29 gardeł, więc to rekord ze wszystkich trzech edycji. Na słynnym tarasie czekał już na nas piwny poczęstunek z małą zakąską. Głównym elementem spotkania było piwo Po Godzinach Hoppy Bock. Nie jest to stricte nowość, a jedynie reedycja piwa z ubiegłego roku. Nie są to jednak dokładnie te same piwa, bo zostały inaczej nachmielone. Oczywiście Hoppy Bock smakował mi wyśmienicie. Nie żałowali nowofalowych chmieli. Browar Amber niedawno obchodził jubileusz10-lecia serii Po Godzinach, w związku z czym reaktywowano całą masę tych piw. Niektóre wyszły w niezmienionej formie, ale sporo z nich przeszło jakiś lifting receptury bądź nazwy. Wszystkim odświeżono etykiety, jak również rozlano je do takich samych butelek (wcześniej niektóre były w bączkach). 

 
Po wstępnej degustacji udaliśmy się na zwiedzanie browaru, gdzie naszym przewodnikiem był oczywiście Marek Skrętny, a później jeszcze główny piwowar Paweł Kozica. O charakterystyce technicznej browaru nie będę się tutaj rozpisywał, bo to już było. Zainteresowanych odsyłam do artykułu z 2022 roku. Po około godzinnym zwiedzaniu autokar zawiózł nasze tyłki z powrotem do Gdańska. Dokładnie do prestiżowego, szklanego biurowca Olivia Star. To najwyższy budynek w północnej części Polski o wysokości do dachu 156 metrów. Tam, na 32-gim piętrze mieliśmy uroczystą kolację z towarzyszącym nam ciągle piwem od Ambera. Tym razem do słynnej beczki został wlany regularny Koźlak. Po pysznym jedzonku przyszła pora na nocną część wycieczki, czyli tzw. kranoszwędanie. Zaliczyliśmy kolejno Lawendową 8, Labeerynt oraz Pułapkę w nowej lokalizacji. To znaczy nie każdy odwiedził wszystkie lokale, gdyż zapanowała wśród nas wysoka indywidualność. Ja udałem się do hotelu już po drugim pubie. To nie był mój wieczór na takie posiadówki. 

 

W dniu następnym, czyli w sobotę miły pan z autokaru przemieścił blogerską brać do słodowni Malteurop, znajdującej się z Gdańskim Porcie. Grupa Malteurop to światowy gigant w produkcji słodu. Trzeci na świecie, z lokalizacjami na kilku kontynentach w kilkunastu, krajach. Słodownię w Gdańsku francuska firma przejęła w 2008 roku. Produkuje się tam kilka rodzajów słodów jęczmiennych, którego odbiorcami są wielkie browary koncernowe, ale również średniej wielkości browary, jak np. Amber. Browary typowo rzemieślnicze również czasem są klientami tej słodowni. Produkowany tam słód zasila wiele polskich, ale też zagranicznych browarów. Z racji lokalizacji słodowni, niektóre transporty są realizowane drogą morską. Byliśmy akurat świadkami załadunku dużego masowca. Z ciekawostek, słodownia ta posiada własną elektrociepłownię oraz własne ujęcie wody. Wycieczka po słodowni odbyła się bardzo sprawie, głównie dzięki szerokim kompetencjom pracowników, którzy nas oprowadzali i z zamiłowaniem opowiadali o swojej pracy i funkcjonowaniu tego zakładu. Punktem kulminacyjnym eskapady był spoczynek w zaaranżowanym barze na wysokości kilkudziesięciu metrów nad ziemią. Widoczki stamtąd były wcale nie gorsze niż z Olivia Star. Zwłaszcza na znaczą część portu oraz Stocznię Gdańską. A pogoda zarówno w pierwszy, jak i drugi dzień po prostu nas rozpieszczała. Było mega słonecznie i po prostu ciepło, jak na marzec. Z portu nasz autokar ruszył w kierunku dworca kolejowego, skąd każdy rozjechał się w swoją stronę. 


Chciałbym gorąco podziękować Browarowi Amber za kolejne wspaniałe dni i godziny wspólnej zabawy, zwiedzania i rozmów z kolegami po fachu. Odwiedziłem już kilkadziesiąt browarów, ale żadnej słodowni jak dotąd nie widziałem od wewnątrz. To dla mnie bardzo cenne doświadczenie. Słowa uznania należą się w szczególności dla Marka Skrętnego, Wiktorii oraz oczywiście dla Browarnika Tomka, gdyż to on, jak co roku, organizował dla nas wszystkie atrakcje. Dzięki i do zobaczenia za rok J

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>









Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

Okocim IPA z Mango i Pigwą

  Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało. Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka , tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił. No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską S...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...

OKO W OKO - Zwierzynieckie vs Zwierzyniec Pils

Będąc ostatnio na Lubelszczyźnie myślałem, że wyhaczę sobie nową Perłę AIPA, ale się nie udało. To znaczy specjalnie jakoś nie szukałem, bo byłem tylko w Lewiatanie i Stokrotce. W zamian wziąłem Zwierzynieckie i Zwierzyniec Pils. Owszem, obydwa możemy kupić tak naprawdę w całym kraju. Pilsa widziałem w wielu sieciach handlowych, a Zwierzynieckie bywa w Lidlu, tyle że w „konserwie”. Już od dawna chciałem te piwa ze sobą porównać, bo jestem ciekawy różnic oraz podobieństw (te etykiety są chyba celowo kolorystycznie tak samo zestawione, żeby janusze się mylili). Generalnie to jedno i drugie piwo już kiedyś pojawiło się na blogu. Zwierzynieckie nazywało się wówczas Zwierzyniec , a ze Zwierzyńcem Pils na razie nic nie pokombinowano. Co ciekawe, obydwa piwa wypadły niezbyt dobrze, bo dostały 4/10. Czy po wielu latach będzie podobnie? Czy piwa będą smakowały tak samo, jak kiedyś? Zwierzynieckie Piwo wygląda ładnie – jest jasno złote z dość obfitą, średnioziarnistą pianą. Niestety owa...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...